Rozdział 15.

225 8 2
                                    

Destiny POV

Zbliżała się 15.00 , więc zaczęłam się przygotowywać do wyjścia na trening. Dziś było nieco chłodniej, dlatego założyłam grubszy sweter w barwach mojego domu. Biorąc pod uwagę fakt, że będę musiała oglądać mecz z trybun , nie biorąc w nim udziału ,na szyje zarzuciłam dodatkowo cienki szalik. Wyszłam z pokoju Wspólnego i skierowałam się w stronę bocznego wyjścia skąd krócej było do boiska. Gdy tylko wyszłam poczułam chłodne wrześniowe powietrze. Owinęłam się szczelniej szalikiem i szybkim krokiem udałam się w stronę boiska. Przeskakiwałam kałuże, które pozostały po porannym deszczu. Gdy doszłam na miejsce drużyna już szykowała się do rozpoczęcia treningu. Z dala zauważyłam znajomą sylwetkę Jamesa. Pomachałam mu, a on odpowiedział tym samym wołając coś do mnie, lecz nie mogłam nic zrozumieć przez wiatr.

-CO!??- Krzyknęłam idąc w jego stronę.

-GDZIE SIĘ KOT RUSZA?!- Odkrzyknął

Jaki do cholery kot?

- JAKI KOT !?!- Spytałam zdezorientowana.

-SER NAS ZAGŁUSZA?!

Ser?

-BRACIE DOBRZE SIĘ CZUJESZ?!- okrzyknęłam nieco zmartwiona- Jaki ser? Chyba raczej wiatr...- Zasugerowałam gdy już byłam całkiem blisko.

- Ser? Jaki ser? Pytałam czy widziałaś Syriusza nie przyszedł na zbiórkę.- Zaśmiał się zdziwiony.

-Nie, nie widziałam go... Może coś go zatrzymało.- Zamyśliłam się

-Raczej ktoś- Znajomy głos wypełnił wszystkie moje komórki przyprawiając mnie o dreszcze. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam tak na niego reagować.- Pieprzony Filch...- Warknął Syriusz.

-Wyrażaj się- skarciłam go.

- Przepraszam...- westchnął zrezygnowany.

- Nie ważne.Black rozgrzej się zaraz zaczynamy. A ty idź na trybuny. - Zwrócił się do mnie Jimmy.

-Okej... To widzimy się po treningu.-Uśmiechnęłam się do chłopaków i skierowałam się w stronę wskazaną przez brata. zajęłam miejsce u samej góry aby mieć dobry widok na grę. Widziałam jak zawodnicy odrywają się od murawy i wzbijają w powietrze. Utkwiłam swoje spojrzenie w Syriuszu , który zając swoje stanowisko posyłając w jej stronę pewny siebie uśmiech, który znikł w chwili gdy powietrze tuż obok jego ucha zostało przecięte przez tłuczka. Trochę oszołomiony zachwiał się na miotle. Wstrzymałam oddech zaciskając palce na krawędzi ławki, druga ręka odruchowo powędrowała do moich ust.

-Skup się Black!- Wrzasnął James. - Do gry niestety potrzebujesz głowy!

Syriusz szybko się otrząsnął i powrócił do gry. Reszta meczu minęła w miarę spokojnie. Po zakończonym treningu. Zeszłam z trybun kierując się w stronę Łapy szybko oddalającego się w stronę zamku.

-Syriusz!- Zawołałam.

Nic

-Syriusz!

Znowu nic.

-SYRIUSZU ORIONIE BLACK!!!

Chłopak zatrzymał się gwałtownie.

-Jak już coś to ...Syriuszu Orionie ŁAPO Black...- Poprawił mnie kładąc nacisk na swoje przezwisko.- Co chciałaś?- Spytał niesamowicie spokojnie jakby wcale dopiero co mnie nie ignorował.

-Co ci jest?- Spytałam przekrzywiając głowę i przyglądając mu się. Staliśmy niedaleko od wyjścia ze stadionu. Reszta drużyny już zdążyła nas wyprzedzić, w tym mój brat.

Quatuor elementis - Destiny PotterWhere stories live. Discover now