V.

271 32 43
                                    

  I tu chińczyk zrobił coś jeszcze głupszego niż młodszy. A mianowicie zgodził się.   

Nie było to na pewno w stu procentach trzeźwe działanie aczkolwiek to co się stało ma większe znaczenie. Po niemrawej zgodzie Wanga, młodszy usiadł mu na kolanach i ujął w ręce jego twarz. Spojrzał Jacksonowi w oczy, a potem na usta. 

Kumpimook wpił się w malinowe wargi starszego z ogromną pasją, jak na pijacki pocałunek. Brunet za to oddał pieszczotę oraz ją dodatkowo pogłębił dodając do tego język. Wymieniali się tak śliną i obmacywali dopóki do pokoju nie wszedł zaspany Yugyeom. Od razu tego pożałował.

-Jackson-hyung, Bambam? - Zapytał nie będąc pewnym tego co widzi. Wymienieni oderwali się od siebie i spojrzeli na najmłodszego. Tajlandczykowi było głupio. Doszło do niego w co wplątał starszego rapera.

-No hej Yuggie~ C-co tam? - Wybełkotał Wang z pijackim uśmieszkiem. Podobał mu się ten pocałunek, był pijany, ale to nie zmienia faktu ze się napalił. Najstarszy nadal trzymał Bhuwakula na swoich kolanach po mimo tego, że młodszy chciał się od niego odsunąć. Kim widząc to lekko mówiąc wkurzył się. 

-Wang. - Wycedził przez zaciśnięte ze złości zęby najmłodszy. - Wypierdalaj stąd natychmiast.

-Jak ty się odnosisz do starszych co? - Prychnął chińczyk i pozwolił zejść Kunpimookowi, wcześniej wyszeptując mu na ucho, że muszą to powtórzyć. Jackson już nic nie mówiąc wyszedł z pokoju i udał się do siebie. 

Nie przemyślanie od razu po wejściu zapalił światło, co rozbudziło zaspanego, ale nie śpiącego Marka. Czemu Tuan nie spał? Odpowiedź jest bardzo prosta. Chłopak po prostu martwił się o młodszego. 

-Oh... nie śpisz? - Zapytał brunet nadal głupio się uśmiechając.

-Jak widać. - Odpowiedział starszy. Nie był zadowolony ze stanu przyjaciela. Nienawidził kiedy był pijany. - Znowu się uchlałeś? Z kim? Z Bambamem tak?

-No wiesz jak to jest. - Chłopak wzruszył ramionami.  Na jego twarzy nadal był ten tak bardzo irytujący uśmieszek. 

-Nie. Nie wiem. Teraz błagam przebierz się i idź spać. Jutro mamy znowu treningi. To, że ty wracasz tak późno i to pijany nie znaczy, że ja nie chcę odpocząć. - Mówił z wyrzutem amerykanin. Miał już naprawdę dość wszystkiego co robi młodszy. Mimo wszystko młodszy raper ranił go strasznie. - Porozmawiamy jutro.

-No dobra, dobra. Zero z tobą zabawy Markkie. - Wang po tych słowach przebrał się, zgasił światło i miał zamiar położyć tylko zamiast do swojego łóżka Jackson chciał pójść spać obok starszego. Na to Mark tylko prychnął. Nie miał ochoty spać z chłopakiem. Jebał alkoholem. - No weź hyung... - Wymruczał chińczyk, ale Tuan nadal stał przy swoim.

-Nie Jackson. Idziesz spać do swojego łóżka i tyle. - Powiedział w końcu kolorowo-włosy, a drugi go na jego szczęście posłuchał. 

Po jakimś pół godzinnym bełkotaniu do siebie, albo i do Marka o tym jaki starszy jest okropny, chłopak w końcu padł, a Tuan mógł w końcu zasnąć.

Stał tam i uśmiechał. Wydawało się, że do mnie. Patrzyłem na niego zdziwiony. Chłopak zaczął iść w moim kierunku lecz kiedy już miałem go przytulić. Młodszy mnie przeniknął. Poszedł dalej. Chwycił za rękę jakąś dziewczynę, ja tylko poczułem jak rozpadam się od środka. 

Zacząłem go wołać. 

Błagać.

Padłem na kolana nie będąc w stanie normalnie ustać.

Zostawił mnie. 

Mark obudził się. Bolało go serce. A na policzkach lśniły łzy. Przyśnił mu się najbardziej prawdopodobny dla niego scenariusz. Jackson prędzej czy później go zostawi. Są w jednym zespole, ale coraz częściej się kłócą. A młodszy coraz częściej nawet nie przejmuje. Amerykanin otarł twarz rękawami za dużej, zielonej bluzy w której spał.

Tuan sprawdził godzinę na telefonie. Po czwartej. Za trochę ponad godzinę reszta wstanie. Nie było sensu kłaść się z powrotem. Chłopak postanowił pójść do do kuchni i zrobić sobie jakieś śniadanie. Skończyło się na tym, że przygotował je dla wszystkich. A dla pewnej dwójki przygotował też tabletki na kaca i wodę.

Mark spodziewał się, że będzie dłużej czekał na przyjście jednego czy dwóch jego przyjaciół. Zaskoczeniem było dla niego pojawienie się najmłodszego członka zespołu, który jakby to ująć nie prezentował się najlepiej. Starszy zmartwił się jego stanem, więc postanowił z nim porozmawiać.

-Yugyeom. Co jest? - Zapytał prosto z mostu amerykanin, ale chłopak mu nie odpowiedział. Po prostu usiadł, wziął kanapkę i gapił się pustym wzrokiem w ścianę. - Kim? - Raper pomachał mu ręką przed twarzą. Koreańczyk odwrócił wzrok na Tuana. Piosenkarz wiedział niestety, że nie może się wygadać starszemu. Dziwnym trafem wszyscy w zespole wiedzieli co Mark czuje do Jacksona. 

Nawet Bambam. 

Ale w przeciwieństwie do pijanego Kunpimooka młodszy niewiele chłopak pomyślał. To, że on ma teraz złamane serce, nie tylko przez to co zobaczył. W nocy, gdy Wang wyszedł z ich pokoju miedzy nim, a tajlandczykiem doszło do okropnej kłótni.

-Nic mi nie jest hyung. Nie martw się mną. - Kim uśmiechnął się sztucznie. Na szczęście, chociaż w sumie nieszczęście amerykanin uwierzył młodszemu. 

Między nimi nastała niezręczna cisza, którą przerwał krzyk Youngjae. Który miał być podziękowaniem za zrobienie śniadania, ale za połączył się on z odgłosem bólu.

Choi zrobił unik przed drugim kapciem, kucając, więc siedząca dwójka mogła zobaczyć kto nimi rzuca. Był to nie kto inny jak Jackson. Chłopak odczuwał skutki tego, że wczoraj z młodszym raperem nieźle zabalowali. Wang pamiętał wszystko co się działo w nocy. Ich pocałunek, który z resztą naprawdę mu się spodobał.




nie umiem dodawać regularnie, sorka ludzie. prawdopodobnie rozdziały będą niezbyt często :/

Markson showUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum