6. Flowers

1.6K 126 67
                                    

Nieznajomy zaśmiał się perliście.

— Zrób zdjęcie, wystarczy ci na dłużej — ponownie zaśmiał się brunet.

Gdzie ja słyszałem te słowa?

— Myślę, że twoje ego się na nim nie zmieści — odparł automatycznie Potter i zamrugał parę razy, zdając sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział.

Nieznajomy uśmiechnął się szeroko, a w jego oczach widział przebłyski radości.

— Szedłem właśnie do baru, zanim na ciebie nie wpadłem... Nie chciałbyś może dołączyć? — zapytał nieśmiało.

— Ja...

— Zrozumiem, jeśli nie zechcesz. Po prostu chciałbym sprawdzić, czy na pewno nic ci nie jest... W końcu to moja wina, że zemdlałeś...

— Przepraszam, ale mam plany — odparł, dziwiąc sam siebie.

Kolor oczu chłopaka wcale nie wydawał się mu już taki niezwykły. Jakby po "przebudzeniu" chciałby takie były. W rzeczywistości stalowy stał się pospolitym szarym z niebieskimi refleksami. To nie oczy, które kocha i szuka.

Kocha?

Brunet pokiwał wolno głową.

— Trzymaj się — odparł cicho i jakby nie pewnie.

— Nawzajem — odpowiedział szybko Potter, zbyt zajęty rozglądaniem się za żółtym szyldem.

Po wejściu do herbaciarni uderzył w niego ten sam, dobrze mu znany zapach korzennej przyprawy i owoców. Przymknął powieki. Przed oczami przeleciał mu obraz blondyna, chodzącego między stolikami, zbierając zamówienia. Potem on sam robiący to samo. Uśmiechnięty szarooki rozlewający mu herbatę na nową koszulę od Hermiony. 

Zaplecze-miejsce wielu sekretnych pocałunków w trakcie pracy. Zdenerwowany blondyn, kładący na stole szklankę pełną lodu i karzący mu czekać. Szarooki zamykający herbaciarnię i tańczący po całym pomieszczeniu. Śpiewający piosenki na całe gardło i porywający Harry'ego do tańca. Blondyn ganiający za nim z jemiołą w dłoni. W końcu sam pocałunek.

Harry nie umiał się powstrzymać. Jego ręka powędrowała do ust, które jakby pamiętały smak jego ust. Oczy zaszkliły się lekko. Szybko otarł samotną łzę.

Ze zdziwieniem odkrył, że to miejsce nie zmieniło się nawet trochę. Ten sam klimat, wygląd, zapach. Brakowało mu tylko jednego. Jego blondyna.

Harry usiadł tam, gdzie siedzieć powinien z miłością swojego życia. Westchnął.

Kątem oka spostrzegł ruch. Zza lady szybkim, ale dostojnym krokiem wyszedł blondwłosy chłopak. Harry odwrócił się gwałtownie, spadając z krzesła.

— Cholera!

Podniósł się prędko i zignorował pytający wyraz twarzy nieznajomego. Chłopak przekręcił głowę na bok i zwrócił się w jego kierunku, przeczesując palcami włosy. Ich oczy się spotkały i Harry po raz kolejny tego dnia utonął w szarych tęczówkach. Jego serce przyśpieszyło swój rytm.

Co do cholery? Co jest ze mną nie tak?! Byle jaki gość, choć w jednym aspekcie podobny do tego ze snu i już zaczynam się ślinić?! Na Merlina! Ilu jest jeszcze ludzi o szarych oczach?! Co jest z tym nie tak?!

Stalowooki podszedł do niego i wyciągnął z tylnej kieszeni swoich jeansów (dość obcisłych, według Harry'ego) czarny notatnik.

— Co mogę podać? — spytał grzecznie.

— Ja...

Zupełnie nie znał menu, więc zaciął się na chwilę. W tyle głowy pojawiła się mu odpowiedź.

I like me better when I'm with you | Drarry ✔️Where stories live. Discover now