III.

341 40 60
                                    

-Możesz mi wytłumaczyć co ty sobie wyobrażasz?! - Zapytał rapera podniesionym głosem w ogóle się nie hamując, a chłopak nie wiedział co mu odpowiedzieć. Bo właśnie, co on sobie wyobrażał?

Jackson stał w ciszy, po prostu nie wiedział co powiedzieć. Nie chciał mówić czegoś takiego, ale to zrobił. Jedynym wytłumaczeniem było to, że chciał w pewien sposób sprawić, żeby Mark zaczął z nim rozmawiać. Na pewno nie chciał doprowadzić przyjaciela do płaczu.

-Ja... nie wiem Jaebum. - Wyszeptał po dłuższej chwili, a lider popatrzył na niego z niedowierzaniem.

-Czego ty niby nie wiesz? Doprowadziłeś go do płaczu, dobrze się z tym czujesz? - Wysyczał starszy.

-Oczywiście, że nie za kogo ty mnie masz?!- Krzyknął Wang. Miał już dosyć oskarżającego tonu Ima. - Jesteśmy przyjaciółmi po chuj chciałbym żeby płakał?! - Dodał cały czas nie ściszając głosu. Jaebum w odpowiedzi tylko prychnął, a Jackson popatrzył na niego nie wiedząc o co mu teraz chodzi.

-Po pierwsze, przycisz się. Znając Marka chcę się teraz zdrzemnąć, więc daj mu chociaż chwile spokoju. A po drugie, robisz coś źle wiesz? On będzie płakał częściej jak nadal będziesz takim idiotą. Ale, nie mam zamiaru ci z tym pomagać. Dojdziesz do tego sam. - Powiedział i gdy miał już wyjść i zatrzymał się z ręką na klamce mówiąc. - No i jeszcze jedno, masz go przeprosić. Tylko wysil się jakoś, bo może on ci wybaczy nawet jak nic nie zrobisz, ale u mnie Wang będziesz miał przejebane. Pewnie nie tylko u mnie. - Po tych słowach wyszedł, a Jackson zastanawiał się o co mu chodziło.

-Kurwa. - Raper mruknął do siebie. Po dłuższym staniu w miejscu stwierdził, że pójdzie do sklepu i kupi coś Tuanowi. Prawdopodobnie będą to słodycze, gdyż starszy po prostu uwielbiał jeść każdego rodzaju słodkości.

Mark w tym samym czasie męczył się próbując się zdrzemnąć i choć na chwilę zapomnieć o dzisiejszym dniu. Mieli dziś wolne więc nie musiał się przejmować treningiem. Ameykanin zazwyczaj nie miał żadnego problemu żeby zasnąć, ale dziś przytłaczały go myśli. Zadawał sobie cały kilka pytań. Czy jest aż tak beznadziejny jak mówił Jackson? Jest sens dalej ukrywać te uczucia? Nie umiał sobie odpowiedzieć. Myślał też o tym, że musi pogadać z Jinyoungiem.

Minęła już ponad godzina odkąd się położył. Chłopak usłyszał, że ktoś wszedł do pokoju. Nie chciał z nikim rozmawiać, więc postanowił udawać pogrążonego we śnie. Jackson nie był pewny jak zacząć rozmowę. Na początku jak zobaczył Tuana naprawdę myślał, że ten śpi, ale po chwili zorientował się, że Mark udaje. Często przyglądał się kolorowo-włosemu jak śpi. Mogło się to wydawać dziwne, w sumie nie wydawać to było po prostu dziwne. Wang jednak był uzależniony od widoku twarzy przyjaciela. Szczególnie przed snem. Zawsze spało mu się w tedy lepiej.

-Mark hyung? - Zapytał ze spokojem chińczyk lecz odpowiedziała mu tylko cisza. - Markkie, wiem, że nie śpisz. Chcę z tobą porozmawiać. Proszę cię Tuan... - Po tych słowach amerykanin stwierdził, że porozmawia z młodszym.

-O czym chcesz rozmawiać? - Mruknął nie otwierając oczu. Jackson uśmiechnął się lekko, ponieważ zachowanie starszego było dla niego wręcz rozkoszne.

-Markkie~ otwórz oczy... - Tuan wykonał polecenie, co prawda niechętnie, ale gdy tylko zobaczył Jacksona z uśmiechem i masą słodyczy od razu odwzajemnił delikatnie gest. - Mark... ja naprawdę nie chciałem tego powiedzieć. Poniosło mnie. Przepraszam. - Amerykanowi natychmiast zszedł uśmiech z twarzy. Może i Wanga poniosło, ale on nadal myślał, że to wszystko jego wina. Przecież mógłby być normalny i nie zakochiwać się w przyjacielu. Markowi zaszkliły się oczy, a Jackson gdy to zauważył zwyzywał się w myślach od tego jakim beznadziejnym jest przyjacielem. Znowu zrobił to czego najbardziej nie chciał, doprowadził Tuana do płaczu. - Nie, nie, nie, nie... proszę nie płacz już. J-ja naprawdę nie chciałem.

-J-jest okej, n-nie musisz mnie przepraszać... - Amerykanin pociągnął nosem i usiadł. Chciał wytrzeć już spływające po twarzy łzy, ale nie zdążył, ponieważ Jackson kucnął przy łóżku. Chińczyk chwycił twarz starszego w dłonie i kciukami starł wszystkie łzy.

-Nie Markkie, nie jest okej. Doprowadziłem cię do płaczu już drugi raz dzisiaj. - Mówił młodszy patrząc kolorowo-włosemu głęboko w oczy. Serce Tuana biło teraz z dwa razy szybciej niż normalnie. Wang znajdował się po prostu za blisko. Ich nosy sie prawie stykały. - Beznadziejny ze mnie przyjaciel. - W tedy do Marka coś dotarło i połamało jego, i tak już zranione serduszko.

On się nigdy nie zmieni. Nigdy nie będzie widział mnie inaczej niż przyjaciela. Ciesz się tym co masz, bo więcej nie dostaniesz debilu.

- Naprawdę jest okej. Jackson jesteś świetnym przyjacielem, nie pieprz głupot. - Chłopak uśmiechnął się delikatnie. Nie był w stanie zrobić nic więcej. Przynajmniej mieć przy sobie młodszego chociaż jako przyjaciela.

-To~ dobrze... Markie pooh... - Wang odsunął się od Marka z szerokim uśmiechem. Był przekonany, że już wszystko okej. - Naprawdę jeszcze raz przepraszam za moje głupie słowa. Nie chce i nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. Mimo tego, że jesteś starszy czasami jesteś dla mnie jak młodszy brat. - Szatyn zaśmiał się. Tuan też spróbował, nie wyszło to zbyt szczerze, ale chińczyk mu uwierzył. - A i mam dla ciebie słodycze. Wiesz tak na przeprosiny. - Chłopak Wyjął zza pleców siatkę. - Są tu twoje ulubione żelki~

-Wang czy ty próbujesz mnie utuczyć? - Starszy zaśmiał się tym razem szczerze. Czuł się dobrze w towarzystwie Jacksona. Brakowało mu tego.

-Ja nigdy. Hyung no co ty? Mnie o takie rzeczy podejrzewać? - Szatyn wyjął jedną, losową paczkę od razu ją otwierając. - Teraz się przesuń poleżymy sobie i zrobimy z siebie grube świnie co ty na to?

-Mi pasuje. - Amerykanin odpowiedział mu z szerokim uśmiechem i od razu się przesunął. Jackson za to położył się po czym przyciągnął starszego do siebie tak, że chłopak leżał teraz na jego klatce piersiowej. Wang przykrył ich kocem i dał rękę na talię Marka przytulając go w ten sposób.

Jedli słodycze i rozmawiali później przez chwilę, ale kolorowo-włosy poczuł się strasznie śpiący, wiec po prostu zasnął wtulając się w przyjaciela jeszcze bardziej. Młodszy raper tylko na niego patrzył. Na spokojną twarz Tuana pogrążoną głęboko w sennych marzeniach, na jego włosy, które były uroczo, roztrzepane na wszystkie strony.

Chłopak pewnie mógłby się tak patrzeć w nieskończoność lecz jak zawsze miłe chwile muszą zostać kiedyś przerwane. Tym razem było to spowodowane nagłym wtargnięciem Juniora krzyczącego "Mark musimy porozmawiać!" co natychmiast zbudziło najstarszego.


============================================================

pisanie tego czasem aż boli,

jestem okropna,

Mark to mój bias a ja mu takie rzeczy robię xd





Markson showOn viuen les histories. Descobreix ara