Rozdział 1

37 7 2
                                    

Początek dnia był dość spokojny, za spokojny. Chociaż wojska komunistyczne strasznie napierały na stolice Korei Południowej, nie było to odczuwalne w centrum miasta.

Junmyeon i Yixing wybrali się na poranną kawę do ich ulubionej kawiarni. Pomieszczenie zawsze było przytulne i oddawało klimat picia kawy i czytania literatury. Ciemno brązowe stoliczki, wykonane z brązowej skóry fotele i regały z książkami. To wszystko oddawało wspaniałą atmosferę tego miejsca. Suho jak zwykle zamówił swoją ulubioną kawę. Delikatne cappuccino, które w sumie odzwierciedlało chłopaka. Napój ten był delikatny jak skóra Junmyeona, dodawał energii, a rozkoszować się można było godzinami. Jasna skóra chłopaka była wydelikacona, jego uśmiech emanował szczęściem, a spoglądać na niego moża było dniami i nocami. Takie przemyślenia towarzyszyły Yixingowi przyglądającemu się mniejszemu. Nagle tę przyjemną chwilę rozkoszy zakończył alarm. Sygnał, który oznaczał, że to czas, aby obronić stolice. Koreańczycy z Północy osiedlili się na północnej i wschodniej granicy miasta. Junmyeon z przerażeniem spojrzał na większego, ale kiedy chciał się wypowiedzieć, coś mu przerwało. Do przytulnej kawiarenki wkroczył generał wojska Korei Południowej i zaczął głosić:

-Prezydent Korei Południowej nakazuje przynajmniej połowie mężczyzn ze stolicy kraju o pomoc w obronie kraju, czy ktoś jest chętny?- zgłosiło się kilka mężczyzn. Yixing i Junmyeon nadal siedzieli bezruchu w mało widocznym miejscu. Jednak generał zauważył dwójkę: - Jeden z was walczyć o stolice- spojrzał na obu z pogardą.

- Ja! Zhang Yixing- zerwał się z krzesła, podnosząc rękę do góry.

- Dobrze panie Zhang Yixing- mężczyzna zanotował na kartce imie i nazwisko- Proszę o stawienie się o 19:30 przy Ambasadzie USA- generał wyszedł.

Junmyeon nadal w szoku patrzył na Yixinga, po chwili zdołał się coś powiedzieć:

- Yixing możesz tam zginąć- powiedział, starając się ukryć łzy, jakie zebrały mu się w oczach.

- Słuchaj, Junmyeon jesteś dla mnie cholernie ważny, gdybym ja nie poszedł, zmusiłby Cię.

-Ale Yixing...

- Cichutko- pogłaskał go po głowie- pójdziemy teraz do Ciebie, tam porozmawiamy.

- No dobrze.

Wyszli z kawiarni, wcześniej płacąc za zamówienie. Szli w ciszy, patrząc , jak z obrzeż miasta widać co jakiś czas wybuchające bomby. W końcu doszli do budynku, w którym mieszkał Suho, weszli do mieszkania i usiedli w dwóch wielkich fotelach.

- Dobrze, a teraz tak...przeprowadzisz się do mnie Junmyeon, okej? Weźmiemy teraz najważniejsze rzeczy, a po drodze pójdziemy jeszcze do sklepu.

-Ale po co mam mieszkać u ciebie?

- Mieszkanie jest na mnie, ja pójdę walczyć to nawet, jak będą chcieli przyjść po Ciebie, to pójdą do twojego mieszkania. Będziesz u mnie bezpieczny. Pomogę ci się spakować -wstał i zaczął wyjmować najważniejsze rzeczy z szafek.

Po godzinie w końcu spakowali najpotrzebniejsze rzeczy Junmyeona. Wzięli walizki i wyszli z mieszkania, wcześniej zamykając drzwi na klucz. Wyszli z budynku i zaczęli kierować się do sklepu. Tam kupili najpotrzebniejsze jedzenie w ilości, która starczy na minimum tydzień. W końcu z wszystkimi torbami udali się do mieszkania Yixinga. Chłopak otworzył drzwi mieszkania i położył rzeczy Junmyeona na skórzanej kanapie, a zakupy ze sklepu zaniósł do kuchni. Mniejszy chłopak zrobił to samo. Znał on doskonale mieszkanie Yixinga, ponieważ często u niego bywał. Schowali zakupy do szafek i lodówki i razem usiedli na kanapie, wcześniej przesuwając rzeczy mniejszego. Wtedy w końcu mogli spokojnie porozmawiać:

- Będziesz spał w moim pokoju, zaraz dam ci nową pościel- powiedział, lekko uśmiechając się do niego. - Hej, rozchmurz się!

- Ehh...- delikatnie się uśmiechnął.

Yixing wstał z kanapy i przeniósł wszystkie rzeczy mniejszego chłopaka do sypialni i wyjął czystą pościel. Junmyeon przyszedł za nim do sypialni i zaczął go obserwować. Większy po chwili zaczął pakować swoje rzeczy w mały plecaczek. Oczywiście tylko te najpotrzebniejsze. Po krótkiej chwili wyminął Suho z uśmiechem i poszedł się przebrać. Wyszedł z łazienki i spojrzał na zegar;

- Osiemnasta dwadzieścia cztery- powiedział po cichu.- Myeonie...muszę już iść- spojrzał na mniejszego.

- Wróć cały, dobrze? - przytulił się pod chłopaka.

- Postaram się, jak tylko będę mógł- uśmiechnął się i przytulił go. Kochał go, całe serce Yixinga było przepełnione starszym Koreańczykiem.

- Wracaj szybko- w oczach Junmyeona pojawiły się łzy, lecz on szybko je starł.

Yixing nic nie powiedział, posłał mu promienny uśmiech i wyszedł, pod koniec jeszcze machając ręką na pożegnanie. Koreańczyk po jego wyjściu zamknął drzwi na klucz, schował się w kołdrze i sam z siebie zaczął płakać. Kochał Yixinga, ale za bardzo bał się mu o tym powiedzieć. Może gdyby mu to dziś powiedział do chłopaka, by został. Może gdyby nie poszli do tej cholernej kawiarni. Myeon miał tylko nadzieje, że wróci cały i zdrowy. Zaprzysiągł sobie wtedy, że kiedy chłopak wróci, wyzna mu wszystkie swoje uczucia.

____________________________________

740 słów

Właśnie tak zaczynam mój powrót na wattpada.

Z góry przepraszam za wszytkie błędy.

IT IS NEVER TOO LATE ~~ SULAYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz