11.

2.9K 123 150
                                    

Kke, sisterce przestało odpierdalać.

Czarnowłosy rzucił się na łóżko w swoim pokoju, chowając twarz w dłoniach.

- Jak ty z nim wytrzymujesz na misjach?

- Jakoś się udaje. - chłopak usiadł obok niego i pocałował w czoło, co wywołało uśmiech u drugiego. - Nie przejmuj się nim. - pogłaskał go po głowie.

- Wiesz co? - zapytał, patrząc mu w oczy.

- Hm?

Czarnowłosy podparł się na łokciach, zbliżając do twarzy bruneta.

- Kocham cię. - uśmiechnął się, łącząc ich usta w czułym pocałunku.

Niższy od razu ozwzajemił pocałunek, przytulając się do swojego chłopaka i mrużąc oczy.

- Ja ciebie też. - wymruczał między pocałunkami.

Uśmiechnięty wplótł swoje palce we włosy bruneta, siadając mu okrakiem na kolanach. Nie chcieli przerywać tej pięknej chwili, w której liczyli się tylko oni. Jednak zawsze coś im takie chwile psuje.

- Hej, Jeff może się... - Liu urwał w połowie zdania, widząc swojego brata.

On jako jedyny nie wiedział o orientacji swojego brata, ani nawet o jego związku. Zazwyczaj do rezy przyjeżdżał na tydzień, max dwa i wyjeżdżał. Czarnowłosy słysząc brata odskoczył od zdezoriętowanego chłopaka, a na jego białej skórze zawitał soczysty rumieniec.

- J-jeff? - ocknął się po chwili Liu, a czarnowłosy na niego spojrzał. - Błagam, powiedz mi, że nie jesteś ped... Gejem. - ostatnie słowa powiedział ze wstrętem w głosie.

Chłopak spuścił głowę, przygryzając wargę, na co niższy go objął, głaszcząc po głowie. Wiedział jak bardzo zestresowany jest jego chłopak, jednak nie wiedział jak mu pomóc. Wyższy po chwili schował się w jego ramionach, zerkając niepewnie na brata, który ewidentnie wkurzony opuścił pokój, trzaskając drzwiami. Toby mocniej go przytulił, głaszcząc po plecach.

- W końcu musiał się dowiedzieć... - szepnął brunet.

- A-ale ty nie rozumiesz. On miał o tym w ogóle nie wiedzieć! - słychać było łamanie się jego głosu.

- Dlaczego? - spojrzał na niego zaskoczony brązowooki.

- Bo on jest homofobem. - powiedział cicho, patrząc na swoje palce. - Kiedyś powiedział, że jak okażę się gejem, to osobiście mnie wykastruje. - westchnął.

- Pomogę ci z nim. - wzruszył ramionami brunet.

- Ale ja boję się o ciebie. - spojrzał mu w oczy. - On jest zdolny do wszystkiego.

- Dam sobie radę. - uśmiechnął się ciepło. - W końcu Slender nie brałby na proxy nieudolniaka. - zaśmiał sięcicho, co wywołało uśmiech u czarnowłosego.

Wyższy wtulił się w niższego, na co ten pocałował go w czoło.

Tymczasem wkurzony chłopak poszedł do lasu i strzelał w dosłownie wszystko, co się ruszało. Przestał, kiedy skończył mu się magazynek, a nie miał drugiego przy sobie. Rzucił mocno pistoletem o ziemię, który się od niej odbił i wylądował metr od miejsca uderzenia. Wrzasnął na prawie cały las, aż ptaki odleciały z drzew. Dźwięk jednak nie doszedł do rezy. Jego oddech był przyśpieszony i głęboki. Nie mógł uwierzyć, że jego rodzony brat jest kimś, kogo nawet - według niego - nie ma prawa istnieć.

- Można już wyjść, czy jeszcze masz coś w kieszeniach? - zapytał bezoki, wychylając się zza drzewa.

- Wiedziałeś o tym? - zapytał przez zaciśnięte zęby. - O Jeff'ie i... Toby'm?

- Już od dawna. - podszedł do niego powoli i położył mu dłoń na ramieniu. Szatyn zacisnął pięści. - Liu, nie psuj im tego...

- Ale to nie jest normalne! - spojrzał na niego.

- A co w naszym życiu jest normalne? - zaśmiał się cicho bezoki.

Szatyn wypuścił sfrustrowany powietrze z płuc. Na samą myśl zbierało mu się na wymioty. Sam jednak jeszcze nie wiedział, że pod tym względem jest taki jak jego brat.

- Co robimy? - zapytał Jeff, zerkając na swojego chłopaka, który podziwiał jego kolekcję noży.

- Nie mam pojęcia. - wzruszył ramionami.

Czarnowłosy podszedł do bruneta, wtulajac się w jego plecy i chowając głowę w zacięciu jego szyji. Niższy splótł ich palce, dalej oglądając kolekcję.

- Chodź spać. - wymruczał wyższy.

- Nie chce mi się... - Toby wystawił język i spojrzał na Jeff'a. - A tobie?

- Troszeczkę. - oparł się podbródkiem o jego ramię. - Podoba się? - brunet pokiwał lekko głową, wracając wzrokiem do noży. Czarnowłosy się uśmiechnął i pocałował go w skroń.

Spojrzał na zakryty bluzą obojczyk chłopaka. Ciągle się zastanawiał, dlaczego Toby nawet nie pozwala mu go dotknąć. Nie chciał być natrętny, ale ciekawość wygrała.

- Możesz mi w końcu powiedzieć o co chodzi z tymi obojczykami? - skierował wzrok na jego twarz.

- Mówiłem, że i tak się kiedyś dowiesz. - przewrócił oczami.

- Ale jestem ciekawski. Proszę, Toby... Mi nie powiesz? - zrobił słodkie oczka.

Brunet westchnął i popatrzył na noże przed sobą.

- A do czego ci to? - jego ton głosu zmienił się na lekko zaniepokojony.

- Bo jak coś to będę wiedział, żeby omijać ten obszar. - cały czas na niego patrzył. Ton głosu chłopaka zaskoczył go. Chłopak milczał, prosząc w głowie, żeby przestał go o to pytać, jednak na marne. - To sam się dowiem.

Jeff rozpiął trochę bluzę bruneta, który stał jak wryty. Spojrzał kątem oka na czarnowłosego, który odkrywał jego prawy obojczyk, po czym szybko odwrócił wzrok, rumieniąc się.

- J-jeff...? - zająknął się, po czym poczuł delikatne pocałunki na skórze.

Brunet zamknął oczy, uchylając usta i bardziej się zarumienił. Jeff obserwował uważnie reakcję swojego chłopaka, jednak jego twarz zakrywały kosmyki włosów, co niezbyt mu pomagało. Podczas gdy pocałunki wyższego stały się pewniejsze i namiętniejsze, niższy chłopak gryzł jak najmocniej mógł wargę, z której soczyście płynęła krew. Sapał cichutko, skupiając się na pieszczocie i by nogi nie odmówiły mu posłuszeństwa. Nigdy nie czuł się tak wspaniale. Brunet ścisnął mocniej dłoń czarnowłosego, cicho jęcząc. Wyższy zmarszczył lekko czoło i na chwilę przestał, na co niższy westchnął cicho, rozluźniając ścisk.

- Wszystko w porządku? - zapytał cicho, a Toby pokiwał lekko głową, oblizując suche usta i rozmazując stróżkę krwi.

Niebieskooki po chwili wrócił do czynności, nie zdając sobie sprawy ile rozkoszy sprawiał brązowookiemu który zaczął coraz głośniej pojękiwać. Słysząc to, Jeff zaczął robić mu malinkę, powodując przeciągły jęk u chłopaka. Serce biło mu jak szalone, a oddech był nieregularny. Toby chwycił głowę swojego chłopaka, wplątując palce w jego włosy i obrócił się do niego przodem, dociskając lekko jego głowę. Czuł się jak w przysłowiowym siódmym niebie, gdy chłopak zaczął rysować językiem wzorki na jego skórze.

- O mój Boże, Jeff! - wyjęczał, zaciskając dłonie na jego bluzie.

Chłopak ledwo co trzymał się na nogach, które były jak z waty. Z każdą sekundą ich podniecenie nawzajem rosło. Wyższy położył mu dłonie na pośladkach, na co niższy oplótł go nogami w pasie, kładąc mu dłonie na policzkach i przyciągnął go do namiętnego pocałunku.

Moja Księżniczka | JeffxToby ‹Yaoi›Where stories live. Discover now