W dniu, gdy po raz pierwszy została przydzielona do oddziału, mającego powstrzymać bestie z południowych granic Sayers, pułkownik w końcu musiał przyznać, że Tringa jest jednym z lepszych łuczników w armii. Nie wahała się nawet przez chwilę, gdy został otoczony przez potwory i posyłała strzałę za strzałą, precyzyjnie trafiając w każdy cel. Tak, znajdowała się w znacznej odległości. Tak, jeden błąd mógł kosztować Raska życie. Ona jednak wiedziała, że nie spudłuje.

A on przyjmując zakład, widząc, że bez problemu trafiła w samo centrum, nazywał to szczęściem?

Wiedział, co potrafi. Wiedział, jak strzela i ile musiała ćwiczyć, aby osiągnąć ten poziom i dostać się do oddziału królewskich łuczników.

Calthia, Tringa i Rask zawsze trzymali się razem. Brali udział w sparingach na placu ćwiczeń i wspierali się wzajemnie. Księżniczka nigdy nie dała im odczuć, że jest kimś wyżej postawionym. Nigdy nie oczekiwała, że ze względu na swoją pozycję, pozwolą jej wygrać. Pomimo codziennych obowiązków zawsze znajdywali czas, aby się spotkać i porozmawiać.

Zaledwie rok temu wszystko się zmieniło.

Calthia zamknęła się w sobie. Wybrała garstkę strażników pod dowództwem kapitana Jareda i podróżowała tylko w ich towarzystwie. Kapitan był w porządku. Niekiedy zbyt sztywny i trzymający się kodeksu, ale w porządku. Jego zadaniem było chronienie księżniczki i wykonywał je znakomicie. Tringa miała wrażenie, że poza swymi obowiązkami, nie miał innego życia. Calthia unikała spotkań, a gdy Trindze udało się ją znaleźć, odpowiadała zdawkowo i odchodziła pod byle pretekstem. Zmieniła się. Obie się zmieniły, ale Tringa mogłaby przysiąc, że Calthia coś ukrywa. I to nie tylko przed nią, bo kimże ona była? Nisko urodzona, która wywalczyła sobie miejsce w armii w konkursie strzeleckim? Calthia Sunrise ukrywała coś przed wszystkimi, wymykając się potajemnie lub wyruszając w sprawach dyplomatycznych, które tylko ona mogła sprawdzić i wyjaśnić.

Tringa, zamyślona, sięgnęła po drugą strzałę.

Wycelowała, powoli wypuściła powietrze i patrzyła, jak drzewiec się oddala. Cichy dźwięk wbijającej się strzały rozniósł się echem, a oczy wszystkich powędrowały na tarczę, gdzie jedna strzała wbiła się w drugą.

Oddalasz się, uciekasz i jesteś z tą swoją tajemnicą całkowicie sama – pomyślała Tringa, opuszczając łuk.

Rask zbladł. Rycerze, którzy założyli się z dziewczyną, sięgnęli po sakiewki, nie chcąc ryzykować kolejnego zakładu. Całe towarzystwo szybko wróciło do swoich zajęć.

– W porządku – powiedział Rask poważnie. – Jesteś ogromną szczęściarą.

Przeniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się szeroko.

– Jestem – szepnęła.

Przeczesał jej krótkie włosy i uniósł podbródek, aby na niego spojrzała.

– Znów się o nią martwisz – rzekł i nie było to pytanie. – Calthia Sunrise udowodniła tak samo, jak ty, że potrafi o siebie zadbać. Wszyscy mówią, że jest nieugiętym negocjatorem i tylko dzięki niej udało się wynegocjować od Wschodu tyle korzyści dla Sayers, a krainy Zachodu zjednoczyły się, jak nigdy wcześniej. Ponoć dzięki temu cała uroczystość ma odbyć się w naszej krainie, a nie w Złotym Mieście, jak wcześniej sądzono. Rozchmurz się.

Tringa miała już coś odpowiedzieć, gdy kątem oka dostrzegła ruch na głównym trakcie. Odwróciła głowę i westchnęła cicho. Oddział kapitana Jareda z księżniczką Sayers na czele właśnie zmierzał ku zamkowi. Łuczniczka tylko przez chwilę widziała twarz Calthii, ale to wystarczyło, aby potwierdzić swoje obawy. Troska, smutek i zmęczenie były tak wyraźnie dostrzegalne na bladej twarzy księżniczki, że Tringa zadrżała. Jeszcze nigdy nie widziała przyjaciółki w takim stanie. Zwykle, nawet jeśli coś się stało, Calthia ukrywała swoje emocje pod uśmiechem lub kamienną twarzą. Tym razem było inaczej.

Przymierze KrwiWhere stories live. Discover now