Gdzie jest moja czekolada?

5.2K 232 150
                                    

- Nie, proszę. Panie dyrektorze wydalenie ze szkoły jest ostatecznością.

Wiem, że cała sytuacja potoczyła się tak przeze mnie, chciałam powiedzieć prawdę, a nie spowodować wydalenie Luke'a.

- Elisabeth, napaść na nauczyciela to nie jest coś pokroju ściągania na teście. Nie mogę nic zrobić.

Czułam się winna, mogłam kłamać, wtedy cała sytuacja rozeszłaby się bez takich problemów. Spojrzałam na Luke'a, od momentu gdy usłyszał, że nie jest uczniem naszej szkoły, zamilkł.

- A jeśli profesor zgodzi się, żeby Luke został? - wydawało mi się to dość rozsądnym wyjściem. W końcu cała sprawa kręciła się wkoło tej dwójki, a jeżeli poszkodowany wyrazi zgodę na uniewinnienie sprawcy, to jest po problemie?

- Theodor? - dyrektor zwrócił się bezpośrednio do nauczyciela.

- Nie ma mowy.

Stał niewzruszony, jego ton głosu wydawał się być dużo surowszy niż normalnie. Nie mogłam się tak łatwo poddać, czułam się zobowiązana chociaż do minimalnej pomocy.

- Luke napisze dodatkowe prace z biologii. - Zaproponowałam za chłopaka, który nadal nie odezwał się nawet słowem. Jeszcze nigdy nie widziałam go w tak cichej i spokojnej wersji.

- Jeżeli Lucas napisze pracę dodatkową, odda wszystkie wcześniejsze, z którymi zalega oraz poprawi sprawdziany...jestem w stanie się zgodzić.

Uśmiechnęłam się szeroko, nie panując nad ruchami klasnęłam w dłonie z ekscytacji, radości. Udało się znaleźć złoty środek - powiedziałam prawdę, nie krzywdząc nikogo przesadnie.

- Lucas, co ty na takie rozwiązanie? - tym razem dyrektor zwrócił się do niego bezpośrednio.

- Spoko.

Chłopak wstał i pospiesznie opuścił jego gabinet, trzaskając przy tym drzwiami. Niezbyt dobre podejście, szczególnie, gdy jesteś na wylocie ze szkoły.

~~~

- Czy ty jesteś normalna?

Pierwsze zdanie jakie usłyszałam od swojej przyjaciółki, gdy wyszłam z gabinetu dyrektora, nie brzmiało zbyt ciepło. Spojrzałam na nią pytającym spojrzeniem, wtedy dopiero zorientowałam się, że Luke wyszedł przede mną co mogło świadczyć tylko jedno - wszyscy już wiedzą.

- Mówiłam ci, że powiem prawdę, nie chciałam kłamać, to nie byłoby uczciwe - powiedziałam najspokojniej, jak umiałam. Minęłam ją i poszłam w stronę szafek. Czułam na sobie spojrzenie każdej osoby, miałam wrażenie, że wytykają mnie palcami i szepczą coś między sobą.

- Wszyscy skłamali, a ty jedna nie mogłaś? - szła za mną, ciągle dogadując. Puszczałam jej wszystkie uwagi mimo uszu, mimo że bolało mnie to, jak się zachowuje. Jako moja przyjaciółka powinna wspierać mnie w moich decyzjach, a nie wszystkie oceniać negatywnie.

- Nie jestem wszyscy.

Wyjęłam z szafki książkę od języka hiszpańskiego, a odłożyłam biologię. Jeżeli ona ma zamiar chodzić za mną i pouczać, jak nie powinno się zachowywać, może sobie darować.

- Mówisz dokładnie, jak moja matka. Elisabeth nie można wsypywać znajomych.

Zamknęła moją szafkę, zmuszając mnie tym samym do zwrócenia całej uwagi jej osobie. Przewróciłam zirytowana oczami. Nie wiem ile jeszcze razy będę musiała uświadamiać ją, że w żaden sposób nie żałuję swojej decyzji.

- Zacznijmy od tego, że Luke nie jest moim znajomym.

- Wszyscy mają cię za kapusia - westchnęła, podpierając się o szafkę.

Crazy in love (W Trakcie Poprawy)Where stories live. Discover now