E.P.I.L.O.G.U.E

331 34 5
                                    


- Anderson!- rozległo się.

Z nad posterunkowych biurek wyłoniły się trzy głowy. Dwie należały do androidów, a jedna do człowieka.

- Który, bo są trzy?!- padło pytanie.

- Nosz cholera!- mruknął Gavin Reed- Ten plastikowy!-

- Są dwa!- odpowiedź zamiast zirytować detektywa spowodowała
u niego wybuch śmiechu.

- Junior!- odkrzyknął mężczyzna- Do gabinetu kapitana!-

- Connor przestań się już nad nim znęcać i idź.- Hank szturchnął syna
w ramię, a RK800 powędrował we wskazane przez detektywa miejsce.

Po dziesięciu minutach je opuścił, a za nim dało się słyszeć hasło "Zawołaj swoją kobietę".

- Laura!- szatyn wskazał na drzwi biura.

Brunetka wstała z miejsca i podeszła do Connora, który przytrzymał jej drzwi, po czym zamknął je za nią.

- Słucham kapitanie?- zielonooka uśmiechnęła się lekko.

- I jak mi idzie? To mój pierwszy dzień w pracy i strasznie się stresuje.- kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej słysząc słowa zwierzchnika.

- Idzie ci fenomenalnie Richard.- stwierdziła.

- Dziękuję. Miło, że tak uważasz. Proszę, to dokumenty i raporty
z  waszej ostatniej sprawy. Przeanalizuj czy nie ma błędów i oddaj mi.- ledwie RK900 wypowiedział te słowa, do gabinetu wszedł detektyw Reed.

- Zawołać ci tu jeszcze kogoś Nines?- spytał.

- Nie ale możesz przynieść mi kawę.- android parsknął śmiechem podobnie jak jego towarzyszka.

- Dupek z ciebie.- mruknął detektyw.

- I tak mnie kochasz Gavin.- Richard uśmiechnął się niczym niewiniątko.

- Wcale nie.- odparł jego rozmówca-
Nie znoszę cię. Ale tak tylko troszkę. Tak tyci tyci..-

- Nie mów tak, bo twój chłopak się na ciebie obrazi.- prychnęła Laura.

- Odczepcie się ode mnie jak powiem, że go kocham?- zapytał Reed ale androidy zaprzeczyły.

- Nie.- stwierdziły chórkiem.

- Ehh...- Gavin westchnął ciężko- Masz racje Nines. I tak cię kocham.-

Słysząc to ukontentowana Laura wyszła z pomieszczenia i wróciła na swoje stanowisko.
*****
Ledwo Connor i Laura wrócili do domu rozległ się tupot trzech par nóg po drewnianej podłodze.

- Jeremy Danielu Anderson! Amelio Rose Anderson!- zawołał znajomy głos- Ile razy mam wam mówić żebyście nie biegali po schodach?! Wasz ojciec łeb mi urwie!-

- Cześć North.- powiedział RK800 uśmiechając się lekko, a androidka
z warkoczem zamarła w pół kroku.

- Nie, oni wcale nie biegają po domu. To iluzja optyczna.- powiedziała VR600

- Tata!- zawołały sześcioletnie bliźniaki, przytulając się do nóg Connora.

Kiedy jakiś czas temu szatyn i brunetka powiedzieli Hankowi, że chcieliby mieć dziecko, nie wiedział co z tego wyjdzie.

Ale dzięki wstawiennictwu odpowiednich osób parze udało się zaadoptować rodzeństwo, które uratowali podczas jednej z interwencji.

- Cześć kochana.- androidka z warkoczem i Laura uściskały się.

- Ej!- zielonooka spojrzała z
dezaprobatą na męża, córkę i syna- Nie tarzać mi się po podłodze!-

- Mama!- zawołali Jeremy i Amelia,
a RK1200 ukucnęła żeby móc ich objąć. Maluchy wskoczył w jej objęcia z taką siłą, że prawie ją przewróciły.

- Te wasze dzieciak to żywe srebra. Powoli przestaje za nimi nadążać.- po tych słowach North, do uszu zebranych dobiegł dźwięk klaksonu samochodu.
A w zasadzie to dwóch.

- Wujek Markus! Dziadek Hank!- zawołali chłopiec i dziewczynka po czym wybiegły na zewnątrz.

Prawie cała grupa wyszła na zewnątrz za wyjątkiem Laury.
Przyglądała się jak jej dzieci przytulają się do porucznika i do RK200 po czym cała grupa plus Connor zaczęli wesoło biegać po ogrodzie.

Widok ten bardzo ją wzruszył.
Kto by pomyślał, że tyle się zmieni od listopada?

Kobieta uroniła jedną łzę i ukradkiem wytarła ją wierzchem dłoni po czym wstawiła kawałek kurczaka do piekarnika.
Hankowi i dzieciakom powinno smakować.

Laura znów spojrzała przez okno. Connor gestem ręki zachęcał ją do wyjścia na zewnątrz i dołączenia do zabawy. W końcu piękna pogoda dopisywała, bo była połowa maja.

Zbliżał się rok od kiedy RK1200 została wyprodukowana. Ludzie nazwali by to urodzinami.

Brunetka za pomocą przesyłu danych poinformowała męża, że już wychodzi.
*****
- Zastanawiasz się czasem "co by było gdyby..."?- zapytał Connor, gdy para złożyła kwiaty na grobie Laury Humpries.

Jego żona zastanowiła się chwile po czym odpowiedziała.

- Rzadko. Staram się tego unikać.- kobieta zapaliła jeden ze zniczy
i dołożyła go do kwiatków.

- Ja też. W sumie nie potrzebnie wracać do tego co było... choć czasem jest ciężko.- szatyn przeniósł wzrok na grób obok, a Laura przeczytała w myślach epitafium.

- Tu spoczywa Brett Norton. Pokój jego duszy. Osiemnasty listopada dwa tysiące czternaście, dwudziesty czwarty grudnia dwa tysiące trzydzieści dziewięć.-

- Za miesiąc minie pół roku od jego samobójstwa.- stwierdziła RK1200.

Nagle para usłyszała stukot obcasów. Spojrzeli w stronę dźwięku i dostrzegli Jade Humpries.

- Cześć.- powiedziała czerwonowłosa po czym zapaliła dwa znicze.
Jeden na grobie córki, drugi na grobie Bretta Nortona.

- Mimo wszystko żal mi dzieciaka.- stwierdziła- Wychowywał się razem
z Laurą i znałam go od takiego...- kobieta pokazała na wysokość mniej więcej swoich kolan.

- Jak się macie? Wszystko u was dobrze?- zapytała Humpries.

- Jakoś leci.- androidka wzruszyła ramionami.

- Dokładnie.- zawtórował jej Connor.

- W takim razie pozdrówcie wszystkich ode mnie i trzymajcie się ciepło.- po tych słowach dawna policyjna detektyw odwróciła się i ruszyła w kierunku wyjścia z cmentarza.

- Jade!- zawołała za nią Laura
i czerwonowłosa spojrzała w jej stronę.

- Przyjdź do nas w niedziele na obiad. Musisz w końcu poznać swoje wnuki.-

¿D.E.V.I.A.N.T.?|dbh ff|Where stories live. Discover now