unnecessary

1.5K 121 17
                                    

— Yoo...

— Nigdy więcej się nie rozłączaj, słyszysz?

— Ale...

— Nie ma żadnego ale, martwiłem się do cholery.

— Przepraszam.

— Wybacz, nie powinienem się unosić.

— Jest dobrze.

— Nie mogę na ciebie krzyczeć, wybacz mi.

— Jestem przyzwyczajony do krzyku.

— Po prostu się przestraszyłem, że odebrałeś sobie życie.

— Jak widzisz nic mi nie jest.

— Raczej słyszę, ale no.

— Jeszcze nie skoczyłem.

— Czekaj.

— Kurwa.

— Jesteś na moście Victorii, prawda?

— Po chuj to powiedziałem.

— Stokrotko nie denerwuj się. Spokojnie, proszę.

— Zaraz pewnie przylecisz i każesz mi stad zejść.

— Nie muszę, bo doskonale cię widzę.

— Co?

— Widzę jak stoisz oparty plecami o barierki, dodatkowo lampa oświetla doskonale twój prawy profil. Jesteś naprawdę piękny, Jiminie.

— Nie widzisz drugiej strony mojej twarzy.

— A co z nią nie tak?

— Mój ojczym zostawił tam piękną pamiątkę po sobie.

– To znaczy?

— Upił się i zobaczył mnie pod klubem jak całuje się z moim wtedy chłopakiem, a zaznaczę, że miał w ręce pustą butelkę.

— Boże, stokrotko. Tak mi przykro.

The last call | m.yg x p.jmWhere stories live. Discover now