– Oczywiście, przyjmuję twe przeprosiny – rzekł. – Mój kraj jest przepiękny, a Wielka Góra kryje olśniewające skarby. Niestety ich blask skutecznie przyćmiła uroda twej osoby, księżniczko Sunrise.

Twarz księżniczki nawet nie drgnęła. Na swój sposób pozostała chłodna i nieodgadniona. Nawet nie podziękowała za komplement, ani się nie zaczerwieniła, jak czynią to inne kobiety, które znał. Kobiety, które tak łatwo było zaciągnąć do łoża. Nie raz próbował owinąć sobie księżniczkę Sayers wokół palca. Bezskutecznie.

– Jedno nie daje mi spokoju – zaczął, po chwili namysłu. – Księżniczka nie powinna podróżować po obcych ziemiach, bez żadnej ochrony. Twój kapitan, jak i straż przyboczna przez cały czas była w Mieście. Takie zachowanie jest dość nierozsądne, księżniczko.

Nawet po tych słowach nie dostrzegł na jej twarzy zakłopotania. Powoli upiła łyk wina, zachowując tak charakterystyczne dla siebie opanowanie i nieprzeniknione spojrzenie.

– Sądzisz, królu, że mogłoby mi coś grozić na twych ziemiach? – spytała, znów upijając łyk wina.

– Nie, oczywiście, że nie – zaczął pospiesznie, wściekły, że księżniczka tak łatwo potrafi przechylić szalę na swoją korzyść. - Nigdy jednak nie wiadomo, co może czychać poza granicami Miasta. Pustynie i wzgórza skrywają nie tylko piękno, ale również mogą być bardzo niebezpieczne. Samotna kobieta...

– Proszę się o mnie nie obawiać. – Zaśmiała się cicho, lekko mrużąc oczy. – Wiem, jak o siebie zadbać. Niemniej – dodała po chwili, wznosząc kieliszek – dziękuję za troskę.

Redox chrząknął cicho i lekko skinął na generała.

– Generale Garong, czas na przemowę. Księżniczka wybaczy.

Skłonił się, uśmiechnął i odwrócił w stronę podium.

Będę ją miał – pomyślał, odstawiając pusty kielich i sięgając po kolejny. – Będzie moja.

Calthia odetchnęła cicho, gdy Redox się oddalił. Upiła łyk wina, uśmiechając się do ludzi wokół. Dygnitarze i ich żony, dumni i wyniośli, uśmiechnięci i fałszywi. Znała ich wszystkich na tyle, aby wiedzieć, że niemal każdy prowadził podwójne życie. Jedno u boku żony, miłości ich życia, a drugie w łożu kochanki, raz jednej, raz drugiej. Większość dbała o własne interesy. Smutne, ale nie chodziło o interesy własnych krain, tylko o ich indywidualne potrzeby. Każdy zapis analizowali kilkakrotnie, pod kątem przywilejów, które będą mieli z tej czy innej okazji. Długo się zastanawiali i rozważali każdą opcję. Ilekroć coś tracili, kręcili nosem i podważali każdy argument. Szantaże i przekupstwa były na porządku dziennym, a Redox był w tym mistrzem. Z nim współpraca była najgorsza.

Calthia lubiła wyzwania i utarczki słowne, ale z królem Wielkiej Góry rozmowy były najtrudniejsze. Zawsze otaczał się własnymi ambasadorami i doradcami. Brał udział w rozmowach, ale najczęściej to wyszkolona Rada przemawiała jego głosem. Znając oczekiwania swego Pana, wiedzieli, co muszą wynegocjować. Od śmierci żony, którą pokonała ciężka choroba, Redox nie dbał o nic poza własnymi przyjemnościami. Stał się zaborczy, gniewny i nieustępliwy.

Redox, widząc korzyści w traktacie pokojowym, skutecznie zamydlał oczy wszystkim dygnitarzom, aby nie patrzyli realnie na całą sytuację. Pokazywał zyski, które będą płynęły z podpisania traktatu. Żadnych strat, powtarzał, co oczywiście nie było prawdą. Przeszłość Corvaxa Crow, Władcy Wschodu, zmuszała do ostrożności. Redox jakby o tym zapominał. Calthia nie dała się szantażować ani przekupić. Chciała poznać sprawę od początku do końca. Wspomniała całą przeszłość Corvaxa Crow, wyciągając wszystkie brudy, o które był podejrzany i czyny, których się dopuścił. Nagła zmiana Władcy Wschodu, że teraz dba o pokój, rozwój krain i dobro współpracy, nie była w stanie jej przekonać. Czuła, że coś jest nie tak, ale nie potrafiła powiedzieć, co to takiego. Nie dotarła jednak do żadnego źródła, które potwierdzałoby niecne zamiary Corvaxa. Dlatego jej celem było wzmocnienie krain Zachodu.

Przymierze KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz