Zapada cisza, a po chwili zaczynam się śmiać, wiedząc, że chyba w końcu mamy ten koszmar już za sobą. Nadszedł czas, by powoli pogodzić się z tym, że nie zmienimy przeszłości i nie możemy też traktować jej z tym roztrzęsionym namaszczeniem, bo nie wyjdzie to nikomu na zdrowie.
– Tak właściwie to nie, mam zamiar ją zatrzymać i założyć na swój ślub. Jest w końcu idealna, a w końcu znajdzie się i idealny mężczyzna – odpowiadam i uśmiecham lekko.
– O ile już mu kiedyś nie kazałaś spierdalać – sarka mój przyjaciel, a ja przewracam oczami i całuję jego syna w kosmatą głowę.
– Obyś był tylko mądrzejszy niż Twój tatuś Skarbie – mówię Dominicowi, który wyraźnie cieszy się na moje stwierdzenie.
– Więc mamy jutro przyjechać, podpisać dokumenty? – pyta jeszcze Zazzie, patrząc na przed wstępną umowę sprzedaży mojego domu.
– Tak. Emilia jeszcze do was będzie dzwonić, żeby wszystko ustalić.
– To będziemy się zbierać, musimy jeszcze pojechać do moich rodziców i poprosić ich o pieniążki – mruczy pod nosem moja przyjaciółka i wyciąga ręce w stronę swojego syna.
– Nie, zostawcie mi go! – jęczę niezadowolona i niechętnie go jej oddaję.
Obserwuję, jak wychodzą z mojego domu, robię sobie kubek zielonej herbaty, puszczam nową płytę Bastille i tanecznym krokiem zaczynam chodzić przed półką z książkami, myśląc, za co powinnam zabrać się teraz. W końcu wybieram pierwszy lepszy romans i kładę się na łóżku, jednak, zamiast czytać, zaczynam myśleć o tym, co powinnam zrobić ze swoim życiem, by nie było one takie puste. Jednak nawiedza mnie straszna myśl, że nie zawsze można mieć to, czego się chce i muszę skupić się na tym, co mam.
Na cukierni i moich tortach, którym próbuję oddawać całe swoje serce każdego poranka, mimo że poranki robią się coraz mniej znośne z każdym dniem bliżej jesieni.
Pola starała się bywać w pracy tak często, jak pozwalała jej na to jej druga córka, która stawała się z każdym dniem bardziej zauważalna, przemieniając moją siostrę w wielorybka.
– Ada... tak z ciekawości... – zagaduje mnie Pols, patrząc, jak mieszam swoją herbatę, która zdążyła przestygnąć, gdy kończyłam masę na sernik.
– Co tam słoneczko? – pytam, uśmiechając się, gdy siada naprzeciwko mnie na krześle na zapleczu.
– Masz dziś bardzo dobry humor, dlaczego?
– Nie wiem, mam całkiem dobry dzień.
– A nie chcesz kawy? – pyta, ściągając usta w charakterystyczny sposób.
– Nie, niedobrze mi na sam zapach kawy ostatnio.
– Bywa – przygląda mi się uważnie, a w końcu mruży oczy. – A mogłabyś zdjąć na chwilę bluzę?
Patrzę na nią pytająco, ale odpierdalała już dużo dziwniejsze sceny, przez hormony ciążowe i po prostu ściągam z siebie sweter i staję przed nią w samej bluzce.
– Nie masz przypadkiem większych cycków?
– Jestem przed okresem Pola, to normalne – odpowiadam, rozbawiona.
– Ile przed tym okresem jesteś? – pyta, wstając i idąc do apteczki.
– Nie wiem, tydzień? Ostatnio mam dość nieregularnie, przez ten cały stres – mówię, a następnie sięgam po telefon i patrzę w moją aplikację, robiąc się coraz bardziej blada.
– Proszę. – Pola wręcza mi test ciążowy, a ja posyłam jej pytające spojrzenie. – Jak się staraliśmy o dziecko, to trzymałam jeden tutaj na wszelki wypadek.
YOU ARE READING
you can't always get what you want • B.C
FanfictionGłównymi składnikami codzienności Adrianny są: jazzowe covery, słodkie wypieki, zacisze jej poddasza, zapach starych książek, londyńskie korki i śmiech jej siostry. I pewnie dla większości ludzi ta dziwna mieszanka byłaby idealnym przepisem na życi...
55. But if you try, sometimes you get what you need.
Start from the beginning
