Rozdział VIII Babski dzień

2.8K 128 2
                                    

Zaraz za bramą orozniły fiolki z eliksirem i ruszyły do punktu aportacyjnego.
Po chwili znalazły się w jednej z bocznych uliczek Londynu, tuż obok dużego centrum handlowego.
Zaczęły się sobie nawzajem przyglądać.
Hermiona miała zielone oczy, mocno kręcone włosy w kolorze ciemnego blondu z jaśniejszymi końcowkami, bardziej wydatne usta i prostu nos.
Zaś Rowena miała proste kasztanowe włosy do ramion, piwne oczy i okulary. Ustaliły, że posługiwać się będą imionami: Amber - Hermiona i Rebeca - Rowena.
Na Lisę Jordan prawie wpadły zaraz przy wejściu, więc bez problemu mogły za nią podążać.
Również dzięki temu, zaopatrzyły się  w nowe buty, jeansy, bluzki i sukienki, a także  bieliznę.
Póki co, wygladało na to, że  Lisa mówiła prawdę, o konieczności zakupów. One się  bawiły świetnie. Okazało się, że pomimo różnych gustów, potrafiły sobie doradzić, a nawet zdarzyło im się zapragnąć tej samej bluzki. Więc kupiły- Hermiona czarną w złote klucze wiolinowe, a Rowena białą w granatowe nutki.
Nie zapominały jednak o swoim zadaniu. Cały czas pilnowały, aby być w pobliżu młodszej Krukonki. Jednak nie działo się nic specjalnego. Do czasu, kiedy udała się do restauracji na obiad.
Oczywiście agentki Minerwy podążyły za nią.  Usiadły kilka stolików dalej, jednak na tyle blisko, by móc obserwować i ewentualnie słyszeć Lisę.
W pewnym momencie, do jej stolika podszedł młody mężczyzna o brązowych włosach i szarych oczach. Dziewczyna rzuciła mu się na szyję z taką energią, że jej złote loki zasypały im twarze. Potem usiedli naprzeciw siebie i trzymając się za ręce rozmawiali. Po opowieściach dziewczyny, co w szkole i zdaniu relacji z wydarzeń z życia obojga od ich ostatniego spotkania, rozmowa zeszła na tory, które bardzo zaciekawiły siedzące niedaleko nastolatki:
- Wiem, że jest Ci ciężko i że narażasz się pomagając mi. Zwlaszcza, jak się wyda, że to ty, możesz zginąć z rąk samego Voldemorta. - martwiła się blondynka, gładząc chłopaka po policzku.
- Jestem za słaby w uszach i za nisko w szeregach, żeby się mną zainteresował. Predzej da mnie, jako zabawkę, tej obłąkanej Lestrange. A wtedy moja śmierć będzie powolna i bardzo bolesna.
Hermiona lekko pisnęła i odwróciła się do nich plecami, żeby się nie zorientowali, że ich podsłuchuje. Oni, słysząc dziwny pisk, zniżyli swoje głosy do szeptu, dla pewności, że nikt ich nie słyszy.
Nie mogąc więcej usłyszeć, Rowena i Hermiona, postanowiły wracać do Hogwartu i czym prędzej przekazać McGonagall, to co usłyszały.

==============

- To moja wina, Minervo. - tłumaczyła Hermiona.
- Kiedy usłyszałam nazwisko Bellatrix, bezwiednie pisnęłam, a oni się zorientowali, że ktoś może ich podsłuchiwać i zaczęli szeptać. Dlatego nie uslyszalyśmy nic więcej.
- Spokojnie, moja droga. - Profesorka była zabiepokojona tym, co uslyszała, ale bie chciała dać po sobie tego poznać.
- Zaraz Rowena przyprowadzi pannę Jordan i wtedy przy pomocy Veritaserum, poznamy prawdę.

