Koniec zauroczenia i początek innego

3.4K 205 101
                                    


- „Nie próbuj liczyć moich piegów"- Scorpius odczytał nadruk z koszulki Rose, która słysząc jego głos, podniosła wzrok z nad pergaminu.- Ciekawy napis- usiadł naprzeciwko niej.

- Mam wiele podobnych koszulek Śnieżynko. Im ciekawszy nadruk tym bardziej mi się podoba.

- Interesujące hobby- przyznał wyjmując podręcznik.- Rozumiem, że jak nie jesteśmy wrogami to nie musze się bać nosić koszulki od Albusa?

- Jakoś to przeżyję- oznajmiła przerzucając kilka stron w grubej księdze.

- Jutro mecz, które barwy wybierzesz, błękit czy zieleń?

- Ja nie chodzę na mecze, nie kibicuje żadnej z drużyn, bo w każdym domu mam krewnych, a to by była zdrada, przynajmniej z mojego punktu widzenia.

- Zaskakujesz mnie Rosie- dziewczyna znów na niego spojrzała.- Jesteś naprawdę... dziwna.

- Ooo, dziękuję za komplement. A teraz siedź cicho, bo nas bibliotekarka stąd wyrzuci za robienie hałasu.

Scorpius nadal się jej przyglądał, gdy wróciła do starannego notowania. Nie uszło jego uwadze, że właśnie w takich chwilach miała najspokojniejszy wyraz twarzy oraz, że co chwilę marszczy nos. Robiła tak przeważnie wtedy, gdy była skupiana, co odkrył, gdy razem odbywali pamiętny szlaban, który zażegnał ich spór.

Następnego dnia cała szkoła mówiła tylko o meczu. Większość kibicowała Ravenclaw, ale Slitherin pozostawał wierny swojej drużynie, niezależnie od tego, że Scorpius był ich nowym kapitanem. Rose życzyła jedynie swojemu kuzynowi szczęścia, powiedziała Dorianowi, że nie przyjdzie mu kibicować, chociaż pewna jej część bardzo pragnęła złamać ustanowione wcześniej zasady dotyczące meczów Quidditcha. Zamiast tego udała się do biblioteki, gdzie korzystając z ciszy i spokoju dokończyła wypracowanie z zielarstwa, które miała oddać we wtorek. Zajęło jej to nieco ponad godzinę, ale przynajmniej miała resztę dnia dla siebie.

Wychodząc z biblioteki, słyszała podekscytowane głosy uczniów wracających z boiska. Nie zdążyła jednak dojść do głównego korytarza by poznać wynik gdyż tuż przed nią pojawił się Scorpius. W mokrej, poplamionej błotem szacie, z dłonią mocno zaciśniętą na miotle. Zatrzymał się w pół kroku widząc rudowłosą dziewczynę. Rose się uśmiechnęła promiennie.

- Co Śnieżynko, biegniesz się wypłakać w opustoszałej bibliotece po przegranej?

- Mecz nie został rozstrzygnięty Rose. Z pełnym poparciem drużyny odmówiłem dalszej gry- uśmiech zszedł jej z twarzy. Jeszcze nigdy nie słyszała, by chłopak mówił aż tak poważnym głosem.- Ślizgoni nie grali by dłużej o zwycięstwo, lecz by...

- Co tam się stało? Gdzie jest Albus?

- Doszło do faulu, bardzo brutalnego. Ten cholerny prefekt naczelny, West, nie mógł dogonić Albusa. Wyrwał pałkę jednemu ze swoich kolegów i odbił tłuczek, który szybował w jego stronę. W następnej chwili uderzył nią w Albusa. Potter stracił przytomność i spadł z naprawdę wysoka. Ma pękniętą czaszkę i kilka złamań w tym jedno otwarte.

- Musze do niego iść!- chłopak złapał ją za rękę nim zdążyła się ruszyć.

- Już go tutaj nie ma, od razu zabrali go do Munga, bo jego stan był krytyczny, a tam otrzyma lepsza pomoc- Rose zrobiła się bardziej blada od niego.

- To twoja wina!!!- uderzyła zaciśniętymi w pięści dłońmi w jego pierś. Chłopak się cofnął o krok, upuszczając swoją miotłę.- Jesteś ich kapitanem, prefektem. Powinieneś był o niego dbać!- z każdym kolejnym słowem jej piąstki uderzały w niego, ale o dziwo z coraz mniejszą siłą. Scorpius znosił to patrząc jak łzy zaczynają płynąć strumieniami po jej twarzy.- To twój najlepszy przyjaciel ty cholerny kretynie.

Ta Gryfonka i Ten Ślizgon - ScoroseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz