Rozdział 4. *

327 13 4
                                    

Syriusz

Sobota nadeszła nieprzyjemnie zbyt szybko. Po czwartkowych zajęciach zaprosiłem Samanthę na sobotni wypad do Hogsmeed. Właściwie... ona sama się zaprosiła. Ta kobieta ma tak opanowaną technikę manipulacji, że nawet gdybym nie chciał jej nigdzie zapraszać, pokierowałaby rozmową w tak, że wychodzi, że ja wręcz nalegam aby ze mną poszła. Trochę przytłacza mnie jej stanowczość i talent manipulacyjny. A jak każdy wie, ja nie lubię się czuć przyparty do muru. Z tego tytułu postanowiłem, że na dzisiejszym spotkaniu zakończę ten nasz papierowy związek.

O umówionej godzinie wstawiłem się u dołu schodów prowadzących do sypialni dziewcząt. W pokoju wspólnym jak w każdy sobotni wieczór był tłok. Większość uczniów usadowiła się na kanapach i grała w przeróżne gry, bądź po prostu rozmawiała, nieliczni usadowili się w fotelach przy kominku rozkoszując się wolnym czasem, bądź czytając książkę. W tłumie wypatrzyłem Jamesa, który jak zwykle zatruwał życie Lily, siedząc na podłokietniku jej fotela. Ruda pogrążona była w lekturze i zdawała się nie zwracać jakiejkolwiek uwagi na Rogacza.

Po chwili od strony męskich sypialni nadszedł Louis. Skinął mi głową na powitanie i stanął w pewnej odległości po przeciwnej stronie balustrady. Dyskretnie zlustrowałem go wzrokiem. Koszula oraz nieumiejętnie zawiązany krawat mogły świadczyć o tym, że blondyn również wybierał się dziś na randkę. Przez głowę przeszła mi myśl, że być może nawet wiem z kim i wcale nie jestem z tego powodu zadowolony. Szybko się jej pozbyłem.

Skupiłem myśli na tym, co miało się wydarzyć dzisiejszego wieczoru. Zamierzałem zabrać Sam w jakieś przyjemne miejsce i powiedzieć jak najdelikatniej, ale stanowczo oznajmić jej, że nasz czas się skończył. Każdy w Hogwarcie wiedział jakie podejście miałem do szkolnych sympatii, ale nikt nie miał prawa powiedzieć, że byłbym w stanie zerwać z dziewczyną w dwóch słowach, bądź upokorzyć ją w jakikolwiek sposób. Przypomniałem sobie formułkę, która utarła się w mojej pamięci dzięki miesiącom praktyki, a która dotyczyła wolności ducha, prawdziwych uczuć i niemożności życia jak ptak uwięziony w klatce, próbujący wyrwać się na wolność, Nie mam pojęcia dlaczego, ale takie teksty zawsze działały na dziewczyny, z którymi kończyłem znajomość. Zazwyczaj płoszyły się i nie miały już ochoty na mnie krzyczeć, bądź robić mi wyrzutów. Najczęściej odchodziły życząc mi odnalezienia tej właściwej życiowej drogi.

Gdybym tylko takowej szukał...

Kolejny raz tego dnia obrzuciłem Lewisa wzrokiem i pokiwałem z uznaniem głową. No przysięgam! Wystroił się jak szczur na otwarcie kanału. W tej chwili usłyszałem stukot obcasów u szczytu schodów. Uniosłem głowę. Poczułem jak mój puls przyspiesza a oddech staje się płytki.

Cholera jasna. Była piękna.

Jej sukienka falowała, a włosy lekko opadały na twarz gdy uważnie patrząc pod nogi schodziła ze schodów. Jej spojrzenie na chwilę padło na mnie a po moich plecach przeszedł nieokreślony dreszcz, przez co nie potrafiłem opanować kłębiących się w moich oczach emocji. Patrzyłem na nią i nie mogłem uwierzyć. Zawsze wiedziałem, że ma ładną figurę, ale ona sama nigdy się z tym nie obchodziła. Albo to ja nie zwracałem na to uwagi... Aż do teraz. I wtedy zrozumiałem, że to nie na nią czekałem. W miejscu gdzie powinno się znajdować to co inni nazywają sercem poczułem dziwny ucisk. Poczucie winy.

Wtedy podeszła do mnie Samantha. Moje wyrzuty sumienia zwiększyły się gdy ucałowała mój policzek na przywitanie. Rozpoczęła rozmowę z bratem i nie była zbyt zadowolona gdy zorientowała się, że to właśnie Destiny jest jego towarzyszką dzisiejszego wieczoru. Będąc szczerym, ja również nie skakałem ze szczęścia.

Pomimo piorunów ciskanych z oczu blondynki, gryfonka zeszła po schodach z dumnym uśmiechem i przywitała się z czekającym na nią chłopakiem, po czym oboje udali się w stronę wyjścia. Nie potrafiłem powstrzymać burzy sprzecznych emocji, która wybuchła w moim wnętrzu.

Co ze mną do cholery?!

Poczułem lekkie uderzenie w bok.

-Idziemy?- spytała blondynka.

Kiwnąłem jej głową na znak zgody, po czym dalej lekko oszołomiony poprowadziłem ją w stronę drzwi.

***

Po około godzinie siedzieliśmy w Trzech Miotłach popijając kremowe piwo. Blondynka trajkotała cały czas nie dając mi dojść do słowa. Po kilkunastu minutach usłyszałem charakterystyczny dzwonek oznajmiający, że ktoś wszedł do środka. Dyskretnie spojrzałem w stronę wejścia i zobaczyłem Destiny wraz z bratem Sam. Weszli do środka rozmawiając i śmiejąc się do siebie.

-Syriusz słuchasz mnie?- westchnęła jasnowłosa.

-Nie- stwierdziłem obojętnie

Dziewczyna zaśmiał się pod nosem. Co z nią? Właśnie przyznałem, że od ponad 30 minut ją olewam a ona się śmieje.

-Posłuchaj- zacząłem delikatnie.

-Wiem co chcesz powiedzieć.- Weszła mi w słowo- Nie jestem głupia

Teraz to ja się zaśmiałem na co dziewczyna uniosła jedną brew.

-Wiem, że masz mnie za kolejną śliczną idiotkę.- Opuściła wzrok na swoje paznokcie- Nie zaprzeczam, że na taką właśnie się kreuję.

Nie mogłem zrozumieć do czego dziewczyna dąży.

-Czasami życie nie pozwala nam być takimi jakimi chcemy. Rozumiem cię. Nie mam ci niczego za złe. Wiedziałam, że kiedyś w końcu mnie zostawisz. Właściwie nie liczyłam na nic szczególnego.

-Sam ja...- znów próbowałem się wtrącić

- Po prostu- Znów mi przerwała.- Gdy wtedy już pierwszego dnia zobaczyłam ciebie i twoich przyjaciół... Wiesz, zawsze marzyłam, żeby mieć kogoś takiego. Zauważyłam jak ten w okularach patrzy na waszą rudą przyjaciółkę, więc nawet nie podchodziłam a Remus i Peter... cóż bądźmy szczerzy.

Uniosłem jeden kącik ust.

-Dlatego podeszłam do ciebie. Ale okej. Rozumiem cię.

Dziewczyna podniosła się z krzesła i zaczęła ubierać swój płaszcz. Gdy już była gotowa do wyjścia jeszcze raz spojrzała na mnie.

-Do zobaczenia na zajęciach Syriuszu.

Odwróciła się z zamiarem wyjścia

-Sam.- Zawołałem ją jeszcze. Dziewczyna popatrzyła na mnie przez ramię.- Znajdziesz prawdziwych przyjaciół. Tylko... Bądź bardziej taka jak teraz... Prędzej ci się to uda.- Mrugnąłem do niej

-Przyzwyczaiłam się już do bycia wredną suką.- Uśmiechnęła się do mnie z pewnym błyskiem w oku i nie oglądając się już za siebie wyszła na zaludnione ulice.

***********************************************

UWAGA!!!

Kolejny poprawiony rozdział. Od razu uprzedzam, że zmieniłam treść i kolejny rozdział może w tym wypadku nie mieć żadnego sensu. Dlatego prosiłabym abyście poczekali z lekturą kolejnych rozdziałów dopóki ich nie poprawię. Jeśli wszystko pójdzie według moich planów, kolejna poprawiona część powinna się pojawić jeszcze w tym tygodniu 07.02- 13.02.2021r. Proszę was o cierpliwość.

Izabela xx

Quatuor elementis - Destiny PotterWhere stories live. Discover now