Rozdział 4

8.6K 387 142
                                    

Świtokliki bardzo przypominały teleportację. Za jednym małym wyjątkiem. Hadrian z aportacją był zapoznany od podszewki a z świstoklikami takiej możliwości jeszcze nie miał. Kiedy więc po lądowaniu potknął się o własne nogi upadając nie był tak mocno zaskoczony jak inni ludzie, którzy pierwszy raz próbowali świstoklików.

Po tym jak wstał i pozbierał swoje rzeczy Hadrian podniósł głowę by zobaczyć przed sobą okazały dwór.

Hadriana otaczał duży las. Przed nim jednak znajdował się ogród z czarną bramą i ogrodzeniem otaczającym cały dwór. Ogród, który w zamierzeniu miał być piękny był porośnięty chwastami które dzielnie wpinały się na ogrodzenie i bramę oplatając je. Dwór z tej odległości miał około pięć pięter oraz coś jakby podwórko.

Gdy Hadrian przeszedł przez bramę poczuł, jak bariery przesunęły się wokół niego przypasowując się do jego magicznej sygnatury. Nie było to przyjemne uczucie, lecz po zakończeniu procesu poczuł się związany z domem.

Gdy wszedł on do wnętrza domu na raz poczuł cztery głośne trzaski i przed oczami kruczoczarnego pojawiły się cztery skrzaty domowe.

- Witamy w domu młody Mistrzu Black! - powiedziały zgodnie niektóre chyba bardziej entuzjastycznie niż inne.

- Ja jestem Millie. Czyszczę rzeczy mistrza oraz utrzymuje porządek całym domu - powiedziała skrzatka ubrana w czerwona małą szatę.

- Ja jestem Szabla. Jestem skrzatem odpowiedzialnym za kuchnię - przedstawił się skrzat stojący obok Millki ubrany w tak samo ładną zieloną szatę.

- Jestem Fargot. Jestem odpowiedzialny za zwierzęta i ogród - odezwał się kolejny ubrany w niebieską szatę z narzędziami ogrodniczymi w kieszonce.

Ostatni był głowa wszystkich skrzatów i oczywiście miał najpoważniejszą funkcję.

- Jestem Zolton i jestem naczelnym skrzatem. Będę również osobistym skrzatem mistrza oraz będę nadzorował wszelkie prace innych elfów. Gdy mnie zawołasz to ja bez żadnych problemów postaram ci służyć najlepiej jak to możliwe - Zolton przemówił głębokim głosem przy okazji się kłaniając. Nosił on czarny płaszcz i wyglądał zupełnie inaczej niż reszta skrzatów. Zdaniem Hadriana był bardziej ludzki. Był tylko niski z spiczastymi uszami. Mówił jasno i elegancko. Było to oczywiste, że był bardzo wykształcony.

- Dziękuję. Na początku chciałbym się dowiedzieć jaki był powód tego, że pod moją nieobecność dwór nie był utrzymany w czystości - zapytał Hadrian Zoltona.

- Elfy są magicznie przywiązane do swojego mistrza co daje im możliwość przyjścia na wezwanie a także wykonywanie codziennych zadań. Ponieważ nie mieliśmy mistrza przez pewien czas byliśmy w głębokim śnie. To twoja magia nas obudziła. Gdybyśmy zostali uwolnieni umarlibyśmy już po kilku dniach ze względu ze nasza magia pochodzi od magii naszego mistrza - wyjaśnił Zolton. Hadrian skinąwszy głowa zwrócił się tym razem do wszystkich skrzatów.

- Wyczyśćcie cały dwór i przygotujcie główną sypialnię. Zajmijcie się również ogrodem i sprawcie, aby wyglądał jak nowy. Zaopiekujcie się również wszystkimi zwierzętami na terenie. Zolton możesz zabrać te rzeczy do głównej sypialni i ułożyć na łóżku. Zajmę się nimi, gdy wrócę - rozkazał, aby już chwilę później świstoklikiem wrócić do Dziurawego Kotła i wraz z Draką udać się po swoją różdżkę.

~•~•~•~•~

Po wejściu do sklepu poczuł silną magię, która była mroczna i potężna. Zaria wyszedł z zaplecza trzymając małe pudełko w rękach. Gdy kruczowłosy podszedł do lady zabrał z rąk Zarii pudełko ostrożnie je otwierając.

Hadrian Salazar RiddleNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