Rozdział 6

58 7 4
                                    

- Co ci jest Johnson? - jego głos rozdarł ciszę, nie było w nim już śladu dawnej agresji, pozostał jedynie chłód i jakby odrobina... nie, to niemożliwe. Przyglądał jej się badawczo i nie próbował naruszyć przestrzeni, która mogłaby się jej wydać zagrożeniem.

Czuła, że pogrążyła się już na dobre i nic nie jest w stanie jej uratować.

Postawa dziewczyny przywodziła mu na myśl dzikie zwierzę, zagonione w pułapkę i bezcelowo szukające drogi ucieczki. Jej oczy wypełniał strach i niczym ciemna chmura przysłaniał racjonalne myślenie.

Nie był to dla niego nowy widok, a wręcz mógłby go zaliczyć do swojej codzienności. Widział strach na zbyt wielu twarzach, które błagały go o litość, konając w męczarniach. Czarny Pan odkąd powrócił zdawał się chcieć wyżyć za cały ten czas, w którym nie był do tego zdolny, a przyglądanie się cierpieniu innych i tym bardziej zadawanie go było dla niego najlepszą rozrywką. Snape jako jeden z najbardziej zaufanych w Wewnętrznym Kręgu, miał tę nieodzowną przyjemność uczestniczyć we wszystkich „zabawach" Śmierciożerców. Dlatego też zaniepokoiło go i zdziwiło, że zaskoczenie z taką łatwością uwidoczniło się na jego twarzy.

Zachowanie dziewczyny zaintrygowało go, już od zdarzenia w Wielkiej Sali wiedział, że dzieje się z nią coś niedobrego, a teraz miał tego stuprocentowe potwierdzenie.

Nie miał pojęcia dlaczego nie doniósł o tym od razu. Voldemort wyznaczył mu specjalną misję, miał „sprawować pieczę" nad tymi, którzy kwalifikowali się do wstąpienia w jego szeregi. Kontrolować ich i obserwować, aby następnie zdać mu dokładny raport o ewentualnych przejawach słabości czy też niekompetencji.

Musiał przyznać, że oprócz tych dwóch ekscesów nie można jej było niczego zarzucić. Jej kontrola była prawie, że idealna. Niestety w środowisku Śmierciożerców „prawie" było niewystarczające i Severus doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Johnson była córką Alberta i Louise, którzy również zajmowali znaczącą pozycję wśród popleczników Czarnego Pana, domyślał się więc, że postawiono jej wysoką poprzeczkę, a rodzice dziewczyny nie wybaczyliby jej gdyby nie została przyjęta do grona wyznawców czarnoksiężnika.

Dobrze wiedział jak funkcjonują rodziny tego typu. Przykra prawda była taka, że jej los został przesądzony w dniu narodzin, a całe dzieciństwo poświęcono na przygotowanie do służby i przyjęcia mrocznego znaku.

Otrząsnął się z rozmyślań gdy poczuł, że w jego umyśle pojawia się uczucie zbliżone do współczucia, które w żadnym wypadku nie powinno się tam teraz znaleźć.

Johnson osunęła się po ścianie i teraz siedziała skulona na podłodze.

Szybko przeanalizował w głowie wszystkie możliwości, jego oczy zrobiły się niezdrowo zimne i odległe, jakby dokonał właśnie jakiegoś straszliwego wyboru.

Tak będzie lepiej

Jednym krokiem pokonał dzielący ich dystans ignorując pisk dziewczyny, który przypominał odgłos zarzynanego zwierzęcia. Złapał ją za szatę i zaciskając na niej swoje długie, kościste palce pociągnął do góry, jednocześnie przypierając przedramieniem do ściany.

Ich spojrzenia spotkały się, dzikie i zamroczone na przeciwko przysłoniętego jedynie stalową obojętnością. Snape ani na chwilę nie opuścił wzroku, wbijając z całą siłą i przenikliwością swoje hebanowe oczy wprost w twarz dziewczyny. Jakby chciał ją odrzeć ze wszystkich złudzeń kontroli, pokazać, że to on jest tym silniejszym, a ona nie ma z nim szans.

Założył maskę śmierciożercy, która przez te wszystkie lata tak dobrze się do niego dopasowała.

Wyrywała się i szamotała, jakby w szaleńczym opętaniu za wszelką cenę próbując wyswobodzić się z sideł swojego oprawcy.

Du har nått slutet av publicerade delar.

⏰ Senast uppdaterad: Mar 15, 2019 ⏰

Lägg till den här berättelsen i ditt bibliotek för att få aviseringar om nya delar!

Born to dieDär berättelser lever. Upptäck nu