Candle in the Wind

2.8K 195 70
                                    

— Kto przyszedł? — mój brat popatrzył na mnie podejrzliwie, zajadając się ciastkami z czekoladą. O ile wiem, to były moje ciastka.

— Mój... znajomy — odparłam skruszona, wstając. Otworzyłam drzwi z ogromnym bananem na twarzy. — Nie wiedziałam, że pada deszcz.

— Niestety tak — nieco przemoczony Peter wyglądał jeszcze bardziej uroczo niż zwykle. — Mogę wejść?

— Jasne — przez ciut za długie wgapianie się w niego zapomniałam, że wciąż stoi w progu. — Zapraszam. Zjesz coś?

— Chętnie — odparł, odwieszając dżinsową kurtkę na wieszak.

Zaprowadziłam go do mojego pokoju, a on zaczął się rozglądać.

— Podoba ci się? — zagadałam, balansując na stopach.

— Jest fantastyczny.

Rozpromieniłam się. Prawie całe pomieszczenie sama zaprojektowałam i umeblowałam. Niejednokrotnie słyszałam od koleżanek komplementy dotyczące miękkiego pufa czy łańcucha lampek na ścianie, ale miłe słowo z ust bruneta wyjątkowo mnie ucieszyły.

— Tutaj są materiały — wyjęłam zza biurka kilka dużych kartek oraz kolorowe papiery i kredki — Możemy zabierać się do pracy.

— Masz już konkretny pomysł? — chłopak bez pytania rozsiadł się na podłodze.

— W sumie to tak — zajęłam miejsce obok niego. — Zróbmy pięć plakatów z tym samym przekazem, ale w innych kolorach.

— Świetny pomysł! — skomentował — Co powiesz na... fiolet i zieleń, pomarańcz i beż, brąz i srebro, żółć i szarość i...

— Czerwień i granat — wtrąciłam. Zamilkł i posłał mi spłoszone spojrzenie. Zmarszczyłam brwi. — Powiedziałam coś nie tak?

— Nie, skądże — wbił wzrok w podłogę — Zaczynajmy.

Puściłam spokojną playlistę na Spotify i otworzyłam okno. Przyjemne nuty mieszały się z deszczem bębniącym o parapet. Znów usiadłam na dywanie i wykonałam szkic napisu. Zleciłam Peterowi wycięcie kształtów z papieru, a sama podjęłam się napisania kilku zdań, które miały się znaleźć na plakatach. Pracowaliśmy, nic nie mówiąc. W pewnym momencie ktoś zapukał.

— Chcecie trochę budyniu? — głowa Victora wyłoniła się zza na wpół otwartych drzwi.

— Pewnie — potarłam czoło. Uznałam, że dawka pustych kalorii dobrze mi zrobi. — To jest mój młodszy brat, Victor.

— Miło mi — pomachał mu, nieco zmieszany, po czym szybko powrócił do wycinania. Chyba nie był za śmiały przy zawieraniu nowych znajomości.

Victor przyniósł nam budyń i poszedł do siebie, a my pałaszowaliśmy deser wsłuchując się w lecącego akurat Eltona Johna. Żadne z nas nie czuło potrzeby odezwania się.

Kiedy Peter skończył zabawę w wycinanie, sprawnie przykleiliśmy wszystko na kartki, a ja wykaligrafowałam napisy informujące o balu. Oboje z zadowoleniem przyglądaliśmy się efektowi końcowemu.

— Wyglądają super — pochwalił, dotykając plakatów jeden po drugim. — Wiesz już z kim idziesz na bal?

To pytanie tak mnie zaskoczyło, że przez chwilę nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Otrząsnęłam się szybko rozumiejąc, jak idiotycznie wyglądam z rozdziawioną buzią.

— Nie. A ty?

— Też nie.

Przez ułamek sekundy w mojej głowie pojawiła się iskierka nadziei. Przez ten krótki moment liczyłam, że poprosi, abym z nim poszła. Niestety, ku mojej głębokiej rozpaczy, nic takiego nie nastąpiło. Peter wstał i podszedł do drzwi. Przygnębiona ruszyłam za nim.

Ubierał buty i kurtkę, a ja przyglądałam mu się, jakby to była najciekawsza rzecz na świecie. Śledziłam każdy jego ruch, każde najmniejsze poruszenie mięśniem. Wyglądał na lekko zaskoczonego, gdy już gotowy do wyjścia znów przyłapał mnie na wpatrywaniu się w niego. Uśmiechnęłam się trochę głupkowato.

— Dziękuję ci za pomoc — mimo podekscytowania nie mogłam zapomnieć o wyrazie wdzięczności — Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.

Popatrzył mi w oczy, robiąc tę swoją słodką minę zbitego pieska. Mocniej chwyciłam się ściany. Nie byłam pewna, czy za chwilę nie zemdleję. Ten chłopak robił ze mną naprawdę dziwne rzeczy.
— To do zobaczenia — powiedział, po czym wyszedł. Oparłam się o drzwi i powoli zjechałam po nich w dół, siadając na zimnej podłodze. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej i oparłam na nich głowę. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje i dlaczego czułam cholerne motylki w brzuchu.

— Coś się stało? — mój brat nagle pojawił się w przedpokoju.

— Chyba mam gorączkę — zdiagnozowałam.

— Tak. Na punkcie Petera Parkera. — mruknął Victor, ale ja i tak zdołałam go usłyszeć.

— Że co proszę?! — oburzyłam się — Wcale nie! Poza tym, skąd wiesz jak on się nazywa? I jak można mieć na czyimś punkcie gorączkę?!

Ale Victor już mnie nie słuchał. Rozweselony zniknął w swoim pokoju.

solitude ◆ spider-man homecoming¹ ✓Where stories live. Discover now