Rozdział 3

318 33 10
                                    

*w 2*

Około jedenastej Eleven usłyszał wołanie Wezy, dobiegające z kuchni. Brunet wzywał przyjaciela na śniadanie i kawę. Blondyn odparł, że zaraz przyjdzie i oparł się bardziej na krześle. Nie chciał wstawać, nie miał celu, a nawet bał się to zrobić. Wiedział, że coś jest nie tak, jakby cały świat odwrócił się do góry nogami. Z tego, co udało mu się ustalić, w tej rzeczywistości funkcjonował jako niemal zawodowy podrywacz, był w związku z Darią, którą zdradzał bez jej wiedzy czy nawet przypuszczeń, Weza i Neskot wciąż byli jego przyjaciółmi, to akurat dobrze. Niepokoiły go najbardziej dziewczyny i alkohol. W normalnych warunkach libacje w jego wykonaniu były rzadkością, tymczasem wygląda na to, że wczoraj nieźle szaleli. A co do dziewczyn... Nie był typem, za jakiego prawdopodobnie miała go tamta blondynka. Nie chodzi mu o dziewczyny na chwilę, zwłaszcza że jedną ma już na stałe, przynajmniej tutaj.

Aktualnie takie przyjęcie stanu rzeczy wydawało mu się jak najbardziej na miejscu. To był inny wymiar, logiczne wyjaśnienie nie istniało i koniec.

Swoją drogą wspomnienie Darii wyrwało z jego ust mimowolne, delikatne westchnięcie. Trzy lata to szmat czasu, biorąc pod uwagę, że w wersji, którą on sam znał, dwa z nich w ogóle nie istniały. To był problem, bo jeśli źle się zachowa, może spierdolić tutejszemu Elevenowi życie. Wpadł na to, że tamten pewnie trafił do niego i doprowadza Wezę do stanu permanentnego ogłupienia, ale w tej chwili martwił się, co ma robić ze sobą. Nie wiedział przecież, o czym zwykle rozmawia z Darią, co robią, gdzie wychodzą czy co piją, nawet jeśli tego akurat nie chciał robić. Pójście na zakupy już z dziewczyną będzie chyba dobrym pomysłem, niech ona wybierze to, na co będzie miała ochotę. Mimo wszystko konfrontacja z nią będzie trudna. Blondyn miał świadomość, że żeby zachować świat we względnym porządku, musi postępować tak, jak zwykle robił Eleven tutejszy. Czyli musiał zrobić jedno, udawać, że naprawdę kocha Darię i nie przestał przez te trzy lata. A przecież starał się zrobić dokładnie odwrotnie...

Westchnął głęboko, potrząsnął głową i zebrał się w sobie na tyle, by ruszyć do kuchni. Zastał tam Wezę i Neskota, siedzących przy stole i jedzących kanapki z szynką i pomidorem. Usiadł na krześle obok, gdzie stał bezpański kubek z kawą, przeznaczony zapewne dla niego. Wziął kanapkę z talerza, szybko ją zjadł i pociągnął łyk kawy, mimowolnie trochę się krzywiąc.

- Z cukrem? - zapytał w stronę Wezy, na co ten kiwnął głową - Przecież wiesz, że wolę gorzką.

- Od kiedy? - zdziwił się brunet - Zawsze jak ci robiłem, kazałeś z cukrem. Ja za tobą nie nadążam stary - Daniel pokręcił głową z rezygnacją, jednak uśmiechnął się. Humor musiał mu się polepszyć od porannej akcji.

- Daria dzwoniła, przyjedzie wcześniej - rzucił blondyn, biorąc kolejną kanapkę - Będzie tu za godzinę. Weza, mam głupie pytanie. Myślisz... myślisz, że ja i Daria mamy jakąkolwiek przyszłość? - mówiąc to, Mateusz zakrył twarz kubkiem, udając, że sączy kawę.

- A czemu by nie? - brunet wzruszył ramionami - Jesteście już ile, trzy lata? To całkiem sporo, nie? Skoro jeszcze się nie zabiliście, to co miałoby pójść źle?

- Nie o to mi chodziło - odparł blondyn, przełykając chleb - Bardziej o to, że... no wiesz, te dziewczyny. Ona o niczym nie wie, ale jeśli się dowie?

- A od kiedy się tym przejmujesz? - po raz pierwszy odezwał się Tomek - Wcześniej mówiłeś, że nie ma szans, żeby się skapnęła. Poza tym masz dwadzieścia dwa lata, to nie ten czas, żeby przyjaciele mówili ci, jak masz żyć. Jak będziesz chciał coś z tym zrobić, to zrobisz. Przecież nie my podtykamy ci laski, sprowadzasz je sobie sam. Ale jeśli chcesz znać moje zdanie, to mógłbyś się ogarnąć - rudzielec zakończył przemowę, zapychając usta kanapką.

Wszyscy troje skupili się na jedzeniu. Myśli Mateusza ponownie odpłynęły w stronę Darii. Nie mógł nic zrobić, nie mógł z nią popsuć relacji, to nie była ta sama dziewczyna, którą znał. To był inny świat, mieli go za kogoś innego i musiał się nim stać. Pytanie tylko jak, skoro nie miał żadnych podpowiedzi? Głupio mu było pytać o wszystko Neskota i Wezę. Byli jego najbliższymi przyjaciółmi, a przynajmniej jednymi z najbliższych. Znali go za dobrze, żeby nie wydało im się to dziwne. Zresztą podobnie będzie z kimkolwiek, kto mógłby potencjalnie znać go lepiej. Nagle do głowy przyszedł mu plan idealny, a przynajmniej tak mu się wydawało. Skończył jedzenie, wrócił do pokoju i chwycił telefon. Szybko wybrał odpowiedni numer i nacisnął zieloną słuchawkę. Pozostało czekać. Po drugim sygnale rozległo się oschłe powitanie.

- Czego chcesz?

- Cześć Kitsu, potrzebuję pomocy i to raczej pilnie.

- Z czym tym razem, co? Kolejna laska cię rzuciła, czy ty ją? Czy może pani Gajewska dowiedziała się wreszcie o ciągłych zdradach swojego chłopaka? Obiecałam ci, że jej nie powiem i nie powiedziałam, mimo że jesteś dupkiem.

- Nie, nie chodzi o to. Możesz mi trochę opowiedzieć o naszych zwyczajach? Wiesz, jak normalnie imprezujemy i takie tam - wiedział, że to musiało brzmieć idiotycznie, ale lepszego pomysłu nie miał, podobnie jak czasu.

- A co, filmy urywają ci się aż zanadto? Jeśli to głupie gadanie to forma ściągnięcia mnie na zadymę, to odmawiam i nawet nie jest mi przykro. Po tym co zrobiłeś, kiedy ostatnio dałam się namówić, w życiu do ciebie nie przyjadę i powinieneś to wiedzieć, zwłaszcza, że ci o tym powiedziałam.

- A co się stało? - mógł tym urazić niebieskowłosą, ale bardzo chciał wiedzieć, do czego zdolna była jego tutejsza wersja.

- Nie pamiętasz, czy robisz sobie ze mnie jaja?! Czekaj, pewnie to drugie. Mogę ci przypomnieć, proszę bardzo. Chociaż osobiście uważam, że kiedy wieloletni przyjaciel w związku chce cię przelecieć i to kiedy jego dziewczyna jest w pokoju obok, to nie jest to raczej niczyje marzenie. Jedyne na co zapewne liczyłeś, to wspominka w akompaniamencie moich łez i westchnień. Zawiodę cię, ale jestem silniejsza, niż myślisz. Jeśli to wszystko, to żegnam ozięble. Do nieusłyszenia szmaciarzu.

Po tym Kitsune się rozłączyła. Mateusz natomiast wpatrywał się tempo w czarny ekran komórki, próbując przetworzyć w myślach słowa koleżanki. Chciał ją przelecieć? O kurna, ten tutejszy musiał być albo cholernie pewny siebie, albo spierdolony. Ale cóż, to był jego świat, mógł robić, co chciał. Eleven wiedział, że gdyby nawet ktoś tego wymagał od niego, co przecież może się zdarzyć, nie zrobiłby czegoś podobnego. Rzucił się do tyłu, opadając na łóżko z westchnieniem. Poradzi sobie, musi dać radę. Leżał jeszcze chwilę, a przynajmniej tak to czuł. Wstał dopiero, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi.

~~~

To było tak złe, Kitsune przepraszam. Ale spokojnie, będzie gorzej XD
Co ja robię? Powinnam przestać...

Ale nie chcę!

Wrong world || ElevenWhere stories live. Discover now