10

95 13 129
                                    

Hendery nie chciał przyznać się do tego, że tęsknił za Ionel. Nie chciał również przyznać się do tego, że za każdym razem, kiedy budził się i zasypiał, myślał właśnie o niej. Był na tyle uparty, że nie odzywał się do kobiety, jednak, gdy tylko miał okazję, wodził za nią wzrokiem.

Najchętniej, to przeprosiłby ją za nagły wybuch złości, jednak miał w sobie tę przeklętą dumę, która nie pozwalała mu powrócić do Esmeraldy. Jednak, gdyby miał się przed kimkolwiek do czegokolwiek przyznać, przyznałby się do kochania Romki.

Pahron to była jedna dziewczyna, która dodawała mu pewności siebie i szczęścia jednocześnie. Była piękna, mądra, a przede wszystkim - nie była zainteresowana YangYangiem.

I tak właśnie Hendery pogrążał się w smutku, nie mogąc wyjść z pułapki własnego mózgu, którego logika uznawałyby pogodzenie się z Ionel jako największą głupotę i brak honoru.

A przecież od młodu był uczony, by nie kierować się uczuciami.

*

Ashley Dekker nie umiała jednoznacznie określić, czy interesuje się carewiczem. Lubiła go, był według niej uroczy, ale wkurzał ją i irytował jednocześnie. W dzisiejszych czasach można to nazwać stosunkiem love-hate i nie na takiej zasadzie, że on ją love, a ona go hate.

Jej spotkanie z carewiczem odbyło się wczoraj i raczej nie miała żadnych zarzutów. Było nawet całkiem przyjemnie, poza tym, jak carewicz chciał ją wystraszyć. To był błąd. Ashley, jako iż nigdy nie lubiła niespodzianek i wszystkim znajomym odradzała straszenie jej, nie była przyzwyczajona do tego typu rzeczy. Dlatego więc, kiedy YangYang postanowił wyskoczyć zza rogu, Dekker nawet się nie wahając, uderzyła go w twarz.

Carewicz raczej nie spodziewał się takiego przebiegu wydarzeń, bo stał i zszokowany wpatrywał się w przepraszającą kobietę przez kilka minut. Sam nie wiedział co mu bardziej zaimponowało, jej ręka na jego policzku, czy to jak szybko zrozumiała, co zrobiła.

Fakt, to nie było najlepsze rozpoczęcie spotkania, ale przynajmniej było dużo śmiechu. Później, w ramach przeprosin, Ashley zagrała carewiczowi na flecie poprzecznym. Bardzo mu się spodobało, bo ciągle ją chwalił. Spotkanie zakończyło się w sypialni carewicza i proszę nie - nie interpretujcie tych słów w ten sposób, w jaki teraz właśnie interpretujecie. Carewicz poprosił Ashley, aby dotrzymała mu towarzystwa podczas kolacji, którą mieli zjeść razem w jego komnacie. Później Dekker jeszcze raz zagrała carewiczowi na flecie. Yang musiał przyznać, że uwielbiał ten instrument. Ashley niemalże uśpiła mężczyznę dźwiękami fletu.

Jednak dziś, z carewiczem spotyka się Bridget. Santana podchodziła do całego spotkania sceptycznie. Niby Blythe powiedziała jej, że nie interesuje się carewiczem, jednak przed samym spotkaniem unikała kontaktu z Calerus. Może po prostu się stresowała? Chociaż to nie w jej stylu... chociaż... Ach, sama już nie wiem, a jestem tu skrybą, więc jak wy możecie to w ogóle zrozumieć.

Podczas śniadania znów zabrakło Ionel, która chyba przestała wracać na noc. Mimo iż Santana nie należała od najwylewniejszych osób, to tęskniła za swoją koleżanką. Bez niej było nudno. Każda z kobiet była dzisiaj głośno. Nikt nie darował sobie tematu Ashley, która z wielką gracją spoliczkowała carewicza. Jedynie Valerie siedziała cicho i wpatrywała się w swój talerz. Kiedy tylko dziewczęta przestały spoglądać w jej stronę, kobieta zabrała swój talerz i czym prędzej oddała go do kuchni.

To już trzeci dzień, kiedy Jean postanowiła jeść tylko jabłko i banan dziennie. Oczywiście podciągnęła się w tańcu, teraz Petro patrzył na nią z wielkim podziwem, gdyż wykonywała nawet najcięższe i najtrudniejsze z ćwiczeń. To nie było normalne, ale nie było żadnej osoby, która mogłaby jej to powiedzieć. Do czasu.

Kiedy Val wróciła do pokoju, nie musiała długo czekać, aż przyjdzie Katarina. Rosjanka od początku widziała zmianę w zachowaniu Amerykanki. Wiera złapała z nią kontakt wzrokowy i skrzyżowała ręce.

– Widzę, co robisz – powiedziała.

– Nie wiem o czym mówisz.

Val natychmiastowo odwróciła wzrok, spoglądając w lusterko. Wyglądała na niesamowicie zmęczoną. No i przede wszystkim głodną.

– Wiesz i to bardzo dobrze – Katarina podeszła do niej i zaczęła bawić się jej włosami – Valerie?

Oczy Amerykanki zaszły łzami, a na swoje imię od razu spojrzała na Roskową. Biło od niej ciepło. Nie tak jak od Amethyst i Yutian. To było miłe i bardzo wzruszające.

– Wiesz, że jesteś piękna, prawda? – Kitty spytała delikatnym głosem, nie przestając bawić się włosami Jean.

Wtedy Lovell kompletnie się rozkleiła, płacząc głośno. Katarina westchnęła i przytuliła ją do siebie, cicho pocieszając. Chyba właśnie tego Val brakowało. Tej akceptacji i miłości, której nie otrzymywała w szkole.

*

Bridget szykowała się do spotkania z carewiczem. Chciała dobrać jak najlepsze dodatki, by przynajmniej jego zwalić na kolana. Jeżeli miałby być szczera, to chce złapać trzy sroki za ogon. Mieć dla siebie Santanę, YangYanga i tytuł carycy. Nie była pazerna, ale widząc jakie ma szanse, myślała tylko o tym.

Blythe otworzyła szkatułkę z biżuterią i wyciągnęła jeden z wisiorków. Nie przypominała sobie, żeby go kiedykolwiek kupowała, ale idealnie pasował do jej kreacji.

Gdy dokończyła kady szczegół, do jej pokoju weszła Santana, nieco nieśmiało na nią spoglądając. Była piękna.

– Na pewno zrobisz na nim niesamowite wrażenie – powiedziała z uśmiechem – tylko się w nim nie zakochaj.

– Nie wiem czy tak się da, ale dzięki – Bridget odpowiedziała od niechcenia i odwróciła się w stronę Santany. Wtedy Calerus niemal się przewróciła.

– Jak tak mogłaś?! – krzyknęła, a Brid uniosła brew, nic nie rozumiejąc – To ty zabrałaś mój wisiorek! – wskazała palcem na ozdobę – A ja głupia oskarżałam Ionel. Jeszcze nazwałam ją Cyganką – zaśmiała się żałośnie – przez ciebie straciłam moją przyjaciółkę!

Santana szybko szarpnęła za naszyjnik i zerwała go z szyi Bridget, po czym rozwścieczona i jednocześnie roztrzęsiona wybiegła z pokoju. Blythe nawet za nią nie biegła.

Jakoś tak nie miała na to ochoty.

*

Może i Miriam nie powinna się mieszać w nie swoje sprawy, ale zaczęła się martwić. Ionel praktycznie w ogóle się nie pokazywała, a sam Hendery wyglądał jak duch. Całymi dniami przesiadywał w małej wieżyczce, oglądając całą okolicę z góry. Może szukał Esmeraldy?

Alacròn postanowiła złożyć mu w niej wizytę, czym nieco zdziwiła samego Derego, gdyż nie sadził, że ktokolwiek się nim zainteresuje.

– Hendery, muszę z tobą porozmawiać – powiedziała, jednak nie otrzymała odpowiedzi. A może milczenie było tu odpowiedzią? – Ionel od kilku dni nie wraca na noc, nikt jej nie widuje.

Jednak Dery milczał. Chyba nie chciał nic odpowiadać. Jego duma dalej męczyła go niechęcią do pogodzenia się z Pahron. Kiedy Miriam chciała znowu coś rzec, do wieży wbiegła zapłakana Santana.

– Ionel nie mogła ukraść ci pierścionka – powiedziała szybko – nie ukradła też mojego wisiorka, to nie była ona – Hendery dopiero wtedy się ożywił – w nocy kiedy zginął pierścień nie było jej nawet w szkole, to nie mogła być ona, Dery.

I wtedy mężczyzna uwierzył.

——
Przepraszam za tak długą przerwę, ale nie miałam weny...

na dramy.

Tsar's heart ♚ APPLY FICTIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz