https://www.youtube.com/watch?v=bpOSxM0rNPM
Oceniamy swoje otoczenie negatywnie, choć sami pragniemy być oceniani jak najlepiej.
- Mój pępek ma własną duszę! - wrzasnęła Avery, skacząc po kanapie.
Niall i Louis zasłonili twarz rękami, nie chcieli, by ktokolwiek widział ich łzy. Trudno było złapać im oddech, śmiech przejął panowanie nad ich ciałami.
Dziewczyna zeskoczyła z kanapy i podbiegła do Zayna, rzucając mu się w ramiona.
- Zbudujmy wodospad. - powiedziała szybko, uśmiechając się szeroko.
Mulat parsknął śmiechem, opuszczając głowę w dół.
- Jak chcesz zbud...
- No dawaj. Wiesz ile hajsu dostaniemy za coś takiego? - mówiła z podekscytowaniem.
Zayn znów się zaśmiał i popatrzył na nią z powagą.
- Avery, uspokój się. Jadłaś coś? - zapytał, kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Nie, a co, nakarmisz mnie?
Brunet westchnął, patrząc w jej niebieskie, błyszczące oczy. Miał ochotę rozbiec się i uderzyć głową w ścianę, bo przez niego ona doprowadziła się do takiego stanu. Głupota ludzka przychodzi do człowieka w najmniej odpowiednich momentach.
A ona patrzyła na niego jakby był najbardziej interesującą rzeczą na całej ziemi. Jakby dotykając go, dotykała spełnień swoich marzeń. I zalewało ją uczucie spokoju i przyjemności, kiedy złapała go za przedramię i uśmiechnęła się. Niby pocieszająco, bo wiedziała, że martwi się jej stanem, ale też w podziękowaniu za troskę.
Spuściła wzrok na swoje stopy, a uśmiech z jej twarzy zniknął.
- Bo wiesz... jak budować wodospad to tylko z tobą... - wyszeptała cichutko.
Brzmiało to jak wyznanie miłości i lojalności do końca życia. Jak obietnica troski i opiekowania się drugą osobą. Brzmiało to jak wyróżnienie największe ze wszystkich wyróżnień.
Uniosła głowę i spotkało ją zszokowane spojrzenie Zayna.
A jej oczy błyszczały jeszcze bardziej.
Harry przeklął pod nosem i szybko wstał z krzesła, rozglądając się za dziewczyną. Akurat znikała za rogiem kawiarni. Rzucił banknot na blat obok wazonu z kwiatami. Zerwał się i ruszył natychmiast, zwinnie omijając krzesła i stoliki. Wybiegł z lokalu i zobaczył, jak Courtney stoi na krawężniku, wzywając taksówkę. Żółty samochód akurat się zatrzymywał. Puścił się biegiem.
- Court! - krzyknął, ale dziewczyna już otwierała drzwi.
Przyspieszył, robiąc już ostatnie kroki i zatrzasnął samochód przed nosem brunetki.
- Co ty robisz?! - warknęła, rzucając mu wściekłe spojrzenie.
- Poczekaj, po co się tak zaraz denerwujesz? Nie ma potrzeby, żebyś jechała taksówką, zawiozę cię. - powiedział i chwycił ją za nadgarstek, chcąc przyciągnąć ją do siebie.
Dziewczyna jednak stawiała opór.
- Ja nie chcę, żebyś mnie zawoził. - rzuciła lodowatym tonem.
- A ja nie chcę, żebyś mi teraz wymyślała. Chodź. - znów ją pociągnął, tym razem mocniej.
- Harry, daj mi spokój, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. - zaparła się nogami, wyrywając swoją rękę.
आप पढ़ रहे हैं
The Mask - Harry Styles Fanfiction
फैनफिक्शनCzy lepiej jest być nienawidzonym, za to, kim się jest na prawdę, czy lepiej jest być kochanym, za to, kim się nie jest?