Rozdział 20

148 21 8
                                    

Koło dwudziestej towarzystwo zrobiło się głodne. Mimo pochłoniętych wcześniej precelków, postanowili jednak zjeść coś konkretnego. Mateusz, jako gość, postanowił nie ogałacać swojej własnej kuchni i zaczekać, czy coś mu przyniosą. Nie przeliczył się. Po kilkunastu minutach Neskot podał mu talerzyk z chlebem posmarowanym dżemem truskawkowym i kubek kakao. Blondyn podziękował, a rudzielec opadł obok niego na kanapę ze swoją porcją w dłoniach. Po chwili do uszu Elevena dotarł przytłumiony chichot. Spojrzał na siedzącego obok rudzielca.

- Co cię tak bawi? - chciał, żeby zabrzmiało to odrobinę zgryźliwie, ale nie zdołał powstrzymać uśmiechu.

- Ubrudziłaś się dżemem. Czekaj...

Tomek wyciągnął rękę i starł palcem słodkość z kącika ust blondyna, na co ten mimowolnie się zarumienił. Co ja robię? Nie jestem dziewczyną, żeby się przy chłopakach czerwienić. Eleven narzekał na siebie w myślach. Już chciał coś powiedzieć, jednak dłoń rudego ponownie znalazła się w okolicach jego twarzy.

- Nie przeszkadzają ci? - zapytał przyciszonym głosem Neskot, odgarniając włosy blondyna za ucho.

- N-nie bardzo... - Mateusz szukał sensownego powodu, z którego mógłby się rumienić.

Tomasz zatrzymał dłoń na policzku Elevena. Wpatrywał się w błękitne oczy jak zaczarowany. Odległość między ich twarzami zaczęła się zmniejszać, minimalnie i powolutku, ale jednak zaczęła. Blondyn miał wrażenie, że się trzęsie, choć tak naprawdę siedział sztywno jak sparaliżowany. Nie chciał, ale coś jakby go zmroziło. Nie mógł się ruszyć. Najpierw Daria, potem Zeron, Wiśnia i teraz do kompletu jeszcze Neskot? Daria oczywiście była w pełni akceptowalna, ale reszta? Mateusz czuł, że nawet w swoim ciele nie będzie już czuł się sobą. Za dużo się stało.

Jednak w momencie, w którym zetknęli się nosami, rudzielec się odsunął. Spojrzał przepraszająco na Elevena, jednak jego policzki były wyraźnie zarumienione. Mateusz musiał stamtąd uciec chociaż na chwilę, stwierdził więc, że pójdzie się wykąpać. Pokuśtykał do sypialni i wyciągnął z szafy jakąś za dużą koszulkę, której właściwie nie nosił i krótkie spodenki. Nikt nie powinien skojarzyć, że to tak naprawdę jego ciuchy.

Na jednej nodze dotarł do łazienki. Zrzucił ubrania i wszedł pod prysznic. Ciepła woda zmywała z niego resztki stresu. Wcześniej splątał włosy w pseudo koka. Znalazł przy lustrze gumkę do włosów, zapewne pozostawioną przez Darię, więc postanowił ją wykorzystać. Zakręcił wodę i wytarł się do sucha. Otworzył drzwi kabiny, chcąc sięgnąć po piżamę, ale jak już wszyscy dobrze wiemy, Eleven jest pechowcem i na chceniu się skończyło.

Boląca kostka nagle straciła oparcie na śliskiej powierzchni i blondyn poleciał do tyłu z niemałym hukiem. Spróbował się podnieść, ale jak na złość ślizgał się, więc było to raczej średnio wykonalne. Ręcznik spadł z drzwi, jednak chłopak złapał go, zanim się zamoczył. Usłyszał pukanie do drzwi.

- Marta? Wszystko w porządku? Coś nieźle huknęło - Neskot brzmiał na zmartwionego.

- Ja... - Eleven pomyślał, że pomoc by nie zaszkodziła, ale cholera, nie w takich okolicznościach! - Wywróciłam się, spokojnie, nic wielkiego - ponownie chciał wstać, i ponownie wylądował na plecach na ciepłym jeszcze plastiku.

- Może ci pomóc?

- Czekaj! - Eleven w panice owinął się ręcznikiem - Cholerna kostka - mruknął pod nosem.

- Jeśli się wstydzisz czy coś, to zawołam Kitsune, albo...

- Wystarczy jak zamkniesz oczy czy coś i podasz mi piżamę.

Po chwili drzwi uchyliły się i stanął w nich Tomek z zamkniętymi oczami. Krok za krokiem wszedł do pomieszczenia i dzięki drobnym wskazówkom, przechwycił piżamę blondyna. Z ciągle zamkniętymi powiekami pomógł mu się podnieść, po czym wyszedł z łazienki. Eleven szybko się ubrał i rozczesał włosy, jednak nie spieszyło mu się, żeby opuszczać łazienkę. Kij z zamianą wymiarów, ale czy on właśnie rumieni się przy Neskocie? Co to za akcje? Mógł przecież poprosić o pomoc Kitsu, ale nie, bo po co? Sam siebie nie poznawał, jeszcze bardziej niż pół godziny temu.

W końcu wygramolił się z łazienki, z przyzwyczajenia udając się do swojego pokoju. Na łóżku siedział Tomasz. Elek przez chwilę się zastanawiał, czy strzelić w twarz sobie czy rudzielcowi, ale w końcu porzucił ten zamiar zupełnie i podkuśtykał do łóżka. Opadł na materac obok Neskota. Jedynym światłem w pokoju była paląca się nocna lampka.

- Mogłabym tu spać? - zapytał cicho blondyn. Czuł się niewypowiedzianie głupio, pytając, czy może spać we własnym łóżku.

- Tak, jasne, ale... jeszcze wcześnie. Nie chciałabyś z nami jeszcze posiedzieć?

- No przecież siedzę - uśmiechnął się, a potem uświadomił sobie, że wypadło to bardziej flirciarsko niż podejrzewał. Może Kitsu miała rację?

Potrząsnął głową i wstał, chcąc jakkolwiek pozbyć się tej uciążliwej myśli. Wcale nie kokietował Tomka! Niebieskowłosa nie miała prawa mieć racji, po prostu nie i koniec. Zrobił może trzy kroki i zachwiał się niebezpiecznie. Pieprzona kostka! Kiedy w końcu będę o niej pamiętał? Rudzielec szybko zareagował, podnosząc się z łóżka i stając przy blondynie. Złapał "Martę" w talii, nie pozwalając jej upaść. Wyglądało to rodem jak kadr z jakiegoś filmu.

- Te turkusowe pasemka podkreślają twój kolor oczu - wyszeptał Neskot, pochylając się nad wiszącym w jego objęciach Elevenem - Jesteś najładniejszą dziewczyną, jaką w życiu spotkałem.

Mateusz miał ochotę powiedzieć, że przecież nie jest dziewczyną, ale oczywistym było, że rudy w to nie uwierzy. Przeklęta zmiana ciała! Matea teraz siedzi w moim czy jak?! Włosy spadły do tyłu, wisząc bezwładnie i prawie nieruchomo. Eleven czuł rumieńce na swojej twarzy, ale przy tym słabym świetle istniała szansa, że przynajmniej Tomek ich nie zauważy. Rudzielec pochylił się jeszcze bardziej, co spowodowało zetknięcie się ich nosów. Chwilę trwali w bezruchu, jakby czekając, aż wydarzy się coś, co mogłoby przeszkodzić w tej chwili wyciętej z kinowego ekranu. Nic takiego jednak się nie stało.

Tomek złączył usta z tymi należącymi do "Marty". Każdy drobny ruch był delikatny i pełen niepewności, jak zresztą cały rudzielec. Po chwili odsunął się od dziewczyny, mocno się rumieniąc.

- Chyba... pójdę jeszcze do salonu. Później ewentualnie przyślemy tu Kitsune.

Tomasz szybko opuścił pokój, pozostawiając oszołomionego do granic możliwości Elevena na środku pomieszczenia. Blondyn westchnął ciężko i rzucił się na łóżko. Na pojawienie się niebieskowłosej nie musiał długo czekać.

- Co ten Neskot taki czerwony i zagubiony jakiś? - nie słysząc odpowiedzi, usiadła na brzegu materaca - Mateusz?

- Marta - warknął tylko blondyn, ale nie zabrzmiało to ani trochę tak groźnie, jakby tego chciał.

- Dobrze, Marta. Więc? Dowiem się, co się stało?

- Jestem okropnym przyjacielem - westchnął Elek, gapiąc się w sufit - Miałaś rację. Chyba przeholowałem.

- Czekaj... Czy on... znaczy wy... - Kitsu plątała się w słowach, jednak po dwóch sekundach zrozumiała - Dlaczego mu pozwoliłeś?!

- Nie wrzeszcz. Właśnie się nad tym zastanawiam.

~~~

*złowieszczy śmiech* Pseudo dramaaaa! Ahh... Wena to cudowny twór.

- Czy to już jest złe czy jeszcze nie? Wcześniej było gorzej, prawda?
- Owszem, było. Potrzebowałam love story.
- Dzięki za wsparcie.

To tylko rozdwojenie osobowości. Nie zwracajcie uwagi.

Wrong world || ElevenWhere stories live. Discover now