=================

Ku zaskoczeniu wszystkich trzech, Lisa Jordan gotowa była wyznać prawdę i bez eliksiru. Ale żeby nie było wątpliwości, co do szczerości jej słów, wypiła je dobrowolnie i z chęcią.
- Wiem, że niewielu Krukonów należy do Zakonu. Ja, choć nikt nigdy mi tego nie za proponował, bardzo bym chciała. Dlatego postanowiłam pomóc na własną rękę, nie będąc w szeregach Zakonu. - powiedziała blondynka, dumnie wypinając pierś.
- Ten mężczyzna, z którym mnie widzialyście, to Adam Smith. Jest mi przeznaczony i jest.... śmiercożercą.
- Skąd wiesz, że jest Ci przeznaczony? - zapytała zaciekawiona Hermiona.
- Moja babcia opowiadała mi, jak przeprowadzić rytuał przeznaczenia. Ona w ten sposób dowiedziała się, że jej przeznaczeniem jest mój dziadek. Nawet namówiła swoich rodziców na wakacje we Włoszech, aby móc go odnaleźć.  Moja mama nie chciała przeprowadzić tego rytuału i dlatego mój ojciec nie był tym i zostawił ją, gdymu powiedziała, że jest w ciąży.  - dziewczyna posmutniała i spusciła wzrok.
- Ja też przeprowadziłam ten rytuał. Na początku byłam w szoku. Nie chciałam, żeby  moim przeznaczonym był śmierciożerca. Ale kiedy go poznałam, pokochałam go za to kim jest i jaki jest, a nie za to co musi robić. - wszystkie były pod wrażeniem dojrzałości młodej kobiety.
- Za moją namową przekonuje innych śmierciożerców, tych najniższego szczebla, aby gdy dojdzie do wojny, albo nie pojawili się na polu bitwy, albo przeszli na naszą stronę. Nie robi tego bezpośrednio.  Wie co i komu może powiedzieć.  Wychodzi na to, że wśród śmierciożerców krążą plotki, że Voldemort chce ich użyć jako mięsa armatniego, że ich uważa za głupców, którymi się wysługuje, że nigdy nie spełni danych im obietnic. Że nawet jeśli wygra tę wojnę, to posłużą jako rozrywka dla Belli i jej podobnych, więc jeśli nie zginą w walce, to zaraz po wojnie, na pewno. A poza tym, że mają marne szanse na zwycięstwo bo walczyć po stronie Zakonu opowiedziały się olbrzymy i wilkołaki, gdzie tych ostatnich oni się boją.  W tej chwili te plotki już same się mnożą i śmierciożercy sami wzajemnie się nakręcają.
- To jest bardzo sprytne i odważne- mruknęła Rowena.
- Owszem - odparła Lisa.
- Jednak bardzo się boję, że się wyda, kto zaczął te plotki. A wtedy stracę mojego Adama. - w oczach dziewczyny zalśniły łzy.
- Postaramy się do tego nie dopuścić- najstarsza Gryfonka ścisnęła ramię uczennicy pokrzeiająco.

===================
- To niesamowite! - Dumbledore nie mógł wyjść z podziwu dla tej młodej dziewczyny i jej narzeczonego.
- Sprytne, aczkolwiek bardzo ryzykowne - mruknął Snape.
- Dziewczynę trzeba przyjąć do Zakonu - wtrąciła Minerva. - I tak o tym marzy.
- Tak, oczywiście.  Wykazała się niezwykłą determinacją, podejmując się takich działań na własną rękę- dyrektor prawie podskakiwał radośnie w swoim fotelu.
- Raczej głupotą - mruknął Snape.
- Ale przynajmniej wiem, skąd pochodzą te plotki.
- Musisz się zająć tym chłopcem, Severusie. Zrób, co będzie w twojej mocy, aby nic mu się nie stało i aby nikt się nie dowiedział, że to on stoi za tymi plotkami. - Minerva patrzyła na Snape'a wręcz błagalnym wzrokiem.
- A co ja niańka jestem ? - zirytował się.  - No dobra, postaram się go chronić. I spróbuję wysondować, ilu tymi plotkami, przekabacił na naszą stronę.
- Fantastycznie, ucieszył się siwobrody. - Komuś dropsa cytrynowego?
- Sam już jesteś drops cytrynowy, Albusie - zaśmiała się Minerva.

Moja przyjaciółka R. R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz