15.

2.5K 230 131
                                    

 Pędem pognałem się przebrać, a następnie we dwójkę pojechaliśmy autobusem pod szpital. Pojechaliśmy na piętro, gdzie leżał mężczyzna. Po kliku głębokich oddechach wykręciliśmy numer i zadzwoniliśmy. 

- Halo? Z pacjentem jest coraz gorzej. Nie dajemy sobie rady - próbowałem z siebie wykrzesać jak najwięcej talentu aktorskiego - Jest on w stanie krytycznym!

- Już jadę - tajemniczy jegomość powiedział szybko i rozłączył się.

 Kiwnąłem na znak Arminowi, że udało się. Teraz tylko musieliśmy czekać w cierpliwości. 

 Minęło pięć minut. Z windy wyłonił się niski mężczyzna. Przypominał mi on kogoś.

Levi.

Serce biło mi jak szalone, a w głowie poczułem pulsowanie. Miałem wrażenie, że jest ona niczym bomba, która za chwilę wybuchnie. Próbowałem odrzucić od siebie najgorsze scenariusze. Przecież to, że on się tutaj pojawił nie musiało od razu oznaczać winy. co nie? 

 Armin walnął mnie delikatnie w ramię i cicho powiedział, żebyśmy go śledzili. Levi ze stoickim spokojem wszedł do sali, w której leżał Hannes. Udał się do pielęgniarki. Poszliśmy za nim i schowaliśmy się za drzwiami. 

- Co się z nim stało? Dostałem telefon, że staruszek zdycha - powiedział.

- Pacjent jest stabilny. Od ostatniego incydentu nic mu się nie działo - odpowiedziała. 

- To chyba jakieś żarty? Dostaję wiadomość, że staruch jest w stanie krytycznym, zostawiam wszystko, przyjeżdżam tu i nic się nie stało? Chcę rozmawiać z ordynatorem - czarnowłosy nie wyglądał na zdenerwowanego, a jego ton głosu to tylko potwierdzał. 

 Zaczął kierować się w stronę gabinetu lekarza. Czułem, że za chwilę wykipię ze mnie cała złość. Miałem ochotę go udusić. Ale nie mogłem się w tej chwili tym przejmować, bo Levi szedł w naszą stronę. 

- Chowaj się - powiedziałem do złotowłosego. 

 Zanurkowałem pod łóżkiem szpitalnym i tylko mogłem błagać boga o to, aby Levi nas nie znalazł. Zamknąłem mocno powieki i wyobraziłem sobie, że leżę wśród chmurek, a wokół mnie biegają różowe świnki i baranki. 

 Nasłuchiwałem kroków. Widziałem jego wypolerowane, czarne buty. Chłopak przeprosił pielęgniarkę i akurat nadepnął na mojego paluszka. Próbowałem powstrzymać jęk, ale chłopak i tak zorientował się, że to co czuł, to nie była nierówność podłogi. Czułem się jak w horrorze, kiedy główny bohater chowa się, widzi obuwie napastnika, ale myśli, że go nie znajdzie, ale zabójca powoli się schyla, aby go dopaść. Zwykle ktoś ratuje taką osobę, ale w moim przypadku nie było to możliwe. Levi zajrzał pod łóżko.

- Co ty odpierdalasz, Jeager? - spytał.

 Nie potrafiłem nie odpowiedzieć. Chłopak złapał mnie za ramię i pociągnął do przodu. Jakimś cudem wygramolił mnie na zewnątrz i ułożył do pozycji siedzącej.

- Chodź się przejść - rozkazał.

 Złapał mnie za nadgarstek i wyprowadził ze szpitala, następnie usiedliśmy na ławce przed budynkiem.

- Teraz powiedz mi, co wiesz - powiedział oschle. 

- Ja nic nie wiem.

- Weź, nie pierdol głupot! Niby po co chowałeś się pod łóżkiem? - oburzył się.

 Westchnąłem. 

 Myśl Eren, myśl. Wziąłem głęboki wdech i postanowiłem improwizować. 

- Byłem odwiedzić Hannesa, ale spał, więc uznałem, że wyjmę z plecaka piórnik, aby porysować. Ale długopis wpadł mi pod mebel, więc spróbowałem go znaleźć - zawiesiłem się - gdy zauważyłem, że wchodzisz do sali, schowałem się, aby uniknąć konfrontacji. I tyle. 

 Czarnowłosy skrzyżował ręce na klatce piersiowej i patrzył na mnie jak na idiotę, podnosząc brwi do góry. 

- Myślisz, że ja ci tak łatwo uwierzę i odpuszczę? - na jego twarz wdarł się ten irytujący, kpiący uśmieszek. 

 Musiałem zachowywać się naturalnie, jakbym nie miał nic do ukrycia, co nie było łatwe. Cały czas bawiłem się z nerwów zapięciem od bluzy. 

- Możesz mi ufać lub nie, ale ja nic nie zrobiłem - popatrzyłem mu w oczy - Nie nakręcaj się tak, bo moje życie nie kręci się wokół ciebie - powiedziałem to na jednym wdechu.

 Chłopak popatrzył na mnie przenikliwie. 

- To kto do mnie dzwonił? Całkowicie przypadkowo tam siedziałeś? Nie sądzę - powiedział - Masz mi powiedzieć, co wiesz.

 Musiałem jakoś w nim wzbudzić zaufanie. 

- Ale co miałbym wiedzieć? - udawałem głupka. 

 Levi przyłożył dłoń do czoła, podpierając się na łokciu. Patrzył w ziemię. 

- Chyba wiesz jakie mogą być konsekwencję za brak posłuszeństwa w stosunku do mnie - burknął. 

- Nic nie wiem - broniłem się nadal.

 Gdy usłyszałem huk buta Levi'a o chodnik, aż podskoczyłem. 

- Kurwa! Masz mi powiedzieć. Nie chce mi się uprzykrzać ci życia, bo i tak sam to robisz. A poza tym, nie mam na to czasu. Ale najwyraźniej będę do tego zmuszony - dotknął palcem wskazującym środek mojej klatki piersiowej - na twoje życzenie. Masz czas do jutra.

 Ścisnąłem dłonie w pięści. 

- Pierdol się - mruknąłem.

 Na twarzy chłopaka pojawiło się zdziwienie i wściekłość.

- Co ty do mnie powiedziałeś? - spytał spokojnie.

- Jesteś głuchy? Pierdol się - powiedziałem. 

 Czarnowłosy wstał i pociągnął mnie za koszulkę tak, że musiałem wstać. Byłem od niego wyższy, dlatego jego ręka lekko trzęsła się od próbowania pociągnięcia mnie w górę. Widziałem jak jego druga dłoń zaciska się w pięść. Nie mogliśmy się bić przed szpitalem. Musiałem na szybko coś wymyślić, tak aby odwrócić jego uwagę. Przyszedł mi chyba najbardziej absurdalny pomysł. Szybko przywarłem do ust Levi'a łapiąc go za poliki. Był on zdziwiony, ale o dziwo oddał pocałunek. Był on zachłanny i dynamiczny. Jego ręce przesunęły się na moje biodra. Ja natomiast wplotłem dłoń w jego włosy, delikatnie ciągnąc je końcówki. Gdy brakło nam oddechu odwróciłem się i pobiegłem w stronę domu. 

Absurdalny pomysł, ale zadziałał.  

Czy Wiesz, Że... (Fanfiction Levi x Eren)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz