3

81 19 283
                                    

– Widziałyście go dzisiaj w patio? – spytała rozemocjonowana Ashley.

– Ash, błagam cię, tylko ty go śledzisz na każdym jego kroku.

Miriam zaśmiała się na słowa Bridget i dźgnęła Ashley w żebro. To fakt, dziewczyna naprawdę miała bzika na punkcie carewicza. Ciągle o nim mówiła i na niego patrzyła. Oczywiście była zbyt nieśmiała, żeby cokolwiek do niego powiedzieć, więc wystarczyło jej oglądanie z boku.

– Po prostu do niego podejdź, co ci się stanie? – Miriam zamknęła swoją książkę i usiadła po turecku, wpatrując się w Ashley z uniesioną brwią.

– Przypominam, że to jest carewicz i jeżeli powiem coś złego, to każe mnie ściąć.

– Księżniczko, średniowiecze się już skończyło, gilotyny nie są w użyciu.

– No właśnie, co najwyżej będzie kazał cię rozstrzelać – powiedziała Bridget.

Kolejny głośny wybuch śmiechu trzech koleżanek. Tego było już zbyt wiele. Jakim prawem one mogą zakłócać ciszę i spokój w komnacie Amethyst? Chyba trzeba przemówić im do rozsądku.

– Valerie – Rebecca odezwała się do siedzącej przed lustrem dziewczyny – idź do tych naprzeciwko i powiedz, że jeżeli nie zamkną jadaczek, to osobiście pójdę do carewicza, by je rozstrzelał.

– A-ale – dziewczyna odwróciła się przodem do drugiej i uniosła brew.

– Chcesz do nich dołączyć? – syknęła.

– J-już idę...

Val niemal wybiegła z pokoju i bez pukania wleciała do pomieszczenia w którym było głośno.

– Amethyst mówi, że macie się zamknąć, bo inaczej ona was rozstrzela – tupnęła uroczo nogą.

Cała trójka dziewcząt spojrzała po sobie i następnie skierowały oczy na swojego gościa. Bridget już miała coś powiedzieć, ale Miriam zdążyła ją wyprzedzić, a Ashley złapać za nadgarstek.

– Musimy jej wybaczyć, ta cała Amethyst jest z nią w pokoju – powiedziała spokojnie, po czym zwróciła się do młodszej – będziemy już ciszej, a ty przekaż swojej koleżance, żeby następnym razem sama się tu pofatygowała.

Jean potaknęła i wróciła do siebie. W sumie to nie tak, że nie lubiła Amethyst. Była bardzo ładna i czasami nawet miła! Ale w większości, to ona musiała za nią wszystko robić i tak naprawdę, to tylko dzięki Val, Rebbeca wygląda tak ładnie. Już pierwszego dnia Havoc zabrała jej wszystkie najlepsze kosmetyki, pod pretekstem dzielenia się swoimi rzeczami. Tymczasem zabroniła Val pożyczać cokolwiek ze swoich ubrań, czy innych takich.

Kiedy tylko dziewczyna wróciła do siebie, nawet nie została zaszczycona wzrokiem Am, zamiast tego, otrzymała następne polecenie.

– Pan Lacomec kazał mi zanieść te książki do biblioteki, ale ty to zrobisz – kobieta wskazała palcem na stos ksiąg.

Valerie westchnęła i potaknęła, po czym niezdarnie wzięła książki w ręce i ruszyła do wskazanego przez koleżankę pomieszczenia. Najgorsze było w tym wszystkim to, że będzie musiała zejść po schodach, a ona ledwo co je widzi. W końcu na nie dotarła i zaczęła powoli schodzić. Kiedy już była na przedostatnim stopniu, zachwiała się.

– Uważaj! Zaraz – powiedział męski głos, a książki ześlizgnęły się ze stosu – ... spadną.

Jean pospiesznie się po nie schyliła, a przed sobą ujrzała nikogo innego, jak Yanga, który chciał jej pomóc pozbierać wszystkie ze spisów. Uniosła wysoko brwi i otworzyła szeroko oczy. Carewicz zaśmiał się na widok miny dziewczyny.

Tsar's heart ♚ APPLY FICTIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz