Kim jest Szekspir?

3.2K 199 94
                                    

                By zapomnieć o tym niecodziennym zajściu, Scorpiusowi pomógł spacer po opustoszałym zamku by zasnąć mimo tego, że jego myśli wciąż krążyły koło pewnej rudowłosej dziewczyny. Niestety Rose to się nie udało. Leżała ukryta za zasłonami i w milczeniu wylewała morze łez. Powstrzymując szloch, słuchała jak jej współlokatorki wracają z imprezy. Czuła się okropnie, a zarazem wspaniale, co tylko potęgowało poczucie winy. Gdy zamykała oczy widziała jego twarz. Chciała znów się przy nim znaleźć, co tylko dodawało jej wewnętrznego cierpienia.

Scorpius był najlepszym przyjacielem jej kuzyna, wiedziała, że nie powinna była na to pozwolić. Poza tym jej ojciec, znała jego podejście do rodziny Malfoyów i oczami wyobraźni widziała jego gniew na wieść o tym, co zrobiła. Wiedziała, że to by złamało mu serce, przyprawiło o zawał. Z jej gardła wyrwał się szloch, który stłumiła poduszka, ściskana z całych sił przez dziewczynę.

Gdy ledwo nastał świt, umyła się, zdjęła zaklęcie ze swoich włosów i ciepło ubrana, z torbą pełną książek poszła do kuchni, wiedząc, że niewiele osób tam zagląda. Zapytała bardzo starego Stworka, który już ledwo chodził i siedząc na stołku, nadzorował pracę innych, czy może tam posiedzieć. Dostawszy pozwolenie, zajęła miejsce w kącie. Skrzaty podały jej śniadanie, w tym olbrzymi dzbanek kawy. Walcząc z wyrzutami sumienia i zmęczeniem, odrabiała prace domowe, chcąc w ten sposób zapomnieć o wszystkim innym.

Była jednak wykończona i skończyło się na tym, że gdy skrzaty przygotowywały obiad, usnęła ściskając w dłoni pióro. Obudził ją cichy głos. Mamrocząc jakieś bezsensowne słowa, wyprostowała się. Phoebe spojrzała na nią z troską.

- Dlaczego się tu chowasz?- rudowłosa zwinęła pergamin i zamknęła książki.- Rose wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć.

- Phoebe ja...- oczy znów się jej zaszkliły.- Ja zrobiłam coś złego- brunetka usiadła koło niej i ujęła troskliwie jej ubrudzoną tuszem dłoń.- Wczoraj na zabawie poczułam się źle i... Scorpius powiedział, że mnie odprowadzi. Zatrzymaliśmy się w klasie bym mogła odetchnąć i tam... pocałowałam go, to znaczy on pocałował mnie albo... my...- głos się jej załamał.

- Oj Rose to nic strasznego- zapewniła ją przyjaciółka.- Jeśli go lubisz...

- Nie rozumiesz! Albus jest jego najlepszym przyjacielem, nie powinnam była, a mój ojciec? Niezależnie od wszystkiego to nie powinno się stać. Zniszczę ich przyjaźń, a ojciec mnie znienawidzi. Żadna miłość nie jest warta aż tyle cierpienie, ale jej i tak nie ma... tu- znów zaczęła szlochać.- Co ja narobiłam?

- Już dobrze- objęła ją.- Wszystko będzie dobrze- obiecała.- Czujesz coś do niego?

- Ja... nie wiem. Ostatnio stał się inny i czułam się przy nim tak dziwnie, bezpiecznie.

- Wiesz, jeśli to coś poważnego, to powiedz Albusowi, on to zrozumie, bo w końcu ufa Scorpiusowi. Jedna, jeśli to był jednorazowy wybryk, chwila zapomnienia, która nic dla ciebie nie znaczy to zapomnij o ty. Żyj jakby ta przyjemna chwila była tylko koszmarnym snem. I pamiętaj, niezależnie od tego, co postanowisz ja będę po twojej stronie i nic nie powiem Albusowi- Rose zaśmiała się przez łzy.

- A ty i mój kuzyn, jak się wczoraj bawiliście?- Phoebe spłonęła rumieńcem.

- Było cudownie! Poza kilkoma chwilami, ciągle tańczyliśmy razem. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a on był taki miły i powiedział, że bardzo chętnie spotkałby się ze mną ponownie. Odprowadził mnie i pocałował na dobranoc- Rose zaśmiała się, gdy jej przyjaciółka zrobiła się jeszcze bardziej czerwona na twarzy.- Jejciu jak ja go lubię.

- Wiem i się cieszę- tarła twarz rękawem i uśmiechnęła się do przyjaciółki.- Pasowałabyś do naszej rodziny- Phoebe zaśmiała się nerwowo.- A co do Scorpiusa, to zapomnijmy o tym, bo ja nie pasuję do rodu Malfoyów.

- Nikomu nie powiem- obiecała.

W znacznie lepszym nastroju, spakowały wszystkie rzeczy Rose i razem poszły do swojego dormitorium. Zostawiły tam wszystkie zbędne rzeczy, a rudowłosa zmyła większość tuszu z rąk i poszły na kolację. Usiadły razem ze współlokatorkami, które bawiły się niemal do bladego świtu przez, co zaspały prawie na obiad. Dzięki temu nie zauważyły zniknięcia Rose.

Młoda Weasley'ówna miała nadzieję, że zje nim pojawi się Scorpius, ale ten przyszedł wcześniej niż zawsze i razem z Albusem przysiadł się do nich. Rose z trudem przełknęła kolejny kęs. Chłopak przyglądał się jej, ale nie dał po sobie poznać, co zaszło ubiegłej nocy. Kosztowało go to sporo wysiłku, ale powstrzymał się przed wyciągnięciem dłoni i dotknięciem jej.

- W końcu wyszłaś z ukrycia? Coś ty robiła Rose?- blada spojrzała na kuzyna i powiedziała pierwszą rzecz, która przyszła jej do głowy.

- Wymiotowałam przez całą noc. Rano poszłam do pielęgniarki, a ta coś mi dała na ból brzucha.

- Skoro tak to nie powinnaś obciążać brzucha pomidorami- zauważył Scorpius. Ręka, w której Rose trzymała szklankę, zadrżała.- Przecież nie chcesz się znów pochorować.

- Nic mi nie będzie. Pójdę się położyć, jutro Roxanne zarządziła trening, nie chcę spaść z miotły na tydzień przed meczem- wstała i posyłając ostatnie spojrzenie zaniepokojonej przyjaciółce odeszła.

- A ty, dokąd idziesz?- chciał wiedzieć Albus, widząc jak jego przyjaciel wstaje.

- Miałem ją zapytać o zadanie z eliksirów, lepiej to zrobię póki pamiętam.

Phoebe nie wiedziała, co ma zrobić. Wiedziała, że nie może też wyjść, bo wtedy również Albus opuści salę, ale martwiła się o przyjaciółkę. Scorpius szybko dogonił Rose i zagrodził jej drogę. Nie odstraszyło go jej groźne spojrzenie.

- Będziesz się zachowywać jakby nic się nie stało?

- Przecież nic się nie stało, w każdym razie nic wartego uwagi i rozpamiętywania. To był miły incydent, ale bez znaczenia. Nic nas nie łączy, to była głupota, daliśmy się ponieść chwili.

- Ja nie twierdzę, że to była głupota, ale masz rację, to było miłe- zrobił ku niej krok, a ona się cofnęła.- I nie chcę z tego rezygnować, wręcz przeciwnie, chętnie bym do tego wrócił.

- Ale ja nie! Przecież nic nas nie łączy, żadne uczucie...

- A skąd wiesz, co się kryje w mojej głowie?- to pytanie zbiło ją z tropu, a fakt, że zagonił ją w kąt, nie pomógł.- Może ty wcale nie jesteś mi obojętna.

- A może chcesz się tylko do mnie dobrać, licząc, że nic nie powiem Albusowi? Z resztą nie ważne, bo ja nic do ciebie nie czuję- chłopak uważnie się jej przyglądał.

- Nic?- starała się patrzeć wszędzie, tylko nie w jego oczy.

- Kompletnie nic- odpowiedziała możliwie najpewniej, ale nie wyszło to tak jakby tego chciała.

- Odnoszę inne wrażenie.

- To twój problem, a nie mój- chłopak oparł się dłonią o ścianę koło jej głowy, a ona z trudem przełknęła ślinę.

- Widzę, że gryziesz się z myślami. Znów ten twój uroczy nosek- przejechał po nim palcem.

- To jest głupie! My się nie znamy, tolerujemy się od niedawna, a ty chcesz...

- Być możliwie najbliżej ciebie. Wiedzieć, co czujesz, o czym myślisz, czego pragniesz- jego bliskość stawała się nie do zniesienia. Niemal czuła dotyk jego dłoni, chociaż te znajdowały się z dala od jej ciała. Niewielka część jej osoby chciałaby to się zmieniło, ale reszta pragnęła stamtąd  uciec jak najszybciej.- No dalej Rosie, po co ukrywasz, czego tak naprawdę chcesz? Ja chcę cię poznać.

- Ale ja nie! My nie powinniśmy, nie możemy. Czy ty wiesz jakby to się skończyło? Gorzej niż u Szekspira! Ja nie zamierzam w tym brać udziału- odepchnęła go od siebie i pewnym krokiem zaczęła się oddalać.

- Ale kim jest Szekspir?- dziewczyna mu nie odpowiedziała. Znikła za zakrętem.

Ta Gryfonka i Ten Ślizgon - ScoroseWhere stories live. Discover now