Winwin

215 20 0
                                    

Byłam smutna.

Po prostu smutna, ale wiedziałam, że do rana wszystko minie. Położyłam się spać. Ale nie potrafiłam zasnąć. Do głowy przychodziło tysiąc myśli na sekundę, zacisnęłam szczękę, zamknęłam oczy próbując je odgonić. Nie mogłam zasnąć.

Czułam jak coraz szybciej bije mi serce, oddech przyspiesza, w akcie rozpaczy łapię i ściskam brzeg pościeli, ale to niczego nie zmienia. Bliska płaczu, zwinięta w kłębek leżę i czekam na cud. Ktoś obejmuje mnie ręką i czuję jak jego ciało ostrożnie przytula się do moich pleców, nosem muska kark.

- Śpisz? - zapytał, a jego głos, który do tej pory uwielbiałam, tym razem mnie drażnił, nawet jeśli mówił tylko szeptem.

- Nie - odpowiedziałam krótko, zwięźle i chyba zbyt ostro... nie powinnam się na nim wyżywać.

- Wszystko okej? - zapytał ostrożnie.

- Nie.

- Źle się czujesz?

- Może.

- Mam wyjść?

- ...nie - nie odpowiedziałam od razu, ani nie byłam tak pewna swoich słów jak wcześniej. Ostatnie czego chciałam, to znowu zostać sama. Nie wiedziałam, która godzina, nie miałam pojęcia, czy Sicheng wrócił do domu zbyt wcześnie, o czasie, czy znowu został po godzinach. Ważne, że był. Czucie jego ciężaru na sobie, delikatnych łaskotek gdy głaskał kciukiem moją rękę, w której wciąż kurczowo trzymałam zwiniętą kołdrę, poczułam minimalną ulgę.

- Chodź tu bliżej - zaczął chłopak, odwinął mnie z poplątanej pościeli i ułożył się wygodnie czekając z otwartymi ramionami. Nawet się nie zastanawiałam, w jednej chwili znalazłam się w mocnym uścisku. Właśnie tego potrzebowałam, żeby otoczył mnie z praktycznie każdej strony, żebym czuła, że ktoś silny czuwa nade mną i w końcu jestem bezpieczna. Zamiast na sobie, maksymalnie skupiłam się na Sichengu. Czubkiem głowy opierałam się o jego brodę, pachniał żurawinowym mydełkiem, które kupiłam mu kilka dni wcześniej. Powoli stawałam się spokojniejsza. Z czasem ciepło ciała, które mnie ogrzewało zaczynało przeszkadzać, ale nawet nie pomyślałam, by wyplątać się z objęć, zamiast tego przełożyłam rękę za chłopaka i wsunęłam mu pod koszulkę. Jego plecy nie były niczym okryte, dlatego skóra na nich była zimna, co w mojej sytuacji było zbawieniem. Długi pocałunek w czoło chyba oznaczał, że Sicheng nie ma nic przeciwko. Byłam już spokojna o nadchodzącą przyszłość. Póki Sicheng jest ze mną nic złego nie może się stać.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 11, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

KPOP IMAGINESWhere stories live. Discover now