Bölüm 3.2

84 4 0
                                    


   Coś czytał, gdy wyrwał go dźwięk dzwoniącego telefonu. Z westchnieniem wziął go do dłoni. Na ekranie iPhona zobaczył imię "Cihan". Był to jego najlepszy przyjaciel, z którym po powrocie do Turcji widział się może dwa razy. To on dostarczył, jeśli można tak powiedzieć, na lotnisko samochód Mehmeda. Odebrał.
– Cześć, nie przeszkadzam? – zapytał głos w słuchawce.
– Chyba nie – odparł. – W sumie zależy, co chcesz. Wtedy zdecyduję, czy przeszkadzasz – mówił swoim charakterystycznym głosem pozbawionym emocji. W tym świecie nie ma potrzeby okazywać jakichkolwiek uczuć, powtarzał.
– Dasz się wyciągnąć na jakieś piwo albo dwa? – zapytał prosto z mostu.
– Teraz? – Mehmed odpowiedział pytaniem.
– No, może za jakieś pół godziny. – Mehmed spojrzał na zegarek. Dwunasta szesnaście. Miał czas.
– Mam czas. Tylko się ogarnę – rzekł. – Tam gdzie zwykle?
– Tak – odparł krótko ten drugi. Gdy obaj potwierdzili, że są umówieni, Cihan się rozłączył.
   Mehmed stwierdził, że uda się na spotkanie z rodziną od razu po wypadzie z kumplem. Chyba, że długo im nie zejdzie. Wtedy usiądzie w parku i będzie czekać do tej cholernej siedemnastej.
   Nie chciał tym razem sprawić kolejnego zawodu matce, którą szczerze kochał. Do konfrontacji z ojcem podchodził sceptycznie. Najwyżej ja nie odezwę się do niego słowem, a on do mnie, powiedział sam do siebie.
   Wychodząc z mieszkania, razem z telefonem wziął wszystkie potrzebne mu przedmioty. Wraz z legitymacją OZN-L. Nie wiedział, po co ją bierze, ale wziął. Chyba przyzwyczajenie, westchnął.

   Czekając na Derin, Eyşan wreszcie zjadła śniadanie – przed jedenastą, będąc na nogach od siódmej trzydzieści. Nie miała pojęcia, dlaczego wstaje tak wcześnie, chociaż nie pracuje. A przynajmniej jeszcze nie pracowała. Powiedziała sobie, że dopóki wszystkiego nie rozwiąże – tutaj miała na myśli rodzinę – jeszcze nie zacznie pracy. Żeby nic jej nie rozpraszało.
   Pracując, planowała pozostać w swej branży, jaką była turystyka. Chyba, że nic nie będzie jej odpowiadało, wtedy będzie pracować na zmywaku w jakiejś restauracyjce, lub jako sprzątaczka. Tak, jak za pierwszym razem, gdy znalazła się w Stambule. Wtedy nie wierzyła, że teraz jej stan konta będzie wyglądał tak jak wygląda. Osiem lat temu powiedziałaby zapewne, że przy rodzinie nigdy by nie zgromadziła nawet jednej czwartej sumy, jaką miała aktualnie w posiadaniu.

   Za pięć jedenasta do drzwi Eyşan zadzwoniła Derin. Brunetka, podchodząc do drewnianej powłoki, spojrzała na wiadra farby, wałki różnej wielkości i pędzle stojące prawie że pod drzwiami. Nie miała jednak już czasu, aby zanieść je gdzieś indziej. W sumie nie miała nawet gdzie. Raczej się nie zabije, a jeśli już, no to cóż, pomyślała. Otworzyła drzwi.
– Wreszcie – mruknęła blondynka.
– Mi też miło cię widzieć – mruknęła Eyşan i wygięła twarz w nienaturalnie sztucznym uśmiechu. – Wejdź do środka, ale uważaj, bo mam tu kilka nowych klamotów. – Mówiąc to, wskazała na wiadra z farbą.
– Ah tak... – odparła Derin, nie wiedząc, po co jest to potrzebne przyjaciółce. Eyşan najwyraźniej zauważyła, że dziewczyna się zastanawia nad sensem owych przedmiotów, dlatego od razu jej wyjaśniła.
– Planuję mały remont w mieszkaniu. Mała zmiana koloru ścian, możliwe też, że nowy wystrój i nowe meble... – mówiąc to, znalazły się w kuchni. Eyşan dopiero teraz zauważyła, że Derin przyniosła ze sobą reklamówkę, ponieważ blondynka z teatralnym zamachem położyła ją na blacie kuchennym. – Co tam masz? – zapytała, wskazując na białą reklamówkę.
– Sushi – zaczęła – wiesz, między innymi taka surowa ryba... – Spojrzała wymownie na Eyşan, znając jej dietę i kulinarne zamiłowania do, na przykład, nie dosmażonych mięs, czy też nie dogotowanych. Mniejsza z tym.
– Wiem, co to jest sushi – odparła z irytacją.
– No przecież wiem. – Przewróciła oczami. – Mam też smakowe piwa. Po dwa – dodała.
– Ciekawie – skomentowała Eyşan.

   Jadły potrawę powoli, w międzyczasie także rozmawiając na różne tematy, pijąc piwo i co chwilę sprawdzając bez sensu telefony. Zrobiły sobie też kilka selfie, aby po kilku chwilach stwierdzić, że pochwalą się znajomym, że Eyşan jest w Turcji i jakimi wspaniałymi przyjaciółkami są. Obie wstawiły po jednym wspólnym zdjęciu na instagrama.
   Było już kilka chwil po pierwszej, gdy dwie ogromne porcje sushi zniknęły z ich talerzy. Otworzyły drugie piwo.
– Chyba za mało jest tego, ekhm, alkoholu – mruknęła Derin, biorąc łyk napoju prosto z butelki.
– Sama tyle kupiłaś. Poza tym, niedaleko jest sklep, możemy pójść i kupić odrobinę więcej – rzekła i puściła blondynce oczko.
– O! I taki tok myślenia lubię. – Uśmiechnęła się szelmowsko. – Mój chłopak kończy pracę o siedemnastej, więc mamy jeszcze kilka godzin na ploteczki.

Tylko z TobąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz