Rozdział 7

2.2K 42 39
                                    

Justin

Przekładałem sterty papierów z miejsca na miejsce, otwierałem szafki i szuflady w poszukiwaniu jednej małej kartki z sześcioma cyferkami. Tylko tego potrzebowałem. Wiem, że to tutaj jest. Liam chował ją tu kiedyś.

- Czego tak szukasz? - głos mojego brata rozbrzmiał w pomieszczeniu. Drzwi zamknęły się za nim, a on sam skierował się w stronę skórzanej czarnej sofy i rzucił tam swój płaszcz wraz z teczką. Zamknąłem szufladę i potarłem dłonią swoją brodę.

- Nic istotnego. - odparłem i chwyciłem za swój telefon. Muszę wspomóc się posiłkami. Rzecz jasna sama miała się do mnie odezwać, ale nie zrobiła tego. Dlaczego zawsze muszę brać sprawy w swoje ręce?

- Na pewno? - Payne upił kilka łyków wody ze szklanki, która stała na szklanym stoliku. Był zadowolony, a nawet bardzo. - Wyglądasz jakbyś szukał złotego Graala. - oczywiście, a tym Graalem jest numer do twojej dziewczyny braciszku. Burknąłem w myślach. Nie żeby obudziła się we mnie chęć pomocy tej lasce. Liam swoim powrotem zepsuł mój fantastyczny plan. Nigdy nie pomyślałbym, że oni mogliby być ze sobą. Wiedziałem, że się znają. W końcu Liam nie raz przyprowadzał ją i tego jej chłoptasia do domu. Widziałem ją nie raz, zanim poznała mnie. Nie to żebym też miał wszystko wcześniej zaplanowane, ale kiedy w klubie wiła się na rurze... Dopiero od tego momentu miałem co do niej plany, które ostatecznie zostały mi pokrzyżowane. Ale charakteryzuję się tym, że nie poddaję się. Mam to czego chcę. Inaczej nie osiągnąłbym tak wiele.

- Nieważne. - machnąłem ręką opierając się o oparcie obrotowego krzesła. - Jak po kolacji? - uniosłem swój wzrok znad ekranu swojego smartfona.

- Wyśmienicie.

- Widzę właśnie, że taki promienny jesteś. - skwitowałem krótko i zacząłem wystukiwać odpowiednie literki na klawiaturze w telefonie.

- Promienny? - zaśmiał się. Mogłem powiedzieć zaspokojony, ale nie odebrałby tego tak, jak chcę żeby odebrał. - Co z Patricią? Jak minął jej lot? - spojrzałem się na sylwetkę brata z lekkim zdziwieniem. Patricia? A tak, Patricia.

- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami.

- Jak to nie wiesz? Nie dzwoniła? Nie pisała?

- Nie wiem, nie obchodzi mnie to. - mam ważniejsze sprawy na głowie niż jakaś dziewczyna, która nie jest dla mnie wybitnie ważna. Zaraz dostanę numer do swojej kolejnej zdobyczy. To się dla mnie liczy. Mój brat wpatrywał się we mnie skonsternowany. Nie wywnioskował nic z tego co powiedziałem? No tak, bystry to on nie jest. - Zablokowałem jej dostęp do moich kont bankowych, rozeszliśmy się.

- No tak, mogłem się domyślać, że nie potrwa to zbyt długo. - a czy można długo wytrzymać z kobietą u boku taką, jaką jest Patricia? Odpowiedź na to pytanie brzmi "nie". Poza tym nie jestem fascynatem stabilnego związku. Mam to do siebie, że szybko się nudzę. I przyznam się również, że do grona wiernych panów nie należę.

- Ja jestem ciekaw, ile potrwa to u ciebie. -  wstałem z miejsca i podszedłem do okna.

- Coś sugerujesz?

- Nie, skądże. - odpowiedziałem ze stuprocentowym przekonaniem. Czy wspominałem, że jestem świetnym kłamcą? Nie? No to właśnie mówię. Oderwałem swój wzrok od panoramy za oknem i kroczyłem w stronę swojego brata. Musiałem zabrać swoje rzeczy, kiedy dzisiejszy dzień miałem spędzić poza murami tej firmy.

- Gdzie się wybierasz? Przecież miałeś mieć konferencję. - Liam lekko się zdziwił, kiedy zobaczył, że biorę do ręki swoją teczkę i płaszcz.

On My BodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz