Leslie.

3.1K 136 19
                                    

Tańczyliśmy w rytm wolnej muzyki, jednak ja zamiast cieszyć się chwilą ciągle myślałam co właściwie Leslie chciała mi przekazać. Niestety od tamtego momentu nie miałam nawet chwili, żeby z nią porozmawiać. Luke nie odstępował mnie na krok, a nawet jeśli musiał iść do łazienki czy po prostu ktoś z nim rozmawiał, pojawiała się Hannah.

- Chcesz ponczu? - zapytał, uśmiechając się przy tym zalotnie. Od razu pokiwałam przecząco głową, pamiętając jak zareagowałam na ostatnią konsumpcję tego trunku. Alkohol nie był dla mnie, a przynajmniej nie tak rozrobiony. Smak był ognisty, co mogło świadczyć o zabarwieniu wódki ponczem, a nie uczciwej mieszance w stylu drinka.

- To może chociaż soku?

- Sok może być. - Odsunęłam się od chłopaka, pozwalając mu tym samym pójść po napój. Dzięki temu miałam chwilę, żeby rozejrzeć się i poszukać Leslie.

Zobaczyłam ją tańczącą z chłopakiem należącym do drużyny sportowej. Bez namysłu ruszyłam w stronę dziewczyny, jednak i tym razem natknęłam się na Hannah, która miała do przekazania mi tysiąc nowych informacji, mimo że widziała się ze mną zaledwie kilkanaście minut wcześniej. Rozmawiałyśmy o totalnych bredniach, typu źle dobranego koloru sukienki Bethany, czy zbyt mocnym makijażu Lili.

- Zostawię was samych - powiedziała od razu, kiedy Luke wrócił z sokiem. Wzięłam od niego kubeczek, popijając po łyku zawartość. Staliśmy jak dwa głupki w ciszy, nie odzywając się do siebie nawet słowem, tylko co chwilę posyłaliśmy sobie spojrzenie.

Nagle z głośników popłynęła wolna melodia, a ja po pierwszych dźwiękach wiedziałam co to za piosenka. Nie mogłam się powstrzymać, miałam ochotę wyjść na środek i wykrzykiwać, jak szalona tekst. Każdy ma chyba piosenkę, która powoduje u nas emocje tak silne, że nie jesteśmy w stanie ich opanować.

- Chcesz może zatańczyć? - powiedział przez śmiech, pokiwałam tylko głową, szybko dopijając sok. Wzięłam chłopaka za rękę i dosłownie pognałam na parkiet. Kołysaliśmy się powoli, a w głowie dokładnie nuciłam każde kolejne słowo...

I don't wanna close my eyes...

- Pięknie dziś wyglądasz - wyszeptał wprost do mojego ucha, przez co delikatny dreszcz przeszedł przez moje plecy. Pierwszy raz uniosłam wzrok i napotkałam od razu te cudowne oczy, w których naprawdę można się zakochać. Podkreślam, że mówię o oczach, a nie o właścicielu.

- Ty też nie najgorzej.

Zaśmiałam się nerwowo, nie wiedząc za bardzo jak odpowiedzieć. Nie lubię momentu, kiedy ktokolwiek prawi mi komplementy, bo najzwyczajniej w świecie nie wiem, jak wtedy powinnam się zachować. Do końca piosenki, nie odezwał się już nawet słowem, a ja oparłam głowę o jego ramie. Jego ręce ostrożnie zjeżdżały niżej, ale od razu upominałam go, że robi błąd i z łobuzerskim uśmiechem wracał do wcześniejszej pozycji. Mimo że nie powinnam również się zaśmiałam, to było komiczne, kiedy robił to już któryś raz, wiedząc jaka będzie moja odpowiedź na jego zaloty.

- Słabo się czuję - powiedziałam, gdy odeszliśmy na bok po zakończonym utworze. Miałam wrażenie, że zaraz zasłabnę, widziałam wszystko w rozmazanym obrazie.

- Chodź na powietrze.

Wziął mnie za rękę i wyprowadził przed salę. Widziałam tylko, jak za nami wychodzi Hannah, ale jej widok stawał się coraz mniej wyraźny. Staliśmy na dworze, a ja nie mogłam złapać powietrza, zupełnie tak jakby ktoś odebrał mi umiejętność oddychania, wtedy poczułam, jak nogi stają się dosłownie bezwładne i opadam w ramiona mojego towarzysza - Lucasa Richardsona.

Crazy in love (W Trakcie Poprawy)Where stories live. Discover now