17.

1.3K 70 50
                                    

Czekoladowe, roztrzepane włosy, sterczące w każdą stronę i tego samego koloru błyszczące oczy. Gładka, jasna skóra bez żadnych blizn i malujący się na twarzy biały uśmiech. Brązowa bluza z paskami na rękawach i stare dresy.

Kimkolwiek jestem, muszę mieć wspaniałe życie.

Podobno dzisiaj mają przyjść wyniki badań DNA, żeby ustalić moją tożsamość, bo ja nadal nic nie pamiętam. Przez ten czas pozostawałem w klinice. Głównie na badania i kontrolowanie mnie, ponieważ mimo iż minął tydzień, to moje ciało nie wróciło jeszcze do normy. Miałem właśnie gimnastykę, która właśnie do tego dążyła. Zacząłem rozciągać ręce, z którymi miałem największy problem, bo czasami rzeczy po prostu leciały mi z rąk. Nagle poczułem mrowienie w ręce, a po chwili pojawiły się dziwne skórcze mięśni, przez co moje palce co chwila drgały i układały się w dłoń szponiastą. Złapałem ją i mocno ścisnąłem, z nadzieją, że to pomoże. Niestety to samo stało się z moją drugą ręką. Patrzyłem na nie przerażony, dopóki dreszcze nie objęły całego mojego ciała. Straciłem czucie w nogach, przez co upadłem i zupełnie nie rozumiałem co się dzieje.

***

Siedziałem na łóżku, w którym leżałem podczas śpiączki. Miałem spuszczoną głowę i próbowałem przetrawić to, co przed chwilą usłyszałem.

- To niemożliwe. - powiedziałem cicho, chowając twarz w dłoniach.

- Sorry dzieciaku, ale takie są wyniki. Wyglądasz tak samo, podobny wzrost, zespół Tourette, CIP...

W skrócie, kiedy pani doktor dała mi leki, wiedziałem pewien czas z nią w mojej sali. Jakiś czas później weszli policjanci z wynikami badań DNA, w których wyszło, że nazywam się Tobias Rogers i...
Nawet o tym myśleć nie mogę.

- Na koncie ma 25 udowodnionych morderstw i 15 prawdopodobnych. W tym zabił swojego ojca, a matkę spalił. Nie może tutaj przebywać. - powiedział drugi policjant, wyciągając kajdanki.

Spojrzałem na połyskujący metal z przerażeniem i impulsywnie odskoczyłem pod ścianę.

- Młody, nie stawiaj oporu, to może wyjdziesz jeszcze z więzienia. - mruknął pierwszy policjant.

Przęłknąłem z trudem i osunąłem się po ścianie, zwijając w kulkę. Usłyszałem zbliżające się kroki, a po chwili ktoś szarpnął mnie do góry z niechcianym "wstawaj".

Poczułem zimno kajdanek na nadgarstkach, kiedy jeden z moich mięśni skórczył się, powodując tik. Zamknąłem oczy, wypuszczając pojedyńczą łzę.

Rozejrzałem się po korytarzu, patrząc na twarze z którymi gadałem wiele razy. Lekarze, pacjęci i inni pracownicy kliniki patrzyli na mnie w szoku i strachu. Nie chciałem, żeby tak na mnie patrzyli. Nie chciałem, żeby patrzyli na mnie jak na potwora... którym jestem.

- Nie możecie go zabrać! - usłyszałem głos pani doktor. - On... Nie zakończył terapii!

- W więziennym szpitalu się nim odpowiednio zajmą. - powiedział chłodno jeden z policjantów.

Pociągnąłem nosem, chodź nie wiem dlaczego płakałem. Przecież to, co robiłem było najokrutniejszą rzeczą, jaką możnaby było zrobić...

***

Było ciemno. Nie wiem jak i kiedy znalazłem się... Tutaj. Pamiętam tylko, że jechałem do więzienia w radiowozie, a dalej... Pustka. Leżałem na czymś o dziwo miękkim. Rozejrzałem się, rozumiejąc, że jest to jakiś pokój. Widziałem tylko zarysy przedmiotów. Z prawej strony zobaczyłem świecące na czerwono liczby zegara cyfrowego, wskazujące godzinę 3 w nocy. Mimo wszystko czułem się okropnie zmęczony, ale to, że nie wiem gdzie jestem nie dawało mi spokoju. Nie mógłbym teraz zasnąć. Powoli wygramoliłem się z łóżka i udałem się do drzwi, wyglądając przez nie. Przejście prowadziło do bodajże salonu, w którym było zapalone światło. Usłyszałem cichy śpiew, prowadzący z głębi domu. Powoli ruszyłem w jego stronę, stawiając ostrożnie kroki. Znalazłem się w kuchni, w której stała dziewczyna.

- Um... Przepraszam...? Co to za...

- Oh, skarbie już się obudziłeś? - zapytała, mieszając coś.

- Skarbie?

Odwróciła się w moją stronę i zobaczyłem, że ma w oczodole zegarek i wyszyty uśmiech. Nie powiem że mnie to nie przestraszyło, ale ten widok wydał mi się zaskakująco znajomy.

- Jestem twoją dziewczyną, nie pamiętasz? - zmarszczyła czoło.

Pokręciłem głową na nie.

- Oh, mój biedulek. - odłożyła miskę i podeszła do mnie, kładąc mi dłonie na policzkach. - Musiałeś się uderzyć w głowę, że straciłeś pamięć. - stwierdziła, przyglądając się mi. - Chodź, postaram się coś ci przypomnieć. - chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę salonu. Podeszła do półek i wyciągnęła spory segregator,  po czym usiadła obok mnie na kanapie. - Tutaj są nasze zdjęcia. - zaczęła mi je pokazywać i opowiadać o nas, a kiedy pytała, czy sobie coś przypomniałem, kręciłem głową na nie.

- Jak się tu znalazłem? - zapytałem po chwili.

- Odbiłam cię z rąk klawiszy. - wzruszyła ramionami. Popatrzyłem na nią zaskoczony, bo z pewnością taka drobna dziewczyna nie poradziłby sobie z dwoma, napakowanymi facetami.

- Sama?

Po moim zdaniu wybuchnęła śmiechem.

- A czy to nie oczywiste? - zapytała głupio.

Pogubiłem się...


Moja Księżniczka | JeffxToby ‹Yaoi›Where stories live. Discover now