Rozdział 2

829 46 10
                                    

-Czyli... Macie magiczną książkę z bajkami? - spytała niepewnie zerkając na idącą obok kobietę.
-W skrócie - Emma wzruszyła ramionami.
Henry idąc między nimi zerkał to na jedną to na drugą.

Odprowadzały go na przystanek autobusowy. Dzień był słoneczny, więc nie było problemu, aby przejść się pieszo. Alyss podziwiała po drodze miasteczko. Nie różniło się niczym od innych miejscowości.

Po wieczornych wyjaśnieniach dziewczyna obiecała chłopcu pomóc. Ciężko jej było uwierzyć w te historie, ale postanowiła, że chociaż spróbuje. Dla dobra sprawy. O dziwo, gdy zakładała, iż osoby mieszkające tutaj pochodzą z bajek coraz bardziej ludzie zaczynali jej kogoś przypominać.

Czuła się, jakby ktoś powoli zdejmował chustkę z jej oczu. Po jednej nocy spędzonej tutaj miała wrażenie, iż zaczyna wariować. Do późnej godziny czytała z Henry'm tą przeklętą książkę. Co prawda bardzo jej się podobała... Ale w tych okolicznościach bała się, że właśnie przez nią jej psychika płata jej figle.
-Czerwony Kapturek? - spytała dyskretnie wskazując na okno baru, gdzie widać było dziewczynę o ciemnych włosach, mocnym makijażu i stroju... Odrobinę odsłaniającym ciało.
-Owszem - Emma uśmiechnęła się widząc reakcję kuzynki.
Alyss dumnie się wyprostowała.

Nagle obok usłyszała głośne trąbienie. Podskoczyła przestraszona tak samo jak chłopiec. Emma skrzywiła się i spojrzała na ulicę. Radiowóz zrównał się z nimi, a szyba rozsunęła się ukazując uśmiechnięta twarz mężczyzny.
-Dzień dobry - krzyknął do nich.
-Graham! - Henry pomachał mu wesoło.
Blondynka przewróciła oczami.
Mężczyzna o ciemnych oczach i zarośnie na szczęce uważnie mierzył wzrokiem dziewczynę obok Emmy. Fakt, wzbudzał respekt.
-Pamiętaj o zakupach - mruknęła do Alyss i wsiadła do radiowozu. Odjechali w stronę komisariat zostawiając po sobie tylko kurz.
-A ten to kto? - Alyss uniosła brew.
-Łowca - Henry uniósł kąciki ust ku górze.
-No tak... Szeryf... - mruknęła i spojrzała na zegarek.

Równo o 7:45 doszli na przystanek, a autobus w tym samym czasie zatrzymał się na miejscu do parkowania.
-Jak wrócę, to poczytamy o tobie! - zapewnił chłopiec wbiegając do autobusu. Alyss westchnęła i wyminęła grupe dziewczynek zmierzających do autobusu. Dobra, ma godzinę na zrobienie zakupów, następnie musi iść na komisariat zanieść lunch Emmie. Potem czas wolny.

Weszła do sklepu od razu siegając listę zakupów. Wzięła koszyk i ruszyła alejką w poszukiwaniu wymienionych produktów. Tak na dobry początek planowała upiec ciasto marchewkowe. Nie często je jadła, aczkolwiek ostatnio od mamy dostała na nie przepis. Świetna okazja na wypróbowanie. Wpakowywała potrzebne przyprawy do koszyka. Przy dziale z warzywami wybrała kilka dużych marchewek. Oczywiście wcześniej dokładnie je obejrzała, czy aby na pewno są świeże i dobre.

Gdy doszła do lodówek z nabiałem rozejrzała się w poszukiwaniu masła. Niestety, choć po jej szczęściu można się było tego spodziewać, znajdowało się ono na najwyższej półce. Mina jej zrzędła. Postawiła na ziemi swój koszyk. Podeszła wzdychając i na palcach próbowała sięgnąć kostkę.

Już prawie ją miała, lecz na swej drodze napotkała obcą dłoń. Ustała normalnie i obróciła się w stronę dłoni właściciela. Równie zaskoczony brunet spojrzał na nią.
-Przepraszam najmocniej- uśmiechnął się lekko podając jej masło.
-Nie szkodzi... - dziewczyna mruknęła zażenowana.
Mężczyzna był naprawdę przystojny. Czuła, jak na jej policzkach pojawia się rumieniec, więc szybko zakryła je włosami.
-Będzie pani mieć gości? - spytał zerkając na zawartość jej koszyka.
-Nie, to ja w gości - odparła już pewniej, uśmiechając się.
-No tak, słyszałem o nowej twarzy. Witamy w Storybrooke - brunet podniósł jej koszyk i podał go Alyss.

Nagle znieruchomiała. Mężczyzna przyjrzał jej się unosząc brwi.
-Coś się stało?
Dziewczyna spojrzała na zegarek.
-Przepraszam, muszę już iść- zerwała się biegiem w stronę kasy. Jeżeli nie wyrobi się do 14, nie zdąży pójść po Henry'ego. Miała tyle rzeczy do roboty. To nie fair, że Mary Margaret zostawiła ją z tym wszystkim. Chociaż w sumie była nauczycielką... Można zrozumieć, iż nie ma zbytnio czasu na sprzątanie. Ale i tak było w jej domu czysto...
-Mało czasu, mało czasu... - szeptała, nerwowo drepcząc w miejscu. Kasjer obsłużył ją, a ona zapłaciła za zakupy. Wybiegla ze sklepu kierując się do domu.

Those Magic Changes || Once Upon a Time •ZAWIESZONE• Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon