C.H.A.P.T.E.R F.O.U.R

335 32 8
                                    


- Laura sprawa wygląda naprawdę źle.- to były pierwsze słowa, które Jade skierowała do RK1200, gdy kobiety wróciły do domu.

Androidka wymagała gruntownej naprawy ale na szczęście była ona dość szybka.
Nie zmieniało to faktu, że gdy z powrotem znalazły się w miejscu zamieszkania pani detektyw było już wpół do dwunastej w nocy.

- W tym tempie nigdy nie znajdę Jerycha...- kontynuowała Humpries.

Jerycho.
Mityczna ostoja dla androidów, której mieszkańcy rok temu dokonali rewolucji.
Jednak obecnie niewiele osób wiedziało, gdzie się znajdowało.
Ba, nawet prezydent Warren nie miała o tym pojęcia.
Lokalizacje Jerycha posiadało wojsko, które ściśle kontrolowało dostawy potrzebnych tam biokomponentów, tyrium i innych rzeczy.

- Z całym szacunkiem pani detektyw ale dlaczego pani tak bardzo zależy na znalezieniu Jerycha? Wie pani, że zagłębianie się w tą sprawę jest nielegalne?- spytała Laura zajmując się w międzyczasie czyszczeniem ekspresu do kawy.

- Nawet jeśli to mam ciebie do pomocy. A ty zrobisz to co ci każę, bo zaprojektowano cię żeby służyć ludziom. Jesteś maszyną i musisz się słuchać. A nie brać przykład z tego Connora. On nie zachowuje się jak relatywny partner do śledztwa tylko raczej jak dziecko.-

Laura nie rozumiała tych słów Jade. Nie wiedziała dlaczego Humpries aż tak zależało na tym, żeby znaleźć Jerycho oraz czemu tak bardzo nienawidziła androidów.
Nie mogła się jednak zbyt długo nad tym zastanawiać, bo przed jej oczami zamigał napis „ NIESTABILNOŚĆ OPROGRAMOWANIA"

RK1200 bez słowa udała się do łazienki i zaczęła zmywać z siebie tyrium pochodzącą od zmarłego defekta. Przeszkadzało jej to tak samo jak litery przed oczami.

Chciała pozbyć się tej, migającej kwestii ale nie dało się. Tekst wciąż tam był jak jakiś znak ostrzegawczy.
Zniknął dopiero, gdy Laura posprzątała łazienkę i wykonała kilka obowiązków domowych
*****
Około trzeciej w nocy Humpries już smacznie spała, a brunetka zajęła się analizą wszystkich posiadanych dowodów i informacji.

Nic jednak nie łączyło działań defektów.
Nie było żadnego „ra9" jak rok wcześniej, a każde dokonane morderstwo miało inne przyczyny.
Laura zastanawiała się tylko czy ta akcja z samobójstwem ostatniego androida jakiego próbowali zatrzymać mogła być w jakikolwiek sposób zaplanowana.

Przed jej oczami znów mignęła informacja o niestabilności.
Nie zdziwiło ją to.
W końcu pomyślała o „maszynie" jak
o człowieku.
Maszyny nie popełniają samobójstw tylko dokonują samozniszczenia lub autodestrukcji.

Uznała jednak, że to myślenie jest właściwe. Ze tamten android nie był bezduszną konstrukcją z plastiku,
a żywą istotą, która popełniła samobójstwo.

Jej rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi.
Zdziwiło ją to, bo była trzecia czterdzieści pięć sekund siedemnaście. Brunetka przeanalizowała możliwe opcje.

Mógł to być właściciel jakiegoś zepsutego samochodu proszący
o pomoc z ruszeniem wozu albo jeden
z pijanych klientów pobliskiego baru chcący żebrać o drobne na taksówkę. Pół roku wcześniej miały już z Jade taką sytuacje.

Dla bezpieczeństwa wpierw wyjrzała przez okno i dostrzegła znajomą twarz. Pod jej drzwiami stał Connor.

-Co ty tu robisz?- szepnęła otwierając drzwi- Jest późno.-

- Ale przecież nie śpisz.- szatyn uśmiechnął się rozbrajająco, a dioda na jego skroni zamigotała wesoło.

Laura uśmiechnęła się widząc to. Wydawało jej się to całkiem urocze.

- Masz może chwile? Chciałbym ci cos pokazać.- stwierdził RK800.

Brunetka skinęła głową.

- No to chodźmy.-rzekł Connor
i wyciągnął przed siebie otwartą dłoń, którą jego towarzyszka przyjęła.
*****
- Więc czemu przyprowadziłeś mnie do parku?- spytała zaciekawiona RK1200.

Para znalazła się w tym samym miejscu, w których kilka dni wcześniej Hank i Connor wyprowadzali Sumo.

- Zaraz się przekonasz. Jesteśmy idealnie o czasie .- mężczyzna wbił wzrok w niebo, a Laura zrobiła dokładnie to samo.

- Trzy... dwa... jeden...- odliczył szatyn
i z góry coś zaczęło spadać.

Najpierw delikatnie, powoli, a z czasem opadu przybywało.
Wkrótce cała okolica przykryta była grubą warstwą białego puchu.

- Śnieg.- powiedziała rozpromieniona Laura i spojrzała na swoją dłoń, którą wciąż miała splecioną z ręką Connora.

- Podoba ci się?- spytał jej towarzysz.

- Jest piękny.- stwierdziła, ukradkiem sięgając po garść opadu leżącego u jej stóp i zbijając go w kulkę.

Tak zrobioną naprędce śnieżką rzuciła w RK800 i po chwili oba androidy tarzały się po śniegu i chichotały wesoło.

W końcu, po dłuższej chwili Laura
i Connor wstali z ziemi, otrzepali się
i przenieśli wzrok na właśnie wchodzące słońce.

RK1200 wtedy już wiedziała, że sama nieuchronnie stała się defektem.
Ale było jej z tym dobrze.
Była czymś więcej niż tylko „bezduszną maszyną" jak zwykła mawiać Jade Humpries.
Stała się czymś lepszym.

Ukradkiem zauważyła, że szatyn cały czas się jej przygląda, odwróciła głowę w jego stronę aby zwrócić mu na to uwagę ale zanim to zrobiła stało się coś czego za żadne skarby się nie spodziewała.

Connor ją pocałował.

Nie był to jakiś szczególnie długi
i namiętny pocałunek.
Raczej taki nieśmiały, który czasem się ukradkiem „skradło" od drugiej osoby.

Nie zmieniło to jednak faktu, że pod Laurą aż się nogi ugięły z wrażenia.

- C...Connor?- kobieta spojrzała na swojego towarzysza ze zdumieniem ale ten, speszony, odwrócił wzrok.

- Przepraszam.- rzekł.

Żeby mu trochę dodać odwagi brunetka stanęła na palcach i cmoknęła go lekko w policzek.

- Nie masz za co.- stwierdziła, przyglądając się swojemu rozmówcy
z zaciekawieniem.

- LED-e masz różową.- wypaliła ni
z tego ni z owego.

- Co?!- RK800 zaczął machać ręką koło skroni jakby próbował odgonić wyjątkowo natrętną muchę.

- Żartuję.- zachichotała i objęła jego twarz dłońmi.

- Jesteś niemożliwa.- stwierdził.

- Ty też.- odparła, trącając mężczyznę palcem w nos.

- Powinniśmy wracać. –rzekła Laura ze smutkiem- Dochodzi piąta trzydzieści. Jade zaraz wstaje.-

- Odprowadzę cię.- powiedział Connor
i para, wciąż trzymając się za ręce, ruszyła w kierunku domu detektyw Humpries.

¿D.E.V.I.A.N.T.?|dbh ff|Where stories live. Discover now