- Wiadomości? - oparł się o balustradę.

- Black'owie zadomowili się w Departamencie Finansów, Dołohow aresztował dwóch mężczyzn, którzy mieli powiązania z Zakonem i chciał ich torturować, ale Abrax uznał, że dowody są wystarczające, więc odesłali ich do Azkabanu. McNair spotkał się po południu francuskimi przedstawicielami i namącił im w głowach, tak jak mu kazałeś. Z resztą i tak za bardzo boją się ciebie, więc to nie wprowadziło większych zmian - wzruszyła ramionami. - Jestem pewna, że to ważniejsze informacje. Natomiast w mugolskim rządzie nowy premier naprawia szkody swojego poprzednika i próbuję być świetny jak Churchill, a co z tego będzie to zobaczymy.

- W porządku - skwitował, podnosząc szklankę z murawy. Czując, że zasłużył na łyka wyśmienitego alkoholu, upił kilka. Dzień zaliczył do pomyślnych. - Słyszałem, że wczoraj złożyłaś wizytę Gordon'owi?

- Tak - odpowiedziała nico ciszej. Przez niego musiała torturować człowieka, który był niewinny i chciał dobrze, jednak gdyby tylko sprzeciwiła się Riddle'owi skończyłaby w męczarniach, oglądając jego zadowoloną twarz. - Jest niewinny.

- To twoje zdanie, z którym się nie zgadzam - zauważył.

- Przecież przesłuchałam go. Użyłam tyle klątw ile był w stanie przeżyć i nic nie powiedział! - rozłożyła bezradnie ramiona. Odniosła niemałe wrażenie, że Riddle był przekonany o niewinności byłego pracownika, lecz chciał się go pobyć z rządowej sceny z nieznanej jej przyczyny. 

-  Znam cię, Madelyn. Użyłaś co najwyżej trzech cruciatus'ów i na tym zakończyłaś zabawę. Nie potrafisz przesłuchiwać w brutalny sposób i pojąć, że jesteś śmierciożerczynią. Nadajesz się do rządu, wiesz coś o politycznych strategiach, ale przy zaklęciach niewybaczalnych drga ci ręka - skwitował z kpiną w głosie i spojrzeniu. Po raz kolejny ją poniżył, a to należało już do jego codziennej rutyny. Robił to gdy byli sami, gdy byli przy kimś, robił to gdy tylko miał okazję. 

- Wcale nie chciałam być śmierciożerczą - podkreśliła z żalem, odwracając głowę. Kształciła się na polityka, a nie na zabójcę w oddziałach Riddle'a.

- Jesteś pewna? - uniósł brew. Widząc jego wyraz twarzy, po raz kolejny musiała przybrać skruszoną minę. - Uważaj na słowa, Madelyn i trzymaj się zasad.

- Naturalnie, panie - wydobyła z siebie. Bez problemów skłoniłaby się przed każdym innym, ale nie przy nim. Tylko w jego towarzystwie czuła się jak deptana po podłodze. 

- Napijesz się? - wyciągnął rękę ze szklanką, którą obrzuciła najbardziej nieufnym spojrzeniem. Pomyślała, że dłużej nie wytrzyma jego obecności, więc przechwyciła szklankę i za jednym zamachem wypiła wszystko do dna. Skrzywiła się czując pieczenie w przełyku, ale gdy mięśnie delikatnie się rozluźniły, od razu zrobiła się szczęśliwsza. Oczywiście nie szczęśliwa, ale mniej zmartwiona faktem, że Tom Riddle ma nad nią pełną władzę. - Też bym tak zrobił na twoim miejscu - skomentował, gdy wróciła do niego pusta szklanka. 

- Czy to już wszystko? Panie... - zacisnęła w dłoni torebkę, cofając się o krok w stronę wyjścia.

- Nie. Jutro widzę cię w ministerstwie o siódmej. Dokładnie w moim gabinecie - mogła jedynie zacisnąć usta w wąską linię, aby powstrzymać wszelkie obelgi, które mu właśnie przypisała od kulturalnych, aż po najmniej eleganckie. Wizja dłuższego snu i wypoczynku w miękkim łóżku przeminęła z wiatrem.

- Po co? To znaczy... Dlaczego, jeśli można wiedzieć, mój panie? - spojrzała w martwy punkt za jego plecami, który zlokalizował się na jakiejś kamienicy. Oglądanie profesora Binns'a podczas lekcji w Hogwarcie byłoby lepsze, niż walka na wzrok ze znieważającym ją mężczyzną.

Madelyn | Tom RiddleWhere stories live. Discover now