Rozdział XII

9 2 0
                                    

Długo nie mogłam zasnąć po tym co się wydarzyło. Donatello spał już na podłodze a ja leżałam i patrzyłam w sufit.

- Ciekawe co dzieje się z  Sarą? Gdzie ona może być?- powiedziałam sama do siebie i dwróciłam się twarzą do okna
- Nie martw się Sara nieważne gdzie i kto cię porwał. Znajdę cię a tą osobe własnoręcznie zabije - zacisnełam pięści i obróciłan się tym razem w stronę Donatella, tak słodko spał. Gdy tak na niego patrzyłam i mnie dopadł sen.

Rano gdy wstałam zorientowałam się, że Donatello gdzieś zniknął. Przeraziłam się, przecież nie wróciłby do domu nic mi nie mówiąc. Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz.

- Donatello? Jesteś tu jeszcze? - zapytałam nikt nie odpowiadał - Donatello! - krzyknęłm trochę głośniej

- Mary, jestem w łazience - gdy to usłyszałam kamień spadł mi z serca.

Podeszład do drzwi łazienki i delikatnie w nie zastukałam

- Mogę wejść?- spyatłam nieśmiało

- Jasne, właśnie skończyłem - weszłam do pomieszczenia gdzie Donatello właśnie przemywał twarz

- Kiedy wstałeś?

- Już jakiś czas temu. Nie chciałem cię budzić wiem, że nie mogłaś zasnąć

- Niby skąd, przecież spałeś prawie całą noc

- Tak ci się tylko wydawało, wierciłaś się w te i z powrotem. Co cię tak dręczyło?- widocznie nie słyszał co mówiłan w nocy, może to i lepiej.

- Balam się, że ktoś mnie obserwuje i myślałam gdzie może być Sara- uśmiechnęłam się do niego smutno a on mnie przytulił

- Nie martw się znajdziemy twoją siostrę, obiecuję- odwzajemniłam jego uścisk

- Dobra chodź na dół, moi rodzice przygotowali już pewnie śniadanie

- Nie będą źli, że spędziłem u was noc? - Donatello wyglądał na przerażonego myślą starcia z moimi rodzicami. Roześmiałam się

- Nie, są przyzwyczajeni do niezapowiedzianych gości - powiedziałam i pociągłam go za rękę na dół

- Mamo, tato to jest... - weszłam do kuchni i zastałam pustke. Spojrzałam na lodówkę i zdjełam z niej list

" Mamy delegacje wrócimy we wtorek. Kochamy cię Mama i Tata"

- Co z nimi?- zapytał Donatello

- Znowu mają delegacje, to u nich normalne

- A co ze sprawą Sary? Nie martwią się?- westchnęłam

- Martwią, ale mają nadzieję że policja się tym zajmie

- Rozumiem - powiedział i pokręcił głową- w takim razie co ma zamiar pani podać mi do jedzienia? Umieram z głodu - powiedział i wybuchł śmiechem, ja razem z nim

- Zaraz sprawdzę co dobrego jest w lodówce- puścilam do niego oko dalej się uśmiechając, jednak w głębi duszy nadal myślałam o Sarze

Lost sisterWhere stories live. Discover now