17 - Dostawa

6.3K 443 360
                                    

- No, Kocie. Skończyłam twoje zamówienie! – oznajmiła radośnie Marinette pewnego wieczoru, kiedy Czarny Kot wylądował u niej na balkonie.

- Najwyższy czas. Już miałem je odwołać.

- Jesteś okropny! – Trąciła go żartobliwie w pierś.

- Tak długo go robiłaś, że zdążyłem się odkochać w Biedronce – mruknął, pochylając się do pocałunku.

- Taki był mój cel, Kotku – szepnęła i pocałowała go na powitanie.

- Naprawdę? – zdziwił się.

- No, może nie na samym początku... - przyznała. – Ale potem uznałam, że jeśli rzeczywiście kochasz Biedronkę, to powinieneś ją kochać za to, kim jest naprawdę, a nie kim jest, kiedy biega w kostiumie po Paryżu.

- W takim razie, dziękuję ci, że pozwoliłaś mi siebie poznać, Kropeczko. Zdecydowanie najbardziej lubię twoje cywilne prywatne wcielenie.

- Cywilne prywatne? – podchwyciła z uśmiechem.

- No, ciebie jako Marinette, ale nie w szkole. W sensie: prywatne. W zaciszu twojego pokoju.

- Ach, rozumiem. Ja w sumie też lubię twoje prywatne wcielenie. Nie Adriena ze szkoły i nie Czarnego Kota z akcji, kiedy zamęcza mnie swoimi żartami i flirtowaniem.

- Zamęczam cię flirtowaniem? – zdziwił się.

- No, odstawiasz pokazówkę. Wolę, jak flirtujesz ze mną w zaciszu mojego pokoju... – sparafrazowała jego słowa.

- Ale które prywatne wcielenie wolisz? Moje cywilne czy moje super?

- To bez znaczenia, bo i tak zaraz Tikki zrobi mi awanturę o Plagga. Więc zbieraj się i bardzo proszę odwiedzić mnie w wersji przyzwoitej. Czyli drzwiami.

- Dlaczego ja muszę odwiedzać cię w wersji przyzwoitej, żeby nasze kwami mogły odwiedzać się w wersji nieprzyzwoitej? – mruknął z pretensją, a Marinette zachichotała.

- Oj, Kocie, Kocie... Nie chcesz poznać wkurzonej Tikki...

- Ech, Moja Pani. Jak sobie życzysz... - westchnął, niechcący cytując film, który tak niedawno razem oglądali.

- Widzę, że ci się spodobało... - Mrugnęła do niego.

- Co takiego? – nie zrozumiał.

- No, film. „Narzeczona dla księcia".

- Po czym to wnosisz?

- Zacytowałeś Westleya. „Jak sobie życzysz..."

- O, rzeczywiście. – Roześmiał się. – Zrobiłem to zupełnie podświadomie w takim razie, Księżniczko – przyznał, po czym dodał po chwili: - Jeszcze nie na-rzeczona...

- Słu-słucham? – zająknęła się i spojrzała na niego oczami jak spodki.

- Jeszcze nie na-rzeczona – powtórzył z szerokim uśmiechem, jakby dokładnie wiedział, jak ona to zrozumiała i nie zamierzał tego prostować. Pochylił się i zanim znów ją pocałował, szepnął: – Zaraz pukam do drzwi.

I rzeczywiście minutę później pani Cheng zawołała córkę:

- Kochanie! Przyszedł Adrien!

- Już idę, mamo!

Zbiegła po schodach jak na skrzydłach. Czy w wersji przyzwoitej, czy nie – z łatwością się do jego codziennych wizyt przyzwyczaiła. Właściwie to było bez znaczenia, czy rozmawiała z Czarnym Kotem, czy z Adrienem. To wciąż był ten sam chłopiec – tak bliski jej sercu. Prawdziwy Książę dla swojej jeszcze nie na-rzeczonej...

***

- Jak tam twój Agrael?

Z tymi słowami Czarny Kot wylądował na balkonie Marinette. Odwróciła się do niego natychmiast i roześmiała głośno.

- Raelag, znaczy się?

- To zależy, która wersja bardziej cię kręci. Z maską czy bez maski.

- A ty znów o tym? – Przewróciła oczyma. – Oj, Kocie, Kocie... Jeśli już musisz wiedzieć, to w masce jesteś zarówno bardziej pociągający, jak i bardziej irytujący. Więc sam zdecyduj, czy wolisz tracić czas na moją irytację, czy...

Nie dokończyła, bo już tonęła w jego objęciach i pocałunkach.

- Więc jestem bardziej pociągający jako Czarny Kot? – wymruczał zadowolony po chwili, a ona znów przewróciła oczyma i roześmiała się.

- Zdecydowanie bardziej irytujący – uzupełniła.

- Tego nie słyszałem. – Mrugnął do niej.

- Wiesz, że musisz... - zaczęła, a on tylko westchnął.

- Uciążliwe jest to odwiedzanie cię w wersji cywilnej. Nie mogłabyś powiedzieć rodzicom, że rzuciłaś Adriena i jednak wolisz być z Czarnym Kotem?

- Nie ma mowy – odparła stanowczo. – Po pierwsze, Tikki mi tego nie wybaczy. Po drugie, Plagg mi tego nie wybaczy. I oboje zatrują nam życie.

- A po trzecie?

- Czemu ma być „po trzecie"? – zdziwiła się.

- No, myślałem, że masz więcej powodów, a nie tylko obawy, że przerwiemy uroczy romans naszych kwami...

- No dobrze. – Westchnęła. – A po trzecie, nie będziemy mogli wykorzystywać tej masy czasu, kiedy jesteśmy w szkole. Musiałabym cię trzymać na dystans przed lekcjami... - szepnęła, przesuwając palcem po jego policzku. - Między lekcjami... - dotknęła jego podbródka. – I po lekcjach... - przesunęła po ustach.

- Księżniczko... - szepnął zafascynowany, z trudem przełykając ślinę.

- Hmm? – uśmiechnęła się figlarnie.

- Niepokojąco zbliżasz się do ideału.

- Dopiero się zbliżam? – powtórzyła żartobliwym tonem i zmarszczyła brwi. – Kocie... - zaczęła ostrzegawczym tonem.

- Tak naprawdę brakuje ci tylko jednego maleńkiego szczegółu do pełnego ideału – wyszeptał i spojrzał tak sugestywnie na jej dłoń, że na moment straciła dech w piersiach. – Mam coś dla ciebie – dodał, a pod nią ugięły się kolana.

Sięgnął ręką na bok, gdzie tuż po przybyciu na jej balkon odłożył płaskie podłużne pudełko. Marinette spojrzała i domyśliła się, co Czarny Kot chce jej wręczyć. Roześmiała się, uświadomiwszy sobie, jakie głupie myśli przyszły jej dopiero co do głowy. Czego ona się spodziewała?! Przecież mieli dopiero po czternaście lat!

A Czarny Kot wziął do ręki pudełko i nagle zawahał się. Przyglądał się Marinette nieśmiało, a jego dłoń nieświadomie gładziła pudełko, jakby nie do końca był pewien, czy i jak powinien wręczyć jej ten prezent.

- Wciąż mi głupio, że zamówiłem u ciebie prezent dla ciebie samej – szepnął.

- Już to wyjaśniliśmy, Kotku.

- I pamiętasz, że zbliżają się moje urodziny? – dodał z tym swoim kocim uśmiechem.

- Tak, pamiętam. – Kiwnęła głową.

- Nie myśl sobie, że wywieram na ciebie jakąś presję, czy coś... Ale... Naprawdę nie wyobrażam sobie lepszego prezentu dla siebie, niż to, że zgodziłabyś się go nosić – wyrzucił z siebie jednym tchem, czerwieniąc się okropnie przy tym.

Marinette uśmiechnęła się czule i pogłaskała go po policzku.

- Już to ustaliliśmy, Kotku... - szepnęła miękko, po czym otworzyła pudełko.

I zaniemówiła.

W pudełku istotnie leżał zielony szal. A na szalu leżał złoty pierścionek ze szmaragdem...

KONIEC ;-)

Szalik dla DwojgaWhere stories live. Discover now