Rozdział 3

415 22 0
                                    

http://www.youtube.com/watch?v=Ausiyu4_NQk

- Kto to był Courtney? - zapytał Ethan.

Porzucił już cichy ton. Co mogło nim tak wstrząsnąć?

Ale teraz myślała o czym innym. Albo o kim innym. Najpierw stał pod jej domem, obserwował ją. A dzisiaj rozmawiali...

Brunetka spojrzała na niego z pustką w oczach.

- Nie wiem. - skłamała.

Ethan głośno westchnął, choć było to raczej warknięcie.

- Powiesz mi o co chodzi? - zapytała, unosząc brwi.

- Ktoś próbował wkraść się do kawiarni. To znaczy... wkradł się i zrobił tam dosłownie burdel. - chłopak podrapał się po głowie.

- Burdel? - Courtney uniosła brwi jeszcze wyżej.

- No bałagan, no! - odpowiedział zirytowany.

- I uciekł?

- Brawo, wygrałaś talon na balon za bystre spostrzeżenie Court. - skwitował krótko brunet.

- Ethan! - fuknęła. - Ten koleś miał loki. I idę znaleźć Avery. - powiedziała szybko i ruszyła w stronę domu, a brunet natychmiast wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer swojego wujka.

Znalazła Avery przypartą do ściany przez jakiegoś bruneta. Skrzywiła się z niesmakiem, bo musiała przerwać im tak upojną chwilę.

- Av... - dotknęła przyjaciółkę w ramię.

Ta odwróciła się i powoli, nieprzytomnym wzrokiem spojrzała na brunetkę.

- Courtney! - odepchnęła chłopaka i rzuciła się w objęcia dziewczyny. - Jesteś piękna i kocham cię nad życie. I jeśli miałabym skakać z klifu to tylko z tobą. - z jej gardła wydostał się pijacki śmiech. - Ale w tym momencie, wybacz mi... - jej usta były tak blisko jej ucha, że całe je ośliniła. - Ale usta tego chłoptasia są bardziej pociągające niż ty. - wyszeptała gardłowo.

Courtney skrzywiła się i powiększyła dystans między ciałem swoim a przyjaciółki.

- Za godzinę, jeśli nie będziesz w stanie, to wracam sama do domu. Żebyś nie była później zła, że cię zostawiłam. - ostrzegła ją, wyciągając palec.

Avery pokiwała głową z uśmiechem jak małe dziecko.

- Av, proszę, nie schlej się, jutro szkoła... - spojrzała na nią troskliwie, marszcząc brwi.

- Jasne. - zasalutowała krótko.

Courtney przeniosła wzrok na chłopaka. Zdała sobie sprawę, że nie jest aż tak pijany. Na pewno nie bardziej niż Avery.

- Zaopiekujesz się nią? Przypilnujesz, żeby o pierwszej stąd wyszła? - poprosiła brunetka.

Chłopak kiwnął głową.

- Zaaaayn, chodź stąd. - zawyła Avery do ucha chłopaka.

Zayn? Chwila, czy ona nie poszła do Dave'a? Courtney zmarszczyła czoło w zamyśleniu, ale gdy parka odeszła, wzruszyła ramionami i ruszyła w stronę kuchni. Została jej godzina, może sobie pozwolić na jeszcze jedno piwo.

Przy barku nie było już takiej kolejki. Stało obok kliku chłopaków, których ramiona owinięte były wokół pijanych i rządnych czegoś więcej lasek, ale nie było ich dużo. Wszyscy szukali jakiegoś zacisznego kąta, by móc w spokoju zająć się sobą.

Courtney uśmiechnęła się pod nosem, przypominając sobie, jak powiedziała Harremu, że ma ją złapać. Chwyciła butelkę piwa i weszła do ogromnego salonu. Stanęła na palcach i ponad głowami tańczących ludzi wyjrzała przez okno. Zobaczyła, że ktoś z burzą loków na głowie stoi nad jeziorkiem, wpatrując się w blask księżyca. Uśmiechnęła się pod nosem i pociągnęła spory łyk z butelki. Zdecydowała się stanąć pod ścianą, nie chcąc zostać potrąconą przez kogoś pijanego. Mogła śmiało powiedzieć, że każda znajdująca się tutaj osoba nie jest trzeźwa. I gdyby się nad tym zastanowić... ciekawe ile z tych osób chciałoby ją zabić za wezwanie policji. Wybuchnęła śmiechem, który został zagłuszony przez piekielnie głośną muzykę. Nieśmieszny żart.

The Mask - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now