Rozdział 19

62 6 2
                                    

Chłodne, wrześniowe powietrze uderzyło go w twarz, kiedy tylko pchnął drzwi baru. Przymknął powieki, biorąc głęboki oddech, by uspokoić się na chwilę. Podparł dłonie na biodrach i analizując wydarzenia sprzed kilku sekund, odwrócił się w stronę Courtney.
Dziewczyna nerwowo bawiła się palcami, zerkając na niego. Jej oczy błyszczały, odbijając światła latarni, ale on zwalał to na alkohol, który wypiła, a nie na urok osobisty.
- Nie chciałam cię tym zdenerwować. W ogóle nie lubię cię denerwować. Bo nie lubię jak jesteś spięty. Boję się wtedy ciebie. – powiedziała, wiercąc dziurę w ziemi swoją piętą. – Tak naprawdę w ogóle nie rozumiem, dlaczego jesteś zdenerwowany. – zachichotała, wzruszając ramionami.
- Nie wspominałaś mi, że masz brata. – odrzekł surowym tonem.
Courtney wywróciła oczami.
- Wielkie mi halo, przecież to tylko brat. – prychnęła.
Harry uniósł brew, czekając cierpliwie na więcej wyjaśnień. Wrześniowe powietrze jednak wcale go nie uspakajało, ledwie trzymało jego nerwy na wodzy.
- Jakbyś ty mi mówił o swojej rodzinie. – prychnęła tym razem głośno.
Odwróciła się i ruszyła w stronę murku, oddalonego od baru o jakieś dwadzieścia metrów.
Kiedy tylko wkroczyła w cień budynku, Harry ruszył za nią.
Nie lubił spuszczać jej z oczu.
- Z resztą mi się... to znaczy... to wyglądało, jakbyście się już znali.
Usiadł na murku obok niej, zachowując stosowną odległość i wlepił wzrok w ciemne niebo.
Odetchnął głośno.
- Twój brat, to tak jakby... cóż. Mój rywal.
- Twój rywal?
- Nie powiem ci więcej. Jeśli twój brat będzie chciał, to sam opowie ci, czym się zajmuje.
- Harry, posłuchaj. Lubię cię, jesteś bardzo sympatycznym, przyciągającym chłopakiem, ale... Twoje ciągłe tajemnice, ta twoja maska... to jest męczące. Nie chcę, żeby tak było. Obiecałeś mi, że będziesz sobą, że nie będziemy hamowali się sekretami. I przykro mi, ale jeśli dalej będziesz mi nic nie mówił, to ja... - westchnęła. – Chcę znać prawdziwego Harrego. Nie chcę żadnych dziwnych tajemnic.
- To ty nie powiedziałaś mi o swoim bracie. – twierdził uparcie.
Dziewczyna wrzuciła ręce w powietrze i warknęła pod nosem.
- I widzisz?! Oh, Boże, jesteś taki...! Nie mogę. Jesteś taki nieznośny!
Wstała i ruszyła w stronę baru, by za moment zawrócić. Robiła tak kilka razy, aż w końcu zaczęła kręcić się w kółko. Chłopak obserwował ją z zainteresowaniem, kompletnie nie przejmując się komentarzem sprzed kilku chwil.
Wstał w końcu i stanął przed nią, na co ona zatrzymała się i spojrzała na jego twarz.
Wyglądało na to, że się uspokoił.
- Wracam do domu. Odprowadzić cię? – zapytał, chowając ręce do kieszeni kurtki.
Westchnęła poirytowana i kiwnęła głową.

Po tym, jak Courtney dowiedziała się, że zdała testy z matematyki celująco, zaczęła obawiać się o ponowne otwarcie kawiarni. Tak jakby tym odnośnikiem stresu przestała być szkoła, a jej miejsce zajęła kawiarnia.
Zdawało się, że wszystko dopięte jest na ostatni guzik, ale ona i tak kręciła się między stolikami i co chwilę poprawiała kwiaty w wazonach.
Harry siedział na blacie baru i leniwie gryzł jabłko, obserwując co chwilę spiętą dziewczynę.
- Przestań tak łazić. Nie mogę spokojnie zjeść, bo stresujesz mnie tym swoim stresem.
Courtney rzuciła mu oburzone spojrzenie.
Zmierzyła go wzrokiem, patrząc, jak huśta beztrosko nogą i wpatruje się w ogryzek jabłka z przesadzoną ciekawością.
- Zostało dziesięć minut, mógłbyś założyć chociaż fartuch!
Chłopak tylko wzruszył ramionami.
Court ruszyła w stronę baru, ściągnęła brązowy fartuch ze stołka i rzuciła w chłopaka.
Materiał odbił się od jego twarzy i powoli opadł na ziemię.
- Nie radzę robić tego kolejny raz. Tym bardziej, kiedy jem. – powiedział stonowanym głosem.
I chodź brzmiał surowo, wydawało jej się, że jest dzisiaj raczej wesoły.
- Smacznego. – powiedziała z rozbawieniem.
Kiwnął tylko głową i zamachnął ręką, trafiając do kosza po drugiej stronie baru. Ogryzek świsnął jej koło ucha, a on spojrzał tylko na nią z politowaniem.
- Uważaj.
Spojrzała na niego wymownie, kładąc ręce na biodrach.
Nie uruchamiaj się Courtney, nie warto.
- Ubieraj ten fartuch i przestań mnie denerwować!
Zsunął się z blatu, podniósł materiał i spojrzał na nią oburzony.
- Kobieto, przecież nic nie robię!
- Właśnie, nic!
Przewrócił oczami.
- Daj już spokój. Walnij sobie jeszcze espresso, bo coś ciśnienie masz chyba za niskie.
Zamknęła oczy, zaciskając zęby i modląc się do Boga o cierpliwość.
Już otwierała buzię, by dać mu porządną reprymendę, kiedy przez drzwi wejściowe wszedł uśmiechnięty wujek Greg.
- No, młodzieży! Pierwsi już idą, zaczynamy! Gotowi?
Harry spojrzał tylko na Courtney, która sztucznie uśmiechała się do wujka. Zawiązał fartuch, a kiedy dziewczyna w końcu na niego spojrzała, puścił jej oczko i chwycił notesik, chowając go do tylnej kieszeni.
Court pokręciła tylko głową, co miało znaczyć, by dał jej w końcu spokój. Kiedy wujek Greg poszedł na zaplecze, Harry dał jej kuksańca w bok, i wiedział już, że dziewczyna nabrała dobrego humoru, widząc jej uśmiech, który skrywała pod nosem.
- Jesteś niemożliwy. – powiedziała, kręcąc głową, kiedy pierwsi goście wchodzili do kawiarni.
- Tak czy siak, nie mogłabyś beze mnie wytrzymać. – powiedział z zadziornym uśmiechem i ruszył do pierwszego stolika, witając starsze panie najbardziej szarmancko, jak tylko potrafił.
Court wpatrywała się w jego zgrabne plecy, obserwowała, jak poprawia swoje loki, które wpadały mu do oczu, obserwowała zachwyt klientów, kiedy chłopak do nich podchodził.
I przyznała mu rację.
Faktycznie, nie mogłaby bez niego wytrzymać.

Kamu telah mencapai bab terakhir yang dipublikasikan.

⏰ Terakhir diperbarui: Nov 11, 2017 ⏰

Tambahkan cerita ini ke Perpustakaan untuk mendapatkan notifikasi saat ada bab baru!

The Mask - Harry Styles FanfictionTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang