– Z mlekiem – odkrzyknął, zamykając drzwi toalety. Detektyw zajął się sobą, a Hank przygotowywaniem wody. Wpatrywał się beznamiętnie w czajnik elektryczny, jak i wszystko inne, co było w posiadaniu Andersona. Dom był nieduży, jednak absolutnie wystarczający potrzebom wygody. Panował względny porządek, chociaż jedynie ze względu na nieużywalność pewnych miejsc. Detektyw niezwykle rzadko zaglądał do szafek z garnkami, skoro żywił się prostszymi posiłkami z mikrofalówki bądź wychodził na miasto. Zdecydowanie większy nieporządek panował w małym biurze, które urządził sobie obok sypialni. Hank w nocy zebrał sporawą górę pustych puszek po energetykach, piwie, paczkach po chipsach, zupkach chińskich, papierosach i drażetkach. Ułożył porozrzucane ubrania i posegregował je, większość wrzucając od razu do pralki. Detektyw jeszcze nie widział generalnych porządków, które zaszły w jego ciemnej norze i na pewno się przy tym przeżegna, a potem zwyzywa androida. To już trzeci raz, gdy Hank naruszył jego święty burdel. Na drzwiach zawisła na taśmie klejącej nawet kartka z obwieszczeniem ZAKAZ WSTĘPU, jednak tego typu zakazy nie interesowały Hanka. Wszedł do gabinetu z uśmieszkiem.


Zalał kawę rozpuszczalną w ulubionym kubku detektywa, dolał mleka i posłodził łyżeczką miodu. To jedyny zdrowy nawyk, który Connor sobie wpoił - nie znosił słodzenia cukrem. W domu zawsze musiał mieć słoik miodu, co białowłosy bardzo pochwalał, a detektyw ignorował. Tłumaczył się tym, że różnica w smaku, według niego, była diametralna i już. To wcale nie tak, że o siebie dbał. Wcale. Nigdy.


Hank położył wszystko na stole i usiadł prosto na wolnym krześle. Czekając, bawił się skrawkiem brudnego obrusu. Ubrany i pachnący Connor przyszedł kilka minut później. Spojrzał na przygotowane śniadanie, na Hanka, a potem usiadł z nieodgadnionym wyrazem twarzy.


– Nie chcesz gotować mi częściej? – uśmiechnął się, próbując jajecznicy i doskonałej kawy.


– Możesz kupić androida do pomocy. To bardzo wygodne, szczególnie dla osób, które nie mają czasu na zarządzanie domem albo są leniwe jak ty – Connor parsknął śmiechem i pokręcił głową.


– Chciałbym zaprzeczyć, ale może masz trochę rację z tym moim lenistwem. Nie przeszkadza mi to jednak na tyle, by kupować sobie sprzątaczkę. Zresztą, ty jesteś moim przyjacielem. Wiesz, że nie odbieram cię za zwykłego androida. Wiedziałeś, że jedzenie przygotowane przez kogoś innego smakuje lepiej? Szczególnie przez ciebie jest pyszne, bo jak Rich robi kawę, mam ochotę wylać ją do kwiatów – android uśmiechnął się lekko i skinął dziękczynnie głową. Obserwował zajętego jedzeniem mężczyznę, jednak, analizując jego poprzednią wypowiedź, jak i kilka ostatnich sytuacji, nasunęło mu się pytanie.


– Connorze, dlaczego twoja relacja z bratem wygląda tak... niedobrze? Czy coś między wami zaszło? – zapytał ostrożnie, jednak detektyw nie wyglądał na wzruszonego. Przeżuwając, odpowiedział.


– Wiesz, to dość skomplikowane. To nie tak, że zaraz go nienawidzę. Tak to jest w rodzeństwie, że nieważne co zrobi, wkurwia cię i już. Robimy sobie na złość, plujemy do kawy albo przezywamy, ale tak naprawdę wciąż jesteśmy rodziną, musimy się trochę kochać.


– Dlaczego więc nie przyszedł, by się tobą zaopiekować? Według mnie rodzina powinna sobie pomagać, a nawet nie zadzwonił.


– Bo jest dupkiem – zaśmiał się, choć trochę fałszywie. Android nie był zbyt dobry w wykrywaniu ludzkich emocji, jednak tym razem wyraźnie zauważył smutek Andersona. Zgarbił się, spuścił wzrok, nieco spowolnił ruchy, widocznie odpłynął wgłąb myśli. Hank nie wiedział, jak mógłby poprawić mu humor.

Sztuka życia według Connora |HANCON|Where stories live. Discover now