Rano Jagodę obudziły dziwne, głośne dźwięki. Spojrzała w prawo, jej przyjaciółka jeszcze, jak zwykle, spała. Wstała i nasłuchiwała, poszukując źródła tajemniczych odgłosów. Podeszła do okna, a tam ujrzała Kolnaya, wywalającego różne rzeczy w ogrodzie przed ich domem. Między innymi były to jakieś puszki i odłamki szkła. Szatynka otworzyła okno i z wyraźnym zdziwieniem w głosie, krzyknęła:
– CO TY ROBISZ NĘDZNY PAROBKU!? WYPAD MI TU STĄD ALBO WSADZE CI KONEWKE NA ŁEB!
Kolnay uciekł, mamrotając przy tym jakieś niewyraźne słowa.
Martyna obudziła się przez krzyk Jagody. Przetarła oczy.– Co ty wyrabiasz?
– Wyganiam Kolnaya sprzed domu.
– Hę? Co zrobił?
– Straszny syf.
– Hm... – Martyna podeszła do okna i przyjrzała się puszkom i innym śmieciom. – Wiem co zrobić, żebyśmy to nie my to sprzątały. Wiem, że tobie też się nie chce, tak jak mi.
– Będziemy kazać przydupom sprzątać!
– Dokładnie! – dziewczyny przybiły sobie piątke.
Omówiły plan, uszykowały się do wyjścia i ruszyły w stronę placu. W rękach miały telefony z zainstalowanymi aplikacjami z hologramami. Gdy dotarły, otworzyły furtkę z hukiem.
– Wróciłyśmy! – zawołała z podekscytowaniem Jagoda.
Wszyscy chłopcy momentalnie odwrócili się i spojrzeli na nie. Boka znikąd się pojawił. Tak o, po prostu do nich podszedł, jakby wiedział, kiedy przyjdą.
– A więc... Przyjmujecie naszą ofertę służenia nam, czy potraktować was tym? – druga z nich wyciągnęła z kieszeni paralizator.
– Co to? – spytał Boka.
– Przekonasz się. W każdym razie, przyjmujecie czy nie? Bo jeśli tak, pójdziecie z automatu do nieba. To jak będzie?
Janosz zamyślił się. Dziewczyny naprawdę dobrze udawały wysłanników Boga, a do tego miały takie przedmioty.
– Przyjmujemy.
Na twarzy osobników płci żeńskiej pojawił się szyderczy uśmiech. Prawie zaczęły się śmiać.– Wspaniale. Tak więc... – zaczęła Jagoda. – Któryś z was zakłócił dziś nasz boski sen wysypując nam do ogródka śmieci.
– Który z was to był? Czeka go kara. – Martyna podrzucała sobie paralizator w ręce, nie mogąc się doczekać, kiedy będzie mogła go użyć.
– EJ! Zboka! Wiesz coś o tym, prawda? – Jagoda nie mogła się już powstrzymać.
Czonakosz jak to Czonakosz, zaczął się śmiać.
– Z czego rżysz, Czonaklosz!?
I kolejni wybuchnęli się śmiechem. Gdy bohaterki ich już uspokoiły Kolnay przyznał się do winy. Został potraktowany paralizatorem.
Brunetka nie mogła ze śmiechu, dusiła się już powietrzem. Niebieskooka z resztą tak samo. Chłopcy patrzyli na to z przerażeniem.
– W każdym razie... – wykrztusiła nagle Jagoda. – Ustawić się w pary tak jak was wywołamy.
– BokaxGereb! – krzyknęła z wyraźną ekscytacją Martyna.
Po dokładnym poustawianiu chłopaków dziewczyny miały ich już kierować na swój ogród.
– Są jakieś pytania? – brązowooka ujrzała zgłaszającego się Bokę – Mów.
– Czy możemy po drodze wejść odwiedzić Nemeczka?
– Udzielam zgody.Tak oto grupa chłopców z dwoma dziewószkami na przedzie paradowała po ulicach Budapesztu. Wtem dziewczyny ujrzały chłopaka niskiego wzrostu, który widocznie biegł w ich stronę.
– Jak to zrobiłyście? – zapytał blondasek.
– Ale co?
– Jakim cudem idziecie na przedzie słynnej grupy chłopców z Placu Broni?
– Ach! Nie wiesz z kim rozmawiasz chłopcze. Więcej szacunku! – i w taki sposób zignorowały niziołka.
Kiedy miały już pukać do drzwi Nemeczka usłyszały przypadkiem jego rozmowę z rodzicami.
– Możesz jeszcze tego nie rozumieć, syneczku... – po głosie wywnioskowały, że to stara Nemeczka.
– Masz HIV!
Nie mogły wytrzymać ze śmiechu.
– Dzień dobry Pani Nemeczek!
ΔΙΑΒΑΖΕΙΣ
Przydupy z Placu Broni (w trakcie poprawy)
ΧιούμορTo był zwykły gówniany jak zwykle dzień, kiedy pewne przydupy zauważyły dwie dziwnie wyglądające postacie. CZY SĄ Z PRZYSZŁOŚCI?! CZY MOŻNA IM UFAĆ?! TEGO SIĘ DOWIECIE W TEJ MAJESTATYCZNEJ KSIĄŻCE! UWAGA! Od wyżej podanej k...