Pakuję kosmetyczkę do torebki i jeszcze raz upewniam się, że mój makijaż wygląda dobrze. Nie mogłam się doczekać wieczoru, a jednak ilość emocji, jaką czułam, była dla mnie mocno zaskakująca.
– Wychodzisz? – pyta Pola i też zaczyna pakować swoją kosmetyczkę.
– Tak, wrócę dopiero rano, więc cokolwiek planujesz, nie będę mogła zająć się Alice.
– Spokojne, zabieramy ją ze sobą. Gdzie idziesz? – pyta, szturchając mnie lekko w ramię i uśmiecha się szeroko.
– Zaprosił mnie na kolację – mówię, a moja siostra piszczy cicho. – Już się tak nie ekscytuj, to po prostu ładne opakowanie do tego, co będzie po kolacji.
– Daj spokój to, że w ogóle idziesz z kimś na randkę, jest już wielkim wydarzeniem.
– To nie randka.
– Więc jak to nazwiesz?
– Końcem rozmowy. – Całuję ją w policzek i idę się przebrać.
Stawiam na krótką bluzkę i spódnicę do połowy łydki, które są moim absolutnie ulubionym połączeniem na cieplejszą pogodę. A Pola już mi grozi, że jeśli kiedykolwiek urodzę dziecko to nigdy, przenigdy nie wrócę do bluzek z odkrytym brzuchem.
Tom pojawia się dosłownie na sekundę, wita się ze mną i zabiera swoje dziewczyny, a ja w końcu zostaję sama. Wkrada się do moich uszu ta przerażająca cisza, a do mojego serca przerażenie, że za pół roku tak będzie codziennie. Moja siostra ułoży sobie życie, a ja zostanę całkiem sama w tym dużym domu.
Benedict >Czekam.
Wpatruję się w tę wiadomość i nagle, przez chwilę mam ochotę wszystko odwołać. Przecież to najszybsza droga do piekła, przecież to nie skończy się dobrze. Jednak zamiast tego zarzucam na siebie marynarkę i wsiadam do jego samochodu, z szybszym biciem serca. Mogłam wypunktować wszystkie konsekwencje naszej relacji, ocenić ją na chłodno i mieć morze wątpliwości... póki był daleko. Teraz kiedy patrzyłam, jak siedzi za kierownicą w swojej dopasowanej czarnej koszuli, nie miałam żadnych obiekcji.
– Więc dokąd mnie dziś zabierasz? – pytam, kładąc mu dłoń na udzie.
– Do prawdopodobnie najgorszej restauracji w Londynie.
– To brzmi zachęcająco – sarkam. – Czyli uważasz, że nie musisz się już starać, by zdjąć mi majtki?
– A założyłaś w ogóle bieliznę? – uderzam go w ramię, zaczyna się śmiać, a ja mogę tylko przewrócić oczami. – Już nie udawaj nagle świętoszki, to, że od dłuższego czasu bawimy się w dobrych znajomych, nie zmienia w żaden sposób tego, jak się poznaliśmy.
– Dobrych znajomych? To mówisz żonie?
– Nie mówię jej, że się z Tobą widuję. Nie bywa zazdrosna, ale nie jest głupia.
– Więc gdzie według niej dziś jesteś?
– W domu. Pojechała na weekend do swoich rodziców, jutro po południu do nich dołączę.
Czy powinnam zastanowić się w tej chwili, w jak bezczelny sposób zamierza zdradzać inną kobietę? Na pewno. Czy należałam do osób, które miewają wyrzuty sumienia? Nigdy.
– Umówmy się, że od momentu, gdy wysiądziemy z samochodu, nie będziemy już o niej wspominać ani słowem – mówi, przesuwa dłonią po mojej nodze, a ja od razu się uśmiecham. – Potraktujmy to, jak zakład, ktokolwiek zacznie temat Sophie-przegrywa.
– A o co ten zakład?
– Coś wymyślę.
– Więc mam się założyć, nie znając stawki? – pytam, wyglądając przez okno, znałam tę okolicę Canary Warf. Kiedyś już tu z nim byłam.
YOU ARE READING
you can't always get what you want • B.C
FanfictionGłównymi składnikami codzienności Adrianny są: jazzowe covery, słodkie wypieki, zacisze jej poddasza, zapach starych książek, londyńskie korki i śmiech jej siostry. I pewnie dla większości ludzi ta dziwna mieszanka byłaby idealnym przepisem na życi...
