Syriusz POV
Gdy się obudziłem była godzina 16.30. Zerwałem się z łóżka co skutkowało zawrotami głowy. No tak... Zapomniałem. Już wolniej udałem się do łazienki aby przemyć twarz. Gdy już to zrobiłem postanowiłem pójść zobaczyć co z Des. Założyłem czystą koszulę i spodnie i udałem się wprost do skrzydła szpitalnego. Gdy już byłem kilka kroków od sali wyszli z niej nauczyciele uśmiechając się pod nosem. Dumbledore podszedł do mnie.
- Proszę wejść- Uśmiechnął się - Panienka Potter już się obudziła.
Na mojej twarzy od razu zakwitł uśmiech. Na pełnym gazie wparowałem do skrzydła a Pani Pomfrey skarciła mnie wzrokiem, ale uśmiechnęła się lekko. Mój wzrok od razu spoczął na ostatnim łóżku tuż pod oknem. Była tam... Uśmiechała się do mnie. Nogi mi zmiękły a pod powiekami poczułem łzy. Podszedłem do niej powoli.
-Hej...- Powiedziała słabym głosem. Stałem tam jak słup soli wpatrując się w nią jak w ósmy cud świata... a może dziewiąty... Nieważne... Była tu... żywa...- Syriusz!-Ocknąłem się - Wszystko okej...?- Spytała zmartwiona- Blady jesteś.
Bez zastanowienia porwałem ją w ramiona. Tuliłem ją mocno nie mogąc się nacieszyć tym że żyje.
-Łapa... dusisz...- Wyszeptała a ja natychmiastowo ją puściłem, posyłając jej przepraszające spojrzenie.
-Tak się bałem...- Powiedziałem łapiąc ją za rękę.- Myślałem ze umrzesz...- Spuściłem wzrok na nasze dłonie.
-Takie jak ja nie umierają.- Powiedziała pewnie. Popatrzyłem na nią niezrozumiałym wzrokiem.- Diabeł bał by się o konkurencję .-Zaśmiałem się a ja jej zawtórowałem.
-Po coś ty polazła do tego lasu?- Spytałem szeptem. Destiny spuściła wzrok.
-Wiesz... Pokłóciłam się z Samanthą i rzuciła moim dziennikiem w okno wybijając szybę... I wtedy wychyliłam się przez nie i zobaczyłam postać idącą w stronę zakazanego lasu. Poznałam , że to Remus więc poszłam za nim... Byłam ciekawa po co tam idzie... Teraz już wiem... - Zakończyła robiąc dziwny grymas jakby z bólu.
- Boli cię coś?- Spytałem od razu, chcąc zakończyć drażliwy temat linkantropii Luniaka.
- Trochę brzuch ale to logiczne... Dziwię się, że przeżyłam... Madam Pomfrey mówiła, że straciłam dużo krwi...- Czyli nic nie wie...
- Byłaś bardzo dzielna... Dałaś radę ...-Postanowiłem na razie nie mówić jej o tym, że to ja oddałem jej krew.
W tedy do pomieszczenia wpadł James.
-Dessi!!!- Rzucił się na swoją siostrę ściskając ją .
-Kolejny...- Wysapała.- Dusisz!
-Przepraszam!- Od razu się od niej odsunął. - Rozmawiałem z Panią Pomfrey. Jak jutro będziesz się dobrze czuła możesz wrócić do dormitorium. Oczywiście pod naszym czujnym okiem.- Tutaj popatrzył na mnie.
-Dopiero jutro? Przecież ja tu zwariuję... -Zaczęła lamentować.- Rzygam już tym białym kolorem a do tego wali tu trupem... -Popatrzyliśmy na nią przerażeni...- No tak! To znaczy... Znacie zapach tych śmierdzących babci w starych futrach...
-Chodzi ci o naftalinę - Spytał James, a ja popatrzyłem na niego niezrozumiale. Co to naftalina? Chyba nie powinienem pytać...- Faktycznie nieprzyjemny zapach. Podobno Pomfrey wybija nią mole w szafkach z pościelą...
-No nic... Jakoś dam radę...- Jęknęła.-Przyjdziecie po mnie jutro?
-Jasne-Odpowiedzieliśmy równocześnie z Jamesem
-Dobra siostra zostawimy cię już... Musisz odpocząć -Powiedział James. A następnie pocałował siostrą w czoło. -Kuruj się ! Jutro po ciebie przyjdziemy! - Skierował się w stronę drzwi wyjściowych- Black, idziesz?- Spytał.
-Idź już dogonię cię - Powiedziałem machając na niego ręką. Ten tylko kiwnął głową i wyszedł z sali.
Odwróciłem się w stronę Destiny . Uśmiechnąłem się do niej ,co ona odwzajemniła.
-Nie strasz mnie tak więcej...- Odezwałem się błagalnym głosem uśmiechając się lekko. Nachyliłem się nad nią składając pocałunek w kąciku jej ust. Dziewczyna zarumieniła się lekko i schowała twarz pod kołdrą. Zaśmiałem się głośno.- Odpocznij... Ja muszę lecieć. -Powiedziałem głaszcząc ją po głowie przez kołdrę. Skierowałem się w stronę drzwi . Ostatnie co usłyszałem to jej lekki, melodyjny śmiech.
************************************
Hejka kochani!
Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze, a rozdział się podobał. Ale ludzie!!! Co z wami! Dlaczego jest nas tak mało? Mam nadzieję, że to się zmieni.Następny rozdział będzie już niedługo.
Buziaczki
Izka0608<3
Koniec Psot...
630 słów
![](https://img.wattpad.com/cover/158758980-288-k340955.jpg)
YOU ARE READING
Quatuor elementis - Destiny Potter
Fanfiction*W TRAKCIE GRUNTOWNEJ KOREKTY* (Powoli wraca do życia) Nazywam się Destiny Melody Potter. Od pięciu lat uczęszczam do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, w której uczy się również mój brat bliźniak James . Dla innych jestem zwyczajną dziewczyną...