Miła odmiana

3.3K 202 48
                                    

Bez problemu dotarła do swojego dormitorium i nie chcąc robić hałasu, który obudziłby jej współlokatorki, poszła spać tak jak stała, no może poza butami, które rzuciła w kąt. Przez to rano wyglądała dość okropnie, gdy Phoebe zaczęła szarpać jej ramieniem, chcąc się dowiedzieć, gdzie dziewczyna była w nocy, a przede wszystkim, z kim i co tam robili. Rudowłosa szybko zburzyła jej wyobrażenie o tajnym romanse. Opowiedziała o szlabanie i „pokoju" z Malfoy'em. Brunetka, podobnie jak pozostałe mieszkanki tego pokoju, niezbyt w to uwierzyła, ale z werdyktem wolały poczekać do śniadania i reakcji tych dwojga na siebie.

Dość sporym zaskoczeniem okazało się to spotkanie. Gdy Scorpius podszedł, zapytać czy Rose jest już gotowa, dziewczyna nie cisnęła w niego żadną obelgą ani klątwą, chociaż rzeczywiście znalazła swoją różdżkę w dormitorium. Wstając od stołu, uśmiechnęła się do przyjaciółek i jak nigdy nic poszła z Malfoy'em odrobić szlaban do końca.

- Jak mi powiedział to mu nie uwierzyłem– oznajmił Albus, siadając na miejscu zajmowanym wcześniej przez kuzynkę. Phoebe automatycznie się wyprostowała i z trudem przełknęła kolejny kęs.- Kto by pomyślał, że oni potrafią ze sobą normalnie rozmawiać?

- Nikt, ale to i tak nie potrwa długo- zapewniła ich Camila.- Daje Rose jeden dzień nim wpadnie w szał i na niego nakrzyczy.

- Ja tydzień- oznajmił Phoebe, która całkowicie straciła zainteresowanie śniadaniem.

- A ja uważam, że wytrzymają do meczu Slitherin kontra Gryffindor- powiedział Albus, brzmiąc nad wyraz pewnie.

- A jak w tym roku wygląda kolejność?- dopytywała się Teresa.

- Za miesiąc my gramy z Ravenclaw, a w listopadzie wy z Hufflepuff. Co do reszty spotkań jeszcze nie wiadomo, trwają negocjacje.

- A na koniec mój mecz albo nie nazywam się Roxanne Weasley- oznajmiła dziewczyna.- Gdzie ten rudzielec, chciałam dzisiaj sprawdzić starych członków zespołu? Za tydzień mamy nabór.

- Ma szlaban z Malfoy'em, zostało im jeszcze sporo pracy, więc wątpię by dzisiaj znalazła czas- wyjaśniła Phoebe, starając się zabrzmieć jak najpewniej mimo towarzystwa Albusa.- Ale przecież Rose gra od drugiej klasy, wątpię żebyś musiała ją zastępować na boisku.

- Jak wszyscy to wszyscy, może jutro rano- poszła poinformować pozostałych członków zespołu o zmianie planów.

- Ona mnie czasami przeraża- przyznała Sussan.- Dobrze, że nie jestem w drużynie.

- Nawet z nią, jako kapitanem nie macie z nami szans- Albus wstał i uśmiechając się złośliwie opuścił salę.

- Dajcie mi go tylko na chwilę, a tak go przytulę, że wszystkie kości mu popękają.

- Ty lepiej pamiętaj, komu masz kibicować, bo Rose pokaże ci, co to znaczy dostać tłuczkiem po głowie.

Na szczęście dziewczyna miała w tamtej chwili inne zajęcie niż mordowanie współlokatorek. Jak najszybciej układała dokumenty, chcąc mieć wolną niedzielę. Miała do zrobienia jeszcze mnóstwo zadań domowych, które miałaby już z głowy gdyby nie ten szlaban.

Westchnęła, odkładając kolejny karton na jego miejsce i spojrzała na Scorpiusa, który spokojnie układał dokumenty. Gdy tak na niego patrzyła to nie rozumiała, dlaczego aż tak go nienawidziła. Nie wyglądał na złego człowieka. Był spokojny i przez większą część czasu miły. Wiedziała, co na ten temat powiedziałby jej ojciec, ale była już zmęczona ich wiecznymi kłótniami. Znacznie przyjemniej było posiedzieć wspólnie w ciszy niż wyszukiwać kolejne problemy.

- Pomóc ci w czymś Rosie?- szybko zamrugała i odwróciła wzrok w przeciwną stronę. Przez kilka chwil bezczelnie się w niego wpatrywała.

- Nie trzeba, ja się tylko trochę zamyśliłam.

- Nie musisz o mnie myśleć, przecież jestem tuż obok, na wyciągnięcie ręki.

- Kretyn- mówiąc to postawiła na stole kolejny karton z dokumentami.- To, że nie próbuję cię teraz zabić, nie znaczy, że jesteś dla mnie coś warty i będę tracić czas.

- A co teraz robisz?

- Wbijam sobie do głowy by nigdy więcej nie dać się przyłapać dyrektorce, bo trzeba przyznać, że ma kobieta pomysły- chłopak się uśmiechnął.

- Zawsze będziesz mogła wpisać w CV archiwizację dokumentów szkolnych- Rose jedynie na niego zerknęła, nie chcąc przerywać pracy.

- Wątpię by to mi się przydało w pracy Aurora.

- Widzę, że masz ambitne plany. Spodziewasz się taryfy ulgowej?- Rose westchnęła i przestała przekładać teczki.

- Raczej dodatkowego szkolenia narzuconego przez wuja i nadmiernej opieki ze strony ojca. Skoro tak potraktowali Jamesa, to ja nie mam, co marzyć o zwykłych kryteriach. Dziedzic fortuny Malfoy'ów planuje coś robić czy będzie żył nie ruszając nawet palcem?

- Ktoś musi zarządzać tym całym majątkiem. Poza tym planuję zostać Uzdrowicielem. Lubię pracować z ludźmi, siedzenie za biurkiem w samotności nie jest dla mnie.

- Nazwisko ma sprawić, że pacjenci będą się słuchać zaleceń w obawie przed srogą karą?

- Urocza jak zawsze- Rose uśmiechnęła się dumnie.- Co ja niby mam zrobić by inni przestali postrzegać mnie przez pryzmat mojego dziadka i ojca?

- A skąd ja nim mam to wiedzieć? Jak coś wymyślisz to daj znać, bo ja też chętnie bym coś zrobiła, aby zapomnieli czyją jestem córką. „Weasley? Córka bohaterów wojennych, przyjaciół Wybrańca?!"- powiedziała naśladując głos zachwyconego jej osobą fana.

- Przed tobą, chociaż nikt nie ucieka- przypomniał jej.- Rudzielców jest wiele, ale genów Malfoy'ów nic nie zagłuszy. Od wieków dominują u nas te same cechy wyglądu.

- Ożeń się z moją kuzynką, geny Weasley'ów też nie są byle, jakie. Tylko Albus i Victoria się wyłamali.

- A co z waszą panią kapitan?

- Widziałeś kiedyś jej matkę? Musi być mulatką, nawet twoje geny by tego nie zmieniły- Scorpius utkwił w niej wzrok.- Teraz to ty się gapisz Malfoy.

- Ale ja się tego nie wypieram Rosie.

- Dlaczego tak do mnie mówisz?!- chłopak wzruszył obojętnie ramionami.- Sam tego chciałeś, od teraz będę cię nazywać Śnieżynką- Scorpius zaśmiał się wesoło.

- Ależ oczywiście, nie mam nic przeciwko temu ROSIE- specjalnie zaakcentował zdrobnienie jej imienia, patrząc jednocześnie jak się rumieni. Dziewczyna posłała mu możliwie najgroźniejsze spojrzenie i wróciła do pracy.

Tego dnia zrobili sobie przerwę na obiad, po czym dokończyli układanie dokumentów. Rose wróciła do dormitorium wieczorem i wykończona padła na swoje miękkie łóżko. Roxanne ją tam odnalazła i pokrzyżowała plany odnośnie spokojnej niedzieli, ogłaszając, że ma się stawić rano na teście sprawnościowym zeszłorocznych członków zespołu. W Tym czasie Camila przyznała się przed Phoebe, że przegrała, ponieważ dzień dobiegł końca, a pokój pomiędzy rudowłosa i Ślizgonem przetrwał.

Po oddaniu kilku jakże celnych odbić, Rose rzuciła się w wir swoich szkolnych obowiązków, sprawiając, że również brunetka przegrała. Nie szukając problemów na siłę, Rose ich nie znajdowała, dzięki czemu krótkie wymiany zdań ze Scorpiusem nie kończyły się wybuchem agresji, której poziom zdecydowanie opadł. Nie wiadomo do końca, kto był bardziej zadowolony z takiego obrotu sprawy. Młody Malfoy, bo nie musiał się bronić przed gniewem rudowłosej, Albus, bo już nie musiał balansować między najlepszym przyjacielem i ulubioną kuzynką, czy nauczyciele, którzy nie musieli interweniować i co chwilę ich uciszać. Taki spokój był miłą odmianą, której nikt nie chciał zażegnać.

Ta Gryfonka i Ten Ślizgon - ScoroseWo Geschichten leben. Entdecke jetzt