Królewscy kontra Raimon

2.4K 134 63
                                    

Pomimo wątpliwości postanowiłam przyjść na mecz towarzyski Królewskich z Raimonem, ale nie mam zamiaru się pokazywać.

Właśnie stałam na miejscu i obserwowałam uczniów gimnazjum Raimona, którzy powoli zbierali się nad boiskiem. Ja stałam nieco wyżej na małej górce za drzewem. Kaptur peleryny Jude'a zasłaniał moją twarz, a czerwony materiał powiewał na lekkim wietrze. Już po paru minutach przyjechał opancerzony powóz. Zdziwiłam się na ten widok, a tym bardziej na mgłę, która zaczęła unosić się przy nim. Jacyś faceci z piłkami pod nogami wyszli i stanęli przy wyjściu z powozu. Gdy rozsunął się czerwony dywan wyszli Królewscy z Jude'm na czele. Rozejrzeli się po otoczeniu, a na twarz kapitana wkradł się ten arogancki uśmiech, którym gościł mnie już pierwszego dnia w mojej nowej szkole. Na samo wspomnienie podniosłam kąciki ust do góry.

Dopiero teraz w oko wpadła mi drużyna Raimona, a szczególnie jeden z zawodników - Mark Evans. Podszedł do niego Sharp i wymienili dosłownie parę słów. Stałam zbyt daleko, aby usłyszeć o czym rozmawiają. Jude wrócił do drużyny, a ci zaczęli rozgrzewkę. Było widać, że na gospodarzach ich ćwiczenia wywarły duże wrażenie. Za pierwszym razem też byłam zszokowana, trzeba przyznać, że Królewscy czasami naprawdę zaskakują i wiedzą jak się popisać. Minęło tylko parę minut, a Jude wziął zamach i kopnął piłkę w stronę Evansa. Nie ukrywam, że mnie to zdziwiło, ale ten szybko wystawił przed siebie dłonie sprawnie zatrzymując pocisk. Sharp jedynie podszedł do niego i zaczęli rozmawiać. Obie drużyny stanęły naprzeciw siebie jednak jeden z zawodników od Marka po prostu uciekł. Śmiech gości rozniósł się po boisku. Sama też cicho się zaśmiałam i nie oczekiwanie przez myśl przeszło mi ,,Żałosne". Szybko odgoniłam tą myśl i skupiłam się na jakiejś dziewczynie, która pobiegła do Raimona z chłopakiem. Po kolejnej rozmowie Raimon odeszli szybko w stronę szkoły.

Spojrzałam na Królewskich. Żaden z nich nie patrzył w moją stronę co było mi nawet na rękę. Nie chciałam, aby dowiedzieli się, że tu byłam. Zaczęłyby się pytania, a Dark mógłby zacząć snuć jakieś teorie. Przed przyjściem gospodarzy zdążyłam zauważyć jakiegoś chłopaka przy boisku pod drzewem. Ujrzałam jedynie kawałek białych włosów postawionych do góry.

Raimon ustawili się na boisku naprzeciw Królewskich. Gdy miał być rzut monetą, aby zdecydować kto zaczyna, Jude machnął na to ręką. Evans skołowany odszedł na pozycję bramkarza, a gdy wszyscy się ustawili Raimon rozpoczął grę. Podawali do siebie jakby się znali całe życie. Grali płynnie i bardzo dobrze. A słyszałam, że jednak ta drużyna jest słaba. Mimo tych opinii teraz wyparła na mnie duże wrażenie. Jude na pewno też nie zostawi tego bez komentarza. Zbliżyli się do Joe'go, który był na bramce i chłopak z różowymi włosami uderzył nogą w piłkę. Joseph sprawnie obronił bramkę i podał do Jude'a. Pewny siebie Sharp kopnął do Daniela, który z tego kawałku plastiku wypełnionego powietrzem stworzył żywą kulę armatnią. Piłka leciała tak szybko, że ledwo zdążyłam za nią podążać wzrokiem. Byłam pewna, że Mark stojący na bramce, użyje jakiejś techniki, ale byłam w błędzie. On po prostu wpadł do bramki razem z nią.

✴✴✴

Zaczęła się druga połowa. Czekałam na jakiś ciekawy rozwój akcji jednak kompletnie nic ciekawego się nie działo. Patrzyłam jak Królewscy podają sobie piłkę, która w pewnym momencie trafiła pod nogi Jude'a. Ten powiedział coś cicho i podał do przodu. Trójka chłopaków zaczęła robić Zabójczą Formację co specjalnie mnie nie zdziwiło. Inaczej było w przypadku Marka, który oberwał prosto w twarz. Przejechałam palcami po nasadzie nosa i starałam się nie myśleć o bólu, który teraz czuł Evans. Podziwiam go, bo był jedynym członkiem ze swojej drużyny, który trzymał się na nogach. Jude zaczął coś krzyczeć, na jego twarzy widziałam zdenerwowanie. Zaledwie parę minut późnej Mark dostawał w twarz od prawie każdego zawodnika Akademii Królewskiej. Chciałam interweniować jednak coś mi nie pozwalało. Nie mogę od tak wkroczyć na boisko, ani tym bardziej użyć Rajskiego Czasu - Królewscy dowiedzieliby się, że to ja. Jedyne co teraz mogłam robić to czekać na cud. Nagle przed Marka wybiegł jakiś chłopak. Charakteryzowały go niebieskie włosy spięte w kitkę. Szybko wpadł do bramki przez uderzenie piłką, a zaraz obok niego pojawił się Mark i ściągnął go pola ataku. Evans dostał jeszcze raz w twarz, a na tablicy pojawił się wynik 19:0 oczywiście dla Akademii Królewskiej. Jeden z graczy po prostu wstał i uciekł ściągając bluzkę i wyrzucając ją pod nogi chłopaka spod drzewa. Ten na moich oczach wziął ją i odszedł do szatni, aby po chwili wrócić na boisku przebrany w strój Raimona. Podbiegł do niego sędzia i jeszcze jeden mężczyzna. Jude po raz kolejny machnął ręką pokazując, że jest mu obojętne. Mark wstał dzięki nowemu zawodnikowi, a zaraz po nim cała drużyna powstała. Gdy Evans jeszcze był zawieszony na ramionach chłopaka ten z białymi włosami na mnie spojrzał. Mogę się założyć, że patrzył prosto w moje oczy, które były odsłonięte. Teraz szybko go rozpoznałam.

Axel Blaze...

To przecież o nim mówili Królewscy. Na niego właśnie czekają. Faktycznie jest z niego dobry napastnik, ale zobaczymy czy nie stracił formy po rocznej przerwie. Gdy mecz się wznowił Akademia wykonała Zabójczą Formację, a Blaze... on uciekł spod bramki, ale do przodu. Mogę się złożyć, że wszystkich ten ruch zdezorientował. Spojrzałam na Marka, nad którym teraz była wielka złota dłoń zatrzymująca piłkę. Efekt był naprawdę niezły, szczególnie, że po raz pierwszy widzę coś takiego na oczy! Evans obronił i wyrzucił piłkę do Axela, który wykonał jakąś technikę i... i strzelił gola?! Josephowi po prostu nie udało się obronić, trudno było mi w to uwierzyć. Ale mimo to na twarzach Królewskich gościł uśmiech i zeszli z boiska. Czyżby oddali mecz walkowerem?

Gdy na boisku został sama drużyna Raimona, która cieszyła się z wygranej, paru członków spojrzało w moją stronę. Pomyślałam, że nie będę się już ukrywać i zaczęłam do nich iść. Po pokonaniu dystansu jaki nas dzielił teraz wszyscy na mnie patrzyli.

- Gratuluję Mark - powiedziałam ściągając kaptur i wystawiając dłoń w jego stronę. - Wygraliście z Akademią Królewską.

- Yuzuki? - zapytał cicho na co ja skinęłam głową. - Dziękuję... - uścisnął moją dłoń.

- Kim jesteś? - zapytał ten chłopak, który obronił Marka przed piłką i dostał w twarz.

- Yuzuki Asai - powiedziałam w jego stronę. - Jeśli mam być całkowicie szczera to chodzę do Akademii Królewskiej i należę do tamtej drużyny piłkarskiej - usłyszałam cichy pomruk członków Raimona.

- Czemu nie grałaś w tym meczu? - warknął chłopak w różowych włosach i ciemną karnacją.

- Bo nie chciałam. Nawet nie powinno mnie tu być.

- Dlaczego przyszłaś? - popatrzył na mnie Mark.

- Chciałam zobaczyć czy Akademia przegra - skłamałam.

- Zależy Ci na ich przegranej? - rzucił któryś z zawodników.

- Po części - powiedziałam. - Muszę już iść, gratuluję jeszcze raz, Mark - uśmiechnęłam się i zaczęłam odchodzić.

- Czekaj! Może z nami pograsz?! - usłyszałam krzyk Evansa. Machnęłam ręką i poszłam w stronę wyjścia z terytorium szkoły.

Od razu poszłam w stronę domu. Faktycznie trzeba było przejść jakiś kawałek, ale dla mnie to była pestka. Odkąd pamiętam lubiłam chodzić. Zawsze wolałam gdzieś pójść niż na przykład pojechać autem. Można powiedzieć, że był to mój plus, bo nawet chodzenie w brzydką pogodę nie jest mi straszne. Jedynie mama panikuje, że będzie mi zimno albo przemokną mi ubrania.

Szybko dotarłam do domu i poszłam do kuchni, aby zrobić sobie coś do zjedzenia. Nie ukrywam, że byłam głodna, a na ten cały mecz niczego sobie nie wzięłam. Moje przygotowania przerwał dźwięk powiadomienia z telefonu. Spojrzałam na ekran, na którym widniała wiadomość.

Od: Nieznany
I jak mecz się podobał?

Przełknęłam ślinę i pierwsza osoba, która przyszła mi w tym momencie na myśl to Ray Dark. Chyba tylko on jest w stanie robić takie rzeczy.

Zostań moim królem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz