5

971 110 43
                                    

Odkąd położył się na łóżku, minęło kilka dobrych godzin, w trakcie których Dean modlił się jeszcze kilka razy, ale za każdym razem bezskutecznie. Dopiero po dwóch kolejnych godzinach bezczynnego leżenia, usłyszał znajomy trzepot skrzydeł. Otworzył oczy i w świetle nocnego księżyca dojrzał sylwetkę Castiela.

- Jednak się pojawiłeś - parsknął.

- Chciałeś rozmawiać.

- Prosiłem o to cztery godziny temu! - krzyknął. - Mógłbym w tym czasie umrzeć, a ty byś się nie pojawił?! - szybko zrozumiał, że przesadził. - Przepraszam, Cas. Nie chciałem na ciebie nakrzyczeć.

- Jesteś zły, Dean. Wiem to, czuję to - powiedział anioł spokojnym tonem.

- Ale nie na ciebie. Ani na ojca. Jestem zły na siebie, Cas.

Castiel zmarszczył brwi i przechylił głowę na bok w ten charakterystyczny dla siebie sposób.

- Czemu miałbyś być zły na siebie, Dean?

- Bo całe życie bardziej dbałem o to, aby ojciec był ze mnie dumny, niż żebym był szczęśliwy. Nawet kiedy umarł, wciąż robiłem wszystko tak, aby był ze mnie dumny. 

- I co w tym złego? - nie rozumiał. - Byłem taki sam. Szukałem go, chciałem, żeby był ze mnie dumny... a on nie zrobił niczego, nawet się nie pokazał. Nie jestem nawet pewien czy to on mnie wskrzesił...

- Ale odpuściłeś - przerwał mu. - Ja odpuszczam dopiero teraz, po rozmowie z nim. bo zrozumiałem, że się myliłem.

- W sprawie czego?

- W sprawie możliwości bycia szczęśliwym. 

- Więc co zamierzasz?

- Na początek poproszę cię, abyś usiadł obok - poklepał miejsce na materacu, obok siebie. 

Castiel niepewnie i powoli usiadł obok niego.

- To, że rozmawiamy po ciemku przypomina mi nasze pierwsze rozmowy - zaczął Dean. - Zawsze nocą. Zawsze po ciemku. Najczęściej w motelach lub w kuchni Bobby'ego...

- Stare dzieje. Byłem naiwny, ufałem Michałowi...

- Ale zbuntowałeś się - zauważył, ujmując dłonie Castiela w swoje. 

Anioł spojrzał na ich dłonie, potem na twarz Deana, potem znowu na dłonie. Łowca nigdy nie dotykał go w ten sposób.

- Dean, co robisz?

- Pamiętam nasze pierwsze spotkanie - zaczął. - Bałem się, ale jednocześnie szybko poczułem, że mogę ci ufać. Nie wiem czemu. Szybko stałeś się dla mnie wtedy bliższy niż Sam, który wszędzie chodził z Ruby... Wiedziałem, że mnie nie skrzywdzisz. I udowodniłeś to więcej niż raz. Wiem, że nadal nie chcesz mnie skrzywdzić. A ja chcę, abyś znowu był dla mnie bliższy niż Sam. Nie chcę już uciekać...

Cas spojrzał na niego zdezorientowany i znowu przechylił głowę.

- Nie rozumiem.

- Wspomniałem o pierwszych spotkaniach nie tylko dlatego, że siedzimy po ciemku, ale też dlatego, że już wtedy chciałem zrobić to, co zrobię teraz. Wtedy się bałem, uważałem to za nie właściwe. Teraz wiem, że to jest to, w jaki sposób powinna się zakończyć nasza historia, Cas.

Cas usłyszał słowo zakończyć i zaczął się bać, że Dean za chwilę raz na zawsze się z nim pożegna, ale wtedy łowca przysunął się bliżej niego, powodując u niego kompletną dezorientację. Nie rozumiał tego, co się działo.

Heaven [Destiel]Where stories live. Discover now