/10/

7.3K 456 471
                                    

Deku
-Aaa! Kacchan!- krzyknąłem lecąc na łóżko.
-Zamknij się!- odpowiedział i pocałował mnie, uprzednio znajdując sobie miejsce nade mną. Ale nie jestem na dole!

Kiedy najeżony blondyn się ode mnie odkleił zacząłem się z nim siłować. Przecież ja też trenuje! Aaa!
-Aaa!- wymsknęło mi się -Co ty robisz?!- Jednak nie jestem na to przygotowany! Cofam to!- T-t-tu j-jest moja mama! Uspokój się!- Zboczeniec! On mi coś zaraz zrobi!

-Ty się lepiej uspokój. Jesteś czerwony jak burak, napalony brokule. Nie zrobię ci nic, dopóki sam mi na to nie pozwolisz, nerdzie.- mówił, powstrzymując śmiech, ale cóż to? Haha! On też się rumieni!
-Ahahaha! Ty też się rumienisz, Kacchan! Widzę, widzę!- szczerze powiedziawszy, to cieszę się jak małe dziecko, które pierwszy raz widzi coś takiego, ale teraz musiałem!

-Tsk- Kacchan prychnął i zszedł ze mnie, zakrywając lekko czerwoną powierzchnie na twarzy- Przynajmniej umiem się opanować w porę.- Czy on mi znowu wypomina tamtą sytuacje?! N-nie!

-Z-Zamknij się!- krzyknąłem i schowałem twarz w poduszkę, uprzednio się odwracając.

-Nie wiem jak ty, ale ja idę pod prysznic, idziesz ze mną?- powiedział to, jakby było to coś normalnego!
-Pod prysznic?! Razem?! N-nie ma mowy!- Czemu zawsze muszę się jąkać w takich momentach? Nie pójdę z nim pod żaden prysznic! Nigdy w życiu!

-Oj, nie przesadzaj.- powiedział i wziął mnie za ramie. Nie!
-Kacchan! Przestań! Pozwę cię! Pozwę!- krzyczałem. Jestem ciekaw co muszą myśleć moi sąsiedzi. Hy! Moja mama! Kacchan ty głupku!

-Teraz ty się zamknij i grzecznie chodź, przecież nie chcesz chyba, żeby twoja mama nas usłyszała...- mówił mi na ucho, nie zostawiając mi wyboru. Jeszcze to dziwne uczucie w brzuchu...
Jak to się nazywało? Nie!
To nie mogą być te „motylki"!

Wstałem i poszedłem za nim. Jakim ja jestem kretynem! Czemu w ogóle wstałem z tego łóżka?!
-Masz coś na zmianę do snu?- spytałem, chciałem trochę też odejść od tego, że zaraz... mniejsza o to!
-A po co?- Głupek! Zboczeniec! Zaraz cię wyrzucę z tego mieszkania! Przestań! To głupie!- Mam bokserki, prawiczku.- Co? Przecież ty też jesteś prawiczkiem!
-Przecież ty też nim jesteś!- wymsknęło mi się, a on spojrzał się na mnie wzrokiem, którego nie widziałem u niego. Niemożliwe! Ja już o nim wszystko wiem! Wszystko!- Jeszcze.- dopowiedział i wepchnął mnie do łazienki z szyderczym uśmiechem.

-Zaczekaj chwile- czerwonooki wyszedł, zamykając drzwi.
W co ja się wpakowałem? Przecież już mówiłem, że nie jestem na to przygotowany! To co się stało tamtego dnia... To było pod wpływem chwili!
To był wtedy mój pierwszy pocałunek! Jeszcze od niego! Jestem kretynem...

-Możemy zaczynać!- mówił dość głośno, wchodząc do łazienki, gdzie siedziałem i tak naprawdę biłem się z własnymi myślami. Moje serce tego nie wytrzyma!
-Co się stało, brokule?- powiedział, ale już nie przejmował się rumieńcami które stawały się bardziej i bardziej widoczne na jego twarzy. Nie mówiąc o mnie. Ja spaliłem buraka już dawno, ale stan się dalej utrzymuje. Przez niego!

Patrzył mi sie prosto w oczy. Próbowałem oderwać jego wzrok od siebie, ale nieudolnie. Serce nie dawało mi spokoju. Pociągnąłem go za jeszcze niezdjętą bluzkę i pocałowałem go.

On jakby na to czekał. Zaatakował mnie jak tylko nasze wargi się złączyły. Językiem penetrował moje podniebienie, a ja czułem już braki w tlenie. Kiedy odkleił się ode mnie pociągając strużkę śliny, oddychałem ciężko. Próbowałem uzupełnić zapasy w tlenie, Kacchan zdejmował koszulkę, a ja mogłem się tylko szykować do kolejnego ataku.

-Ręce do góry- powiedział, a ja wykonałem polecenie. Mój problem w dolnych partiach ciała robił się coraz poważniejszy. Szarpiąc, zdjął moją koszulkę i od razu rozpoczął atak. Tym razem nie na moje usta.
-Ah!- jęknąłem kiedy polizał mój tors. Z jego strony widziałem szyderczy uśmiech po czym znów zaczął atakować moje wargi. Robił to agresywnie, ale też chciał walczyć o dominację. Utrudniał mi to dotykając moje ciało od pasa w górę, ja jednak zawiesiłem się na jego szyi i położyłem na dywaniku.

Walkę przegrałem, ale z mojej strony nie miałem szans. To w jaki sposób on mnie dotyka jest czymś niesamowitym!
Wiłem się i próbowałem poskładać zmysły, to niemożliwe!

Kacchan w pewnym momencie wziął moje nogi na barki i zaczął rozpinać spodnie. Odepchnąłem go.
-K-Kacchan, a m-moja... m-mama?!- dyszałem, jak i byłem cholernie blisko orgazmu, ale fakt był taki, że moja matka słyszała wszystko co wydobywało się z łazienki.
-Poprosiłem ją, żeby poszła na dłuższy spacer- powiedział, po czym wrócił do rozpinania spodni.
-Kacchan...- powiedziałem.
-Możesz nie wymawiać tego w taki sposób? Cholera!- wbił się w moje usta i zostawił swoje spodnie. Zajął się moimi. Miałem dresy, więc nie zajęło mu długo je zdjąć. Natomiast całując mnie, nie spoglądał na dół.

Kiedy moje spodnie i bokserki zostały zdjęte, poczułem się głupio. Jedyne co mnie utrzymywało przed zapadnięciem się pod ziemie było to, że trzymałem go przy sobie nie pozwalając się ode mnie odkleić. Nie chciałem, żeby patrzył się na mnie, ani w tamtą stronę. Zamykałem oczy, kiedy on je otwierał.

Kiedy Bakugo zdjął spodnie razem z bokserkami, poczułem jego przyrodzenie. Zacząłem się poruszać pod nim, jak i wbijałem paznokcie w jego szyje. To uczucie było takie...
-Aah!- krzyknąłem dochodząc, odklejając się od blondyna.
-Agh... Już dochodzisz? A gdzie miejsce na moje narządy? - Kacchan? Pobrudziłem jego tors i kompletnie olałem to co przed chwilą powiedział ze swoim nieschodzącym uśmiechem. Kacchan doszedł chwile po mnie pomagając samemu sobie... Ale to co ze mną przed chwilą zrobił było najlepszym uczuciem jakie kiedykolwiek odczułem

-Oi. Trze-ba się umy-ć- dyszał i podnosił się.-...- Stało się to czego się obawiałem. Spojrzał się na mnie od góry! Widział mnie całego! Całe moje ciało!
-Nie patrz!- krzyknąłem jak i zalałem się łzami. Czy sam wiem dlaczego?
Nie bardzo!

-Dlaczego płaczesz? Jeszcze w ciebie nie wszedłem.- Mówił, ale nie śmiał się. Mogę podejrzewać, że się tylko uśmiechał, ale rękoma zakrywałem oczy.

Dosłownie kilka sekund minęło od momentu w którym sobie za mnie żartował, a już zawisł nade mną i zdjął mi ręce z twarzy- Mówię nie płacz...- poczułem gorące krople spływające po mojej twarzy, a po chwili wargi blondyna na moich. Teraz robił to czule i namiętnie. Oddałem to i poczułem ciepłe ręce zagłębiające się w moje włosy.

-Już jestem!- zaprzestałem oddawania przyjemności, ale on wręcz przeciwnie. Skutecznie pogłębiał pocałunek. - Chłopcy? Jesteście tam?- w tym momencie odkleił się ode mnie.
-Tak!- powiedział i podniósł się pociągając za sobą mnie.
-Zrobić wam kanapki?- mama nie odpuszczała
-Nie, nie jesteśmy głodni.- powiedziałem za nas obojga. Może nie będzie miał mi tego za złe?
-To wychodźcie zaraz, też chce się umyć.- na całe szczęście nie było tu zbyt dużego bałaganu, ani rożnego rodzaju plam.
-Dobrze!- krzyknąłem, a Kacchan stojąc już w prysznicu, zaciągnął mnie do niego. Dopiero teraz realizuje to na co nie chciałem się zgodzić, do czego ty zmierzasz, Bakugo?

Odkręcił wodę która zaczęła swobodnie spływać po jego ciele, a ja patrzyłem się na to jakże „niesamowite" zjawisko.
-Jak chcesz powtórkę to powiedz, a nie się na mnie patrzysz, nerdzie- powiedział przybijając mnie do kafelek w prysznicu.
-Myj się, Kacchan- zignorowałem go, a on chyba był trochę zdziwiony, po czym wyszedł.
-Rozumiem- powiedział i zaczął się wycierać. Nie chciałem wychodzić wtedy kiedy on jeszcze jest.

-Jak ci coś nie pasuje to wyjdę, mów. Nie chciałem ci robić krzywdy, ale nie opierałeś się.- powiedział zakładając już spodnie.
-Nie! Zostajesz!- mówiłem, ale nie byłem też pewny tego co może się zadziać.
Nie przesadzaj! Już dostał co chciał!
-Jesteś pewien? Mogę?- pytał, bo zauważył we mnie niepewność.
-Tak!- powiedziałem, a on znów zaczął zdejmować spodnie, a ja wychodzić.

Rozmawialiśmy tak do momentu kiedy już byłem przebrany. Poprosiłem blondyna, żeby nie patrzył się na mnie bo jeszcze źle się z tym czuje, ale jakoś to przebolał i nie spojrzał się na mnie ani razu.

-Kocham cię- szepnął mi do ucha, wychodząc z łazienki...

Myślałeś kiedyś o mnie w ten sposób?||BakuDekuDove le storie prendono vita. Scoprilo ora