🔮8

63 9 0
                                    

Ada Cackle złapała się za głowę, gdy Wielki Czarnoksiężnik zerwał połączenie. Nie miała ochoty na jego wizytację, a szczególnie teraz. Nie mówił za wiele, ale zapewne słyszał o ostatnich wydarzeniach i tych, które będą miały miejsce. Między innymi przyjęcie do szkoły Ruby Madmood. Dyrektorka nie miała serca odmówić, a wiedziała jak kończą niesforne czarownice, których nikt nie chce. Czyn jaki dokonała Ruby był okrutny, ale podobno nic z jej strony nie zagrażało. Była w dalszym ciągu niezbyt przyjacielska i wredna, ale może zmiana otoczenia jakoś by na nią wpłynęła.
Jej rozmyślanie przerwało zjawienie się Hecate.
- Ado, czy wszystko w porządku? - Dyrektorkę podniosły na duchu słowa nauczycielki. Wiedziała, że ma przy sobie przyjaciółkę, na której może polegać. Hecate może była oschła i groźna w stosunku do uczniów, ale dla swoich najbliższych była naprawdę ciepłą osobą.
- Nie, będziemy miały zaszczyt gościć Wielkiego Czarnoksiężnika. - Hecate westchnęła głośno.
- Widzisz Ado jakie konsekwencje niosą twoje szaleńcze decyzje - powiedziała, a dyrektorka schowała głowę w ramionach. Wiedziała, że w jakiś sposób robiła źle.
- Hecate, ja...
- Wiem, że chcesz jak najlepiej - Ada zgodziła się w duchu ze słowami przyjaciółki. Zawsze próbowała wybierać mniejsze zło. - No nic, będziemy musiały po prostu przez to przejść. Dziewczynki przygotują jakieś przedstawienie lub pokaz, poczęstujemy go jakimiś przekąskami, a później przemówi do wszystkich i koniec.
- Myślałam, że już wiesz, że życie rzuca nam ciągle kłody pod nogi... - Nauczycielka uniosła brew do góry. - Rozmawiałam również z państwem Madmood. Ruby zjawi się tu za dwa dni.
- Proszę powiedz, że czarnoksiężnik przybędzie jutro. - Ada pokręciła głową.
- Niestety ma w tym tygodniu wiele spraw, więc zjawi się na początku przyszłego - wyjaśniła. Nauczycielka usiadła naprzeciw Ady.
- Powiadomię na lekcji dziewczynki, żeby te zaczęły przygotowania do krótkiego pokazu latania. Powiem im również o panience Madmood, żeby nie były zaskoczone. - Dyrektorka przytaknęła. - Gorzej już chyba być nie może.
- Może, jest połączanie od państwa Madmood -powiedziała Ada, unosząc wzrok znad lustra.

Głosy dziewczyn zaczęły dobiegać z korytarza. Był to dla mnie znak, że już są gotowe. Poprawiłam raz jeszcze mundurek, który, będę szczera, nie leżał zbyt dobrze. Otworzyłam cicho drzwi.
- Znowu to samo - powiedziała Enid, a dziewczyny przytaknęły jej. Ja zaś zamknęłam drzwi i podeszłam do grupki.
- Co się stało? - zapytałam, a reszta przywitała się ze mną.
- Jak to co? E l i k s i r y - przeliterowała Enid.
- Chodzi o to, że w naszym planie lekcji są one zawsze na samym początku. - Mildred wytłumaczyła. Zaczęłyśmy się kierować w stronę jadalni. - Panna Bat rzadko kiedy daje zadanie domowe, a Hexa robi to zawsze. Jakby ktoś zapomniał to miałby czas zrobić.
- Nic na to nie poradzimy, a wydaje mi się, że lepiej mieć z głowy Hexe, a później pobyć na lekcjach z panną Bat. - Zgodziłam się z Maud. Przed nami pojawiły się drzwi do stołówki. Zatrzymałam się przed nimi.
- Ja zjem później, nic nie umiem na dziś przez wizytę Sally, a czuję, że może mnie zapytać - powiedziałam, a Mildred stanęła obok mnie.
- Wytłumaczyłabyś mi o co chodzi z tymi zamiennikami? - zapytała Mili, a ja pokiwałam głową.
- To do zobaczenia później - odparła Alara.
W sali od eliksirów o tej porze nie było nikogo. Przynajmniej tak nam się zdawało. Przy jednym z kociołków stała jakaś dziewczyna. Zdawało mi się, że nas nie widzi.
- Kto to jest? - zapytałam, a Mildred wzruszyła ramionami. Weszłyśmy w głąb sali, a nieznajoma na nas spojrzała.
- Jestem Ariadna, a to Mildred - powiedziałam pewnie, ale nieznajoma odwróciła od nas wzrok. - A ty?
- Nie obchodzi mnie kim jesteście, ani was nie powinno obchodzić kim ja jestem. I tak tu nie zostanę długo - rzuciła oschle. Wymieniłam wzrok z Mildred. Byłam tak samo zdezorientowana jak ona.
- Po pierwsze, nigdy nie widziałam cię w tej akademii, więc mam prawo zapytać o twoje przynajmniej imię. - W oczy rzuciło mi się dokładnie to, co ona robiła. Mieszała jakieś składniki, które wrzucała bez jakiejkolwiek dokładności. - Po drugie, czemu łączysz ze sobą śluz ślimaczy i goblini wosk? W ogóle, czy ktoś pozwolił ci ich używać?
- Skoro mi i tak przeszkadzacie, to przynajmniej będziecie świadkami mojego odkrycia. - Dziewczyna machnęła ręką, a drzwi za nami zamknęły się. Mildred do nich podeszła, ale bezskutecznie szarpała za klamkę.
- Czemu nie mogę ich otworzyć? - powiedziała, ale tamta jedynie się zaśmiała.
- Żeby mi nikt więcej nie przeszkadzał. - Podeszłam bliżej i zwróciłam książkę, leżącą naprzeciwko nieznajomej, w moją stronę. Ta jednak szybko ją zabrała. - Straszne z was wrzody na...
- To nie jest podręcznik, a księga zakrawająca o zabronioną magię! - odparłam.
- Nie podoba mi się to - szepnęła do mnie Mili.
- Wypuścisz nas i udamy się do panny Cackle. - Nieznajoma uśmiechnęła się i zaprzeczyła głową. Dodała do eliksiru jakiś składnik, a ten zaczął dziwnie reagować. Złapałam za jej księgę i rzuciłam do Mildred, która odeszła kilka kroków.
- Co wy robicie! - krzyknęła, a ja ruszyłam w bok. Mildred zaś w drugi.
- Otwórz drzwi - odrzuciła Mili.
- Pożałujecie jeszcze. - Nieznajoma rzuciła się w stronę Mildred, ale ta w porę zareagowała. Złapałam za księgę.
- Oddaj to. - Tym razem ja się zaśmiałam. Gdy dziewczyna była bliżej mnie, odrzuciłam książkę z powrotem.
- Słyszałaś, otwórz drzwi. - Teraz stałam tuż za kociołkiem. Substancja nie wyglądała ciekawie. Coraz bardziej zaczynała bulgoczeć. Mildred zaś zwróciła moją uwagę, a ja przygotowałam się do chwytu. Poczułam jednak ucisk. Trzymałam księgę w rękach, ale nieznajoma zaczęła się ze mną szarpać. Próbowałam nie stracić równowagi, ale tamta na mnie napierała. W pewnym momencie poczułam jak łokciem trącam kociołek. Ten spadł na bok, rozlewając płyn na składniki. Odskoczyłam, żeby się nią nie obrudzić. Wszystkie trzy obserwowałyśmy tą sytuację. Nic się nie działo dopóki coś się ruszyło. Znad cieczy uniósł się tułów węża.
- Widzicie, mój eliksir ożywiana działa! - krzyknęła uradowana i ruszyła w stronę gada. Przewróciłam z zażenowania oczami.
- To już nawet ja wiem, że ze szkolnych składników taki eliksir nie powstanie - Mili szepnęła, a ja odpowiedziałam śmiechem. - Obstawiam, że zamieni się zaraz w jaszczurkę, a później w proch.
- Bardzo możliwe, albo się po prostu rozpłynie w powietrzu - powiedziałam. Nieznajoma w dalszym ciągu przyglądała się wężowi, a ten zachowywał się dalej normalnie. - Chodźmy, otwórzmy te drzwi jakimś zaklęciem i powiadomimy pannę Cackle. - Odwróciłyśmy się i ruszyłyśmy w stronę drzwi. Coś huknęło. Nieznajoma leżała na podłodze, a wąż był o wiele większy. Z każdą chwilą rósł. Wszystkie byłyśmy nieruchome i wpatrywaliśmy się w gada. Już nie był zwykłym wężem, wyglądał niemalże jak Godzilla.
- Nie wykonujcie żadnych gwałtownych ruchów - szepnęła Mildred. Nieznajoma jednak prychnęła.
- To dalej ten sam wąż, tylko że troszkę większy. - Stwór spojrzał na dziewczynę i syknął. Wystawił swoje kły, a nieznajoma cofnęła się. Zaczynała zauważać, że to nie ten sam gad. Ten zaczął swoim ogonem trącać najbliższe rzeczy.
- Otwórz drzwi to wezwiemy kogoś - powiedziałam, a ta machnęła ręką. Drzwi dalej się nie otwierały. Zamiast tego gad zbliżył się do dziewczyny i zionął ogniem.
- Co na brodę Merlina miało to znaczyć! - krzyknęła. Sprawy zaczęły się komplikować. Im głośniej krzyczała tym większą uwagę na sobie skupiała.
- Ten wąż nie jest smokiem, więc czemu zieje ogniem? - szepnęła Mildred, a ja jedynie wzruszyłam ramionami. Zwierzę znów zioneło, ale tym razem wycelowało w stronę sprawczyni.
- Weźcie coś zróbcie! To wasza wina, więc teraz posprzątajcie za sobą! - znów krzyknęła, rozzłoszczając tym węża.
- My? To ty jesteś winna! - Mili właśnie popełniła wielki błąd. Zwróciła na siebie uwagę. Totalnie nas zamurowało. Zorientowałam się, że wąż nabiera powietrza i będzie chciał nas usmażyć. Wyciągnęłam ręce przed siebie i wypowiedziałam w głowie zaklęcie.
- Długo nie wytrzymam! - skierowałam do dziewczyn, gdy wąż i strumień ognia dosłownie zastygł w powietrzu.
- Czy mogłabyś? - powiedziała Mildred do nieznajomej, która znów bezskutecznie machnęła ręką.
- Jak widzisz nie dam rady, więc sama teraz spróbuj - rzuciła. Otrzepała się z kurzu, wzięła miotłę i próbowała otworzyć okno.
- Chwila moment, gdzie ty lecisz? - odparłam, a ta westchnęła.
- Wrócę tu za jakąś godzinę jako nowa uczennica, która będzie zaniepokojona i zaciekawiona tym wydarzeniem. - Jedną ręką wycelowałam także w dziewczynę, która została unieruchomiona.
- Mildred, weź tamtą miotłę, która jest za regałami i leć do panny Cackle. Ja już na serio nie mam siły. - Mili w miarę szybko się zorganizowała i już wylatywała przez okno. Liczyłam, że jakoś dotrze. Szczerze w to wątpiłam.

- Rozumiem, wraz z nauczycielami sprawdzimy całą szkołę, czy czasem się tu nie ukrywa. - Rozmówczyni pokiwała głową. Połączenie zostało zerwane. Ada spojrzała na Hecate, a ta uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Pójdę powiadomić resztę kadry - powiedziała, ale przed tym jak się teleportowała, usłyszała stuknięcie w oknie. Obie nauczycielki tam spojrzały. Hecate przewróciła oczami, gdy spostrzegła Mildred Hubble. Pstryknęła palcami, a niesforna czarownica pojawiła się na tapczanie.
- Mildred Hubble... - zaczęła, ale dziewczyna jej przerwała.
- Sala od eliksirów, wąż, ogień, teraz! - krzyknęła zdyszana, a nauczycielki wymieniły ze sobą spojrzenia, poczym obie rozpłynęły się w powietrzu.

Było to zbyt mocne zaklęcie jak dla mnie. Szczególnie, gdy musiałam użyć go na dwóch osobnikach. Chciałam, żeby jak najszybciej pojawiła się tu Mili z dyrektorką lub którymś z nauczycieli. Na szczęście nie czekałam długo. Tuż przede mną zjawiły się dyrektorka i nauczycielka eliksirów.
- Co tu się dzieje! - krzyknęła Hexa, a ja westchnęłam
- Może najpierw zajmijmy się tym czymś - odparła Ada. Wymieniły między sobą jakieś słowa i razem wypowiedziały jakieś zaklęcie. Wąż zaczął maleć z powrotem, a gdy był wielkości żaby, Hexa zamknęła go w szklanym słoju.

-------
Dobra, jeszcze dwa pewne wydarzenie i będę mogła wkroczyć w to co chcę. Narazie wychodzi słabo, ale cóż poradzę.
Rozdział totalnie nie sprawdzony, ale który taki był?

Do zobaczenia,
Cruella Black Peregrine.

Myśl, co chcesz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz