5.

2.7K 337 32
                                    

Odpisał mu tylko "ok", ale Hobi nie był zły. Przecież to on odwołał spotkanie i to w ostatniej chwili. Od tamtej pory się nie odzywał i on sam nie miał takiego zamiaru. Był pewien, że to już koniec tej bardzo krótkiej znajomości.

Nadal był zły na matkę. Nie chciał jeść z nią wspólnych posiłków i nawet nie przyszedł wieczorem do salonu, by jak co dzień obejrzeć z nią odcinek ulubionego serialu. Wiedział, że nie ma co liczyć na przeprosiny, ale też wcale nie czekał. Pewnie liczyła na to, że konflikt rozejdzie się po kościach i nie będzie musiała tłumaczyć mu po raz wtóry swoich powodów.

Wstał dzisiaj wcześniej niż zwykle. Chciał sam zjeść śniadanie zanim mama się obudzi i wymknąć się do szkoły. Pewnie chciałaby go odwozić, bo padał deszcz. Zjadł szybkie płatki z mlekiem, zarzucił ortalionową kurtkę i wyjął ze stojaka jeden z wielu parasoli. Matka z umiłowaniem kolekcjonowała parasolki o różnych kolorach i wzorach. Tym razem wybrał bordową w białe skowronki. Kupili ją razem na festiwalu filmów niemych, ponieważ rozgrywał się on pod gołym niebem, a w pewnym momencie zaczęło okropnie siąpić zimnymi kroplami.

Pod budynkiem szkoły był pół godziny później. Lubił spacerować w czasie deszczu. Nawet nie wsiadł dzisiaj do autobusu. Obserwował spod parasola jak ludzie rozchlapują kałuże kolorowymi gumowcami i wyobraźnią tworzył dźwięk rozbryzgiwanej wody, z pewnością dużo głośniejszy niż w rzeczywistości. Był bardzo przyjemny, na tyle, że uśmiechał się pod nosem.

To nie tak, że nic nie słyszał. Wszystko zależało od jego humoru. Gdy był zdołowany, smutny, przygaszony, obojętny - wtedy panowała cisza. Nie miał siły i ochoty, by wypełniać ją dźwiękami utkanymi z niczego. Kiedy miał dobry humor, był wśród przyjaciół, dostawał kopa energii po zielonej herbacie z guaraną, albo oglądał tańczących lub rozmawiających żywo ludzi, jego głowę wypełniały przeróżne wyfantazjowane nuty, głosy, onomatopeje, tony. Najbardziej charakterystyczny i niezmiennie ten sam dźwięk towarzyszył mu w okresie złości - pisk, bardziej lub mniej przeraźliwy, ani trochę nieprawdziwy, ale napędzający jego złość i drażniący zmysły.

Dotarł pod budynek szkoły w przemoczonych butach, ale ze spokojną głową. Pomyślał nawet, że spróbuje porozmawiać z mamą po powrocie do domu. Może jakoś się dogadają odnośnie wieczornych wyjść. Może zmniejszy rygor, jaki na niego nałożyła, jeśli wytłumaczy jak bardzo mu zależy i jest to dla niego jakaś szansa. Z taką myślą wszedł do szkoły. Pierwszą miał matematykę.

Oczywiście chodził do szkoły tylko dla osób niesłyszących, normalna placówka była dla niego nieosiągalna. Ale lubił swoją szkołę, otaczał się takimi ludźmi jak on. Tworzyli małą społeczność, której czuł się częścią. Uwielbiał swojego nauczyciela matematyki - Kim Namjoon, który miał dar nauczania, ale przede wszystkim był książkową definicją słów "stworzony do nauczania", nie tylko matematyki, ale i życia.

Byli w połowie lekcji, gdy jego telefon zawibrował w kieszeni. Nie zareagował za pierwszym razem, uznał, że co by to nie było - poczeka. Dostał drugą wiadomość i jednak postanowił ją odczytać. To mogła być mama.

Yoongi: masz teraz czas?

Yoongi: możemy porozmawiać?

Hoseok: mam lekcje

Nie odpisał jakiś czas, choć Hoseok co chwilę włączał telefon, by sprawdzić. Dygnął ze strachu, gdy ktoś stanął nad jego ławką.

- Hobi, skup się na przykładach i schowaj telefon - pokazał mu Namjoon.

Zaczynał się trochę denerwować. Po co Yoongi chciał z nim rozmawiać? Nie spodziewał się, że w ogóle jeszcze napisze, a tym bardziej z jakimikolwiek prośbami. Do końca lekcji zostało jeszcze sporo czasu, a on nie potrafił skupić się na niczym co reszta uczniów robiła na tablicy. Zapisywał cyfry całkowicie bez zrozumienia. Zaplótł razem dłonie, i nogi, żeby nie skupiać się tak na dygotaniu kolanami i przebieraniu palcami. Zgłosił się i zapytał czy może wyjść do toalety, nie zapominając o telefonie wyciągniętym z plecaka.

Hoseok: Coś się stało?

Czekał na odpowiedź. Czekał i czekał, ale nie mógł tyle czasu siedzieć w toalecie, pewnie będą się zastanawiać co z nim i czy aby nic mu się nie stało.

Nie dostał odzewu, po prostu wrócił do klasy. Nie zauważył jak Namjoon przygląda się, gdy chował telefon i wracał do nerwowego zapisywania liczb.

- Wszystko w porządku? - Zapytał po dzwonku. Hobi chciał jak najszybciej opuścić klasę.

- Tak, w porządku - Pokazał szybko i niewyraźnie.

- Przecież widzę, coś z mamą?

- Trochę się spieszę, zaraz mam biologię. Ale naprawdę wszystko w porządku.

Wiedział, że Namjoon tego nie kupi, ale przecież nic się nie działo. Po prostu brak odzewu i nagła potrzeba rozmowy go zdziwiła i zaniepokoiła. Jin zawsze tak zaczynał rozmowę, jeśli miał jakiś problem. Sam nie wiedział, dlaczego kłopoty Yoongiego tak bardzo go przejęły. Przecież w ogóle nie znał tego chłopaka, nawet nie umiał wyobrazić sobie jego głosu, co nigdy mu się nie zdarzało. Może własnie dlatego ciągle miał nadzieję, że mimo wszystko znowu się zobaczą i będzie mógł ponownie spróbować wyobrazić sobie ton jego głosu. Poprosi go, by coś powiedział. Bardziej wczuje się w jego ruchy, twarz, mimikę i na pewno mu się uda. Yoongi nie mógł być tak trudny do rozszyfrowania.

Z taką myślą pożegnał się z Namjoonem i wybiegł z klasy, by zobaczyć wiadomość, którą poczuł w kieszeni spodni.

Yoongi: po prostu jesteś jedyną osobą, która mnie rozumie

Cicho, na paluszkach| SopeWhere stories live. Discover now