- Bajecznie – odparła. – przynajmniej przez dwa miesiące nie musiałam oglądać tych wszystkich Gryfonów – „i was też" - przemknęło jej przez myśl i przez chwile wahała się czy nie wypowiedzieć tego na głos, ale ostatecznie zostawiła tę uwagę dla siebie. Może innym razem. – A tobie Adrian? Jak się ma twój brat? – spytała i z satysfakcją obserwowała jak chłopakowi zrzedła mina. Wiedziała, że nienawidzili się, brat chłopaka, odnosił ogromne sukcesy w nauce jak i w sporcie, stała przed nim otwarta droga to międzynarodowej kariery w quidditchu, natomiast Adrian ledwo mógł sprostać wymaganiom na Zadowalający. Jednym słowem był tym gorszym w rodzinie i cierpiał na kompleks starszego brata.

- Umm dobrze – powiedział. – wyjechał teraz do Francji, ma tam treningi.

Na szczęście dalszy ciąg tej niezręcznej konwersacji został przerwany przez nadjeżdżające powozy, zaprzęgnięte w testrale.

- Ciekawe jakie zaklęcie zostało na nie rzucone. – Nagle odezwała się Tracey, która przez dłuższą chwilę pozostawała w ciszy. Teraz z zainteresowaniem przyglądała się pojazdom. Camilla wiedziała, że jako jedyna z nich, widzi magiczne stworzenia, mogły je zobaczyć jedynie osoby, które były świadkami czyjejś śmierci, dla innych pozostawały niewidzialne. Nie było jednak sensu aby informować o tym pozostałych, więc czym prędzej wsiadła do wozu stojącego bardziej na przodzie i usadowiła się w nim wygodnie.

- Chodźcie szybciej – ponagliła ich znudzona, miała szczerą ochotę znaleźć się jak najszybciej w zamku, było jej zimno i czuła, że dopada ją zmęczenie, a przed nimi jeszcze ceremonia przydziału pierwszorocznych i uczta.

***

Wielka Sala jak zwykle przesiąknięta była magią, podobnie jak cały zamek. Pod sufitem unosiły się zaczarowane świece, które powoli balansowały między sobą. W monumentalnych oknach powieszone zostały, masywne połacie materiału, z wyszytymi herbami wszystkich czterech domów. Całe pomieszczenie mieniło się złotawym blaskiem. Stoły, które ciągnęły się od wielkich mahoniowych wrót, aż pod sam stół nauczycielski, sprawiały, że wydawało się ono jeszcze dłuższe niż było w rzeczywistości. Prawie wszystkie miejsca były już zajęte i pozostały tylko te, na których wkrótce mieli spocząć nowi uczniowie.

Atmosfera podekscytowania unosiła się w powietrzu, a najbardziej dotknięci nią byli pierwszoroczni, których Mcgonagall sprawnie poprowadziła pod sam podest, na którym czekało już słynne krzesło i Tiara Przydziału. Zachwycali się każdym detalem i jedni ze strachem, a inni z zafascynowaniem przyglądali się duchom, które co i raz wyłaniały się z różnych miejsc na ścianach.

Starsze roczniki z zaciekawieniem wypatrywały wśród pierwszaków znane sobie twarze. Gwar, który powstał na wskutek prowadzonych wszędzie rozmów, zamienił się teraz w jeden wielki szum i z trudem można było usłyszeć cokolwiek. Przy stole nauczycielskim panował harmider.

Camilla wchodząc do Wielkiej Sali, w myślach zakpiła sobie ze wszystkich, którzy wyrażali swoją ekscytacje. Zajęła swoje miejsce przy stole Slytherinu, obok Pansy i z niecierpliwością czekała na przemówienie dyrektora szkoły. Chciała jak najszybciej znaleźć się w dormitorium.

Po chwili wszystkie głosy ucichły i skierowały się na Dumbledora, który podszedł do miejsca, z którego zwykle przemawiał.

Pierwszy punkt programu stanowiła Ceremonia Przydziały, która zakończyła się całkiem sprawnie. Slytherin zyskał dziewięciu nowych uczniów, chociaż nie powitał ich tak hucznie jak miał to w zwyczaju Gryffindor.

Następnie rozpoczęła się mowa, która prawie niczym nie różniła się od tych poprzednio rocznych. Uwzględniono wszystkie zakazy Filcha i ewentualne możliwości śmierci, na wskutek ich złamania. Hogwart bądź co bądź był jednak niebezpiecznym miejscem.

W końcu nadeszła pora na przedstawienie uczniom nowych nauczycieli, w których znalazła się pamiętna profesor Dolores Umbridge, która miała objąć stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Już na samym początku przyciągnęła uwagę całej sali. Nie dało się jej nie zauważyć, pod tą warstwą różu, którą na siebie włożyła. Prawdopodobnie nawet dla Barbie byłaby to przesada. Wszystkie elementy jej garderoby, były w tym samym odcieniu tego wściekłego koloru, który niemiłosiernie kłuł w oczy.

Camilla miała tę wątpliwą przyjemność, poznać kobietę wcześniej, na balu bożonarodzeniowym, który dwa lata temu wyprawiała jej rodzina. Dlatego też wiedziała, że była ona niezwykle okrutna i protekcjonalna. Pod jej pozornie przyjaznym uśmiechem „dobrej cioci" kryła się jedynie chytrość. Pracowała dla ministerstwa i była tutaj żeby kontrolować Dumbledora i prawdopodobnie Pottera.

Dziewczyna wiedziała, że Umbridge będzie dla Hogwartu niezwykle uciążliwa, jej działania będą się skupiały na wykryciu jak największej ilości nieprawidłowości, tak aby można było podważyć dyrektorstwo Dumbledora. On sam z pewnością o tym wiedział, w końcu był jednym z najpotężniejszych czarodziei swoich czasów, musiał jednak grać według zasad Ministerstwa.

Była rodzajem osoby, która idzie po trupach do celu i zrobi wszystko aby właściwie wykonać swoją pracę. Jej niezwykła wścibskość, idealnie pasowała do miana Wielkiego Inkwizytora Hogwartu.

Prawdopodobnie sam Voldemort chciałby mieć ją u boku, podczas niewątpliwie zbliżającej się wojny (trzeba było tylko poczekać, aż wreszcie dotrze do wszystkich, że Czarny Pan naprawdę powrócił, a Potter - nadzieja czarodziejskiego świata - nie zwariował).

Camilla nienawidziła tej kobiety, a na widok jej ubrań chciało jej się wymiotować. Ten pozornie dziecięcy i niewinny kolor, tak bardzo nie pasował do jej charakteru.

Rzuciła szybkie spojrzenie w kierunku Snape'a i stwierdziła, że on ma podobne odczucia. Umbridge zajmowała miejsce po jego prawej stronie, a ich stroje w niezwykły sposób kontrastowały między sobą. Camilla widziała niesmak na twarzy Mistrza Eliksirów i w duchu cieszyła się, że to nie ona musi siedzieć obok tej jędzy.

Kobieta podeszła do mównicy przy, której stał Dumbledore i zajmując jego miejsce, zaczęła wygłaszać przemowę na temat bezpiecznego sposobu nauczania. Camilla przypatrywała się jej, kiedy nagle poczuła coś dziwnego. Umbridge w kilka sekund, jakby przybliżała się do niej, pomimo iż dalej pozostawała w tym samym miejscu. Ślizgonka poczuła, że robi się jej niedobrze, zakręciło jej się w głowie, a przed oczami zaczęły pojawiać się wspomnienia...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, chociaż jak na razie nie dzieje się nic szczególnego. Wspomnienia w nastęnym rozdziale. Ciągniemy pewnego rodzaju wstęp, który jak wiadomo jest jednak dosyć istotny :) Proszę o informacje o błędach, jeśli ktoś jakieś znajdzie.

Miłego dnia!

ROZDZIAŁ EDYTOWANY!

Born to dieWhere stories live. Discover now