Czy pomyślał...

Zawsze wydawało mu się, że Shoto ulżyło. Skoro zostawił go bez wyjaśnienia, to na pewno nie był zadowolony z ich związku. Do tego dochodzi jeszcze wydarzenie z hotelu...

- Izuku... Ja... Nigdy nie chciałem z tobą zerwać... - Todorokiemu z trudem udało się wypowiedzieć to krótkie zdanie, po którym zapadła przeraźliwa cisza.

Jedyne co dało się usłyszeć, to pierwsze krople nadchodzącej ulewy uderzające o szyby i narastający szum wiatru.

- Co? - wykrztusił z siebie Izuku, widząc jak Shoto ucieka znowu od jego wzroku.

- To nie ja decyduję o moim życiu, tylko on... Nie podobało mu się to... Nie miałem innego wyjścia... A ten ślub... To wszystko też jest jego wymysłem... - wyszeptał, drżącym głosem mężczyzna.

- Kogo?! - spytał z żalem i niezrozumieniem Midoriya.

- Mojego ojca... - szepnął ledwo słyszalnie Shoto.

Zielonowłosemu długo zajęło przyjęcie tych słów do świadomości.

- Ale wtedy... W hotelu - powiedział Midoriya, przełykając sporą gulę w gardle.

- Kłamałem... Nie chciałem żebyś już za mną tęsknił... Ja... - urwał Todoroki, znosząc się wreszcie płaczem.

Nawet bohater musi czasem płakać...

Czerwonowłosemu przypomniały się własne słowa.

Za to zdezorientowany i roztrzęsiony Deku zmusił się wreszcie do podniesienia z krzesła. Niepewnym krokiem zbliżył się do płaczącego bez oporu mężczyzny. Pierwszy raz widział go tak rozbitego...

W końcu zrozumiał, jak wiele musiał przejść Shoto. Jak bardzo musiał cierpieć, gdy kłamał mu w żywe oczy, że go nie kocha i jak okropnie musiał się przez to złamać, by próbować się zabić...

Dlaczego tego nie zauważył? Przecież on mógłby zginąć, tylko dlatego, że chciał go chronić. Był taki ślepy...

Wtedy zielonowłosy przytulił delikatnie Todorokiego, który z trudem próbował opanować szalejące w nim emocje. Deku pierwszy raz od tak dawna poczuł przyjemnie ciepło, ogarniające jego serce.

I nagle zamarzył, by zostać tak na zawsze.

Nie bał się zacząć wszystkiego od początku. Bał się tylko, że zakończy się to jak poprzednio.

Chciał, by ramiona Shoto tuliły go każdej nocy, każdego dnia, w każdej chwili, bo skoro te wszystkie niemiłe słowa były kłamstwem, to...

- Izuku... Ja również nigdy nie przestałem cię kochać... - udało wypowiedzieć się Todorokiemu przez łzy.

Nadal darzyli się szczerym uczuciem i robili to w tajemnicy przez cały ten okropnie długi czas, a to wszystko, co między nami zaszło, było jednym wielkim nieporozumieniem.

- Pocałuj mnie jeszcze raz... Jak kiedyś... - szepnął zielonowłosy, zanim zdążył się nad tym dobrze zastanowić.

Shoto podniósł powoli głowę i spojrzał na niego. W jego zmęczonych i czerwonych od płaczu oczach pojawiło się znowu to coś. Nawet jego lekko uniesiony kącik ust i pierwszy od wielu lat szczery uśmiech. Wszystko wskazywało na to, że wreszcie znalazł to, co nazywa się szczęściem.

Po chwili Todoroki powoli się zbliżył i dotknął swoimi ustami tych Midoriyi. 

Obaj poczuli się, jakby drugi raz przeżywali swój pierwszy pocałunek. Tak niewinny i delikatny, a zarazem przepełniony miłością i uczuciami, których nie da się wyrazić żadnymi słowami.

Wreszcie Shoto odsunął się nieznacznie i obdarzył go kolejnym przenikliwym spojrzeniem, pełnym jednak troski i ulgi. Ich serca szalały, a oddechy wcale nie chciały się uspokoić. Białowłosy sprawił właśnie, że Deku wreszcie zapomniał.

Nie tylko o ich nieporozumieniach, kłótniach i przykrych wspomnieniach, ale też o wszystkim innym.

Liczyli się tylko oni i ta chwila.

Izuku od razu umieścił ręce na jego karku i przyciągnął  go z powrotem, łącząc ich usta w kolejnym, jednak już namiętniejszym pocałunku. W pewnej chwili Todoroki pociągnął go w swoją stronę, przez co Izuku usiadł na jego kolanach.

Gdy Shoto po kilku minutach zostawił już wargi zielonowłosego, zaczął powoli znaczyć mokrymi pocałunkami drogę do jego obojczyka, na którym na końcu się zassał. Izuku przez ten czas starał się zaczerpnąć powietrza przez usta, ale nadal było mu niemiłosiernie duszno.

Miał ochotę płakać.

W końcu od tak długiego czasu przez nadmiar szczęścia, a nie problemów.

Jednak nagle białowłosy się wycofał, a Deku w miejscu, w którym przed chwilą muskały go ciepłe wargi, poczuł nieznośną pustkę. Zdziwiony zerknął na zmieszanego mężczyznę, który przetarł dłonią swoje usta i za wszelką cenę nie chciał na niego spojrzeć.

- Przepraszam... - wymamrotał Shoto, czując się niewyobrażalnie głupio, przez to, że znowu dał się ponieść emocjom.

- Czekaj - powiedział Midoriya, zanim mężczyzna zdążył cokolwiek zrobić - Nie zostawiaj mnie już, błagam... - szepnął.

Czuł ogromny żal, ale także i nadzieję, a przede wszystkim szalejące w nierównym tempie serce.

Izuku dobrze wiedział, że nigdy nie znajdzie sobie żony, nigdy nie będzie mieć dzieci, więc jeśli teraz da mu odejść, to nigdy nie zazna też prawdziwej miłości. Nie mógł go wypuścić. Chciał z nim być, nieważne co...

- Kocham cię... Nie odchodź... - wychlipał, kryjąc zapłakaną twarz w jego ramieniu.

Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, tylko delikatny uścisk na nadgarstkach. Todoroki odciągnął ręce zielonowłosego od swojej szyi i ułożył na swoich biodrach. Deku otworzył zaczerwienione oczy, odsunął się nieco i ujrzał jego przygnębioną twarz.

- Jesteś pewien, że będziesz kochać mnie też jutro, pojutrze, za tydzień, rok, dziesięć lat... A nie tylko przez tę noc? - westchnął.

- Nie chcę kochać cię tylko przez jedną noc... Kochałem cię nawet przez te trzynaście lat... Nic nie może tego zmienić i proszę... Nie odchodź jutro, pojutrze, za tydzień, rok ani za dziesięć lat... Zostań... - odpowiedział pewnie, na co Shoto słabo się uśmiechnął i zaczął scałowywać łzy z jego policzków, a później i szyi.

Izuku znowu poczuł ogarniające go ciepło, kiedy całowali się zmysłowo i delikatnie, chcąc wyrazić tym wszystko to, czego nawet nie musieli sobie mówić...

Miłość jest dziwna, nieraz bardzo ciężka. Czasem wręcz śmieszna, lub mecząca.

Jednak ta prawdziwa przetrwa.

Wszystko.

***


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

(od rozdziału ósmego na dole część druga)


'' Miłość przetrwa... Wszystko. '' | Tododeku | BNHA/MHA | [Poprawione]Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora