Rozdział III

635 45 15
                                    

   — Och, cześć! Dobrze cię w końcu widzieć. Dlaczego wcześniej cię nie było? — przywitał się ucieszony Lew, ponieważ przez długi czas się nie widzieli.

   Nie miał zamiaru dopytywać aż zanadto dlatego to było jedyne pytanie jakie zadał na ten temat, nie chciał być nachalny, a przez to też stracić to co mimo wszystko lubił i osobę, do której jego uczucia stawały się coraz dziwniejsze jego zdaniem. Jednak co najważniejsze, przez dłuższy czas rozłąki zdał sobie sprawę, że jednak lubi to, że poświęca się mu tyle uwagi i wreszcie słucha bez przerywania. Zawsze chciał czegoś takiego doświadczyć.

   — Rozumiem — odparł, uśmiechając się, gdy dostał odpowiedź na swoje pytanie. Właściwie to nie dowiedział się nic, ale nie zamierzał naciskać, tyle mu wystarczyło.

   — To co? Powoli zaczynać? — zapytał tak naprawdę beznamiętnym tonem.

   — Dobrze, tylko poczekaj chwilę. Tym razem się trochę nawodnię też przed moimi opowiastkami — zażartował i sięgnął po butelkę wody.

   Upił parę łyków i jeszcze z pełnymi policzkami szukał zakrętki, aby — jak sama nazwa już mogłaby wskazywać — zakręcić butelkę. Wyglądał jak chomik, co wywołało cichy śmiech osoby, której zazwyczaj opowiadał i prowadził swego rodzaju dyskusje. Jak najszybciej przełknął to co miał w ustach, ponieważ wiedział, że inaczej on także zacznie się śmiać i wszystko wyląduje na prześcieradle. A nie bardzo miał ochotę na narzekania pielęgniarek. Po prostu ani on nie lubił ich, ani one nie polubiły jego.

   — Już przestań się ze mnie nabijać. Ja też mam uczucia, wiesz? — powiedział, udając że jest obrażony, co było widać na pierwszy rzut oka.

   Jego słowa zamiast spowodować, że rozmówca się uspokoi wywołała kolejną salwę śmiechu. Szczerze powiedziawszy to nie bardzo go to zdziwiło. Zwykle tak to działało. A on bardzo polubił ten w pewnym sensie rozbawiający chichot. Chciał słyszeć go znacznie częściej. Dodatkowo ogólnie lubił poprawiać innym humor, zawsze starał się to zrobić, gdy widział, że druga osoba jest nie w sosie.

   — Hmmm... — mruknął, starając się przypomnieć sobie na czym ostatnio zakończyła się jego opowieść. Dopiero po upływie paru chwil i nie ukrywanym zdziwieniu rozmówcy powiedział: — Ostatnio skończyłem na tym, jak już porozmawiałem z Feliksem i go ubłagałem, co nie?

   Tak jak się spodziewał, przyznano mu rację. Cieszył się, że przynajmniej tyle z tej historii miał już za sobą. Czekało go jeszcze dosyć dużo opowiadania, ale mimo wszystko przez malutki kawałek już przebrnął, może trochę mu to zajęło, ale w tamtej chwili się to nie liczyło.

   — Cóż... Potem zaczęło się robić coraz ,,ciekawiej", że tak to ujmę...

***

   Stał przed lustrem i sam nie mógł uwierzyć w co się wpakował. Wciąż przyglądał się sobie od góry do dołu, ciągle nie mogąc uwierzyć. Nie miał zielonego pojęcia jak w ogóle sprawy przybrały ten obrót. Nie potrafił oderwać od siebie wzroku oraz przestań czuć się jak skończony dureń. Od parunastu minut zadawał sobie pytanie. Po co właściwie tak się stara?

   Sam już nie mógł zrozumieć swojego toku myślenia i postępowania. Jeszcze tydzień temu zdecydowanie wyśmiałby kogokolwiek, kto powiedziałby mu, że znajdzie się w takowej sytuacji. A jednak, tego typu cudy zdarzały się nie tylko w tandetnych opowiadaniach czytanych przez Adelę. Z minuty na minutę był tego coraz bardziej i boleśniej świadomy.

   Gapił się na siebie i nawet nie wiedział jakim cudem ubrał się w tego typu ,,łachy". A miał na myśli fioletową — niestety, zwisającą z niego jak ze stracha na wróble — koszulę w kratę oraz popielate jeansy, które przylegały do jego nóg, co go na początku niesamowicie denerwowało. Nie był do tego przyzwyczajony, ponieważ zawsze nosił raczej luźne ubrania. Tym razem jednak napadła go chęć, aby założyć właśnie to. W końcu nie po to je kupił — a raczej był do tego zmuszony — żeby po prostu leżały w szafie, czyż nie?

Niszcząca obsesjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz